Społeczeństwo

Czarna, nie tęczowa – czyli o zohydzonej Madonnie

To nieprawda, że „tęcza nikogo nie obraża”. To nieprawda, że p. Podleśną „aresztowano za domalowanie tęczowej aureoli Matce Boskiej”. To nieprawda, że „wszystko zaczęło się od nieszczęsnego Grobu Pańskiego w Płocku, na którym umieszczono nienawistne hasła”. To nieprawda, że Kościół „rozpętał wojnę”, na dodatek „przy użyciu aparatu państwowego”.

Wiele jeszcze innych nieprawd lub półprawd powiedziano i napisano – żeby tylko pokazać, że w gruncie rzeczy „nic się nie stało”. Tymczasem stało się, i to bardzo dużo: emocje i nastroje rozhuśtano tak mocno, że aż strach myśleć, co jeszcze przyjdzie do głowy różnej maści prowokatorom. Od jakiegoś czasu szczególnie mocno wykorzystuje się różne antyklerykalne chwyty w drodze ku zwycięstwu rewolucji cywilizacyjnej, antropologicznej, kulturowej w Polsce – której Kościół jest w gruncie rzeczy jedynym i najtrwalszym przeciwnikiem – ale co innego, gdy atakuje się instytucję, hierarchów i kapłanów, a co innego, gdy podnosi się rękę na największe świętości.

Skoro w maju sprofanowano Obraz Jasnogórski, to co dalej? W czerwcu bluźniercze przeróbki symbolów Hostii? Nie chcę nikomu nic podpowiadać, prawdopodobnie nie ma nawet takiej potrzeby, bo inwencja „twórcza” niektórych środowisk jest nieograniczona – ale czy to się w końcu zatrzyma, czy musimy dojść jeszcze bardziej do ściany?

Na nim cięte rysy dwie

Chyba nie trzeba tłumaczyć nikomu wartości i znaczenia Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Nie trzeba być człowiekiem wierzącym, żeby wiedzieć, ile ta Ikona oznacza dla Polaków, jak bardzo jest drogim skarbem, symbolem, punktem odniesienia. Pielgrzymują do tego Obrazu miliony ludzi, każdego dnia wpatrują się w Jej oblicze, bo tam znajdują ukojenie, pomoc, umocnienie, siłę, wolność.

Gdyby podobna „akcja” z Obrazem Jasnogórskim wydarzyła się za życia kardynała Wyszyńskiego lub Wojtyły – walnęliby takim tekstem, że wszystkim by w pięty poszło. Bardzo możliwe, że unieśliby się gniewem i emocjami – bo nie wolno robić takich rzeczy Matce, nie może być na to zgody, żadnego usprawiedliwienia! To jest w żaden sposób nie do obrony.

Co się stało z naszą, katolicką wrażliwością, że naturalnym i pierwszym odruchem na takie zszarganie naszych świętości nie jest smutek, ból, żal – ale szukanie zrozumienia dla profanacji i skupienie się przede wszystkim na tym, w jaki sposób zareagowały organa ścigania, czy nie zostało to wykorzystane politycznie, instrumentalnie? Oczywiście, że zostało, i można o tym dyskutować – ale żeby w imię zacietrzewienia politycznego (czysto partyjnego) i w odruchu „solidarności” z „prześladowaną” p. Podleśną epatować Matką Bożą z lgbt-ową tęczą i twierdzić, że „nas to nie obraża”? Jak zryte trzeba mieć mózgi, jak trzeba nie mieć wstydu? I robią to środowiska mieniące się „katolickimi”, cieszące się niegdysiejszą przyjaźnią z Janem Pawłem II – normalnie chciałoby się powiedzieć, że on się teraz w grobie przewraca, ale że święty, to ja bym naprawdę miał się na baczności, tak igrając…

“Jak obraża, jak nie obraża?”

„Mnie to nie obraża” – no i w porządku, to Twój problem, Twoja sprawa. Rzecz w tym że to obraża Bogurodzicę! Zapis prawny o „obrazie uczuć religijnych” to pomieszanie z poplątaniem, bo nie obraża się uczuć, tylko osoby, albo ważne dla bardzo wielu osób symbole. Nudne już staje się przypominanie, że jakiekolwiek obrażenie wyznawców innych religii podnosi się w Polsce histerię, sprowadzoną czasami do absurdu (vide: mydło znalezione niedaleko synagogi, wybita szyba, czy choćby ludowy zwyczaj palenia kukły Judasza). Jedynie z katolikami można wszystko: podrzeć Biblię, uprawiać seks oralny z figurą świętego papieża, i tak dalej, a teraz zohydzić Obraz Jasnogórski symbolami ruchu gejowskiego.

“Państwo kościelno-policyjne!”

Jednym z ciągle powtarzanych kłamstw odnośnie ostatnich wydarzeń jest to, że policja, na polecenie najwyższych władz, wparowała o 6 rano do domu niczego nie spodziewającej się 51-latki i aresztowała ją za domalowanie tęczy Matce Bożej; taki przekaz poszedł w świat, i chyba taki był główny cel. Jak w Radio Erewań: nie o 6, tylko o 7 (jakakolwiek pora byłaby zła na takie odwiedziny), nie wparowała tylko zatrzymała po uprzednich wezwaniach i braku odpowiedzi, nie na polecenie władz tylko po zgłoszeniu podejrzenia przestępstwa przez proboszcza parafii, nie niczego nie spodziewającej się tylko dokładnie świadomej tego co robi i jakie to będzie miało konsekwencje, nie za domalowanie tęczy Matce Bożej, tylko za obklejenie tymi przerobionymi obrazkami kibli i śmietników.

Wcześniej miało miejsce wtargnięcie do świątyni i naruszenie dekoracji Grobu Pańskiego – czyli przekroczenie granic, których nie wolno przekraczać. Nawiasem mówiąc, to przyczynek do kolejnej zbitki, która sobie radośnie krąży w mediach, a która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, pt. „ksiądz wyrzucił geja z kościoła i nakrzyczał na niego, że jest zboczony”.

Krótko mówiąc: wszystko odbyło się zgodnie z prawem i procedurami – niby dlaczego miało by nie być?

Udajemy, że nie rozumiemy

Nie chodzi o sam fakt „przeróbki” artystycznej Obrazu Matki Bożej – takie eksperymenty mają miejsce nie od dziś, czasami są mniej lub udaną prowokacją, i w zasadzie można to tolerować, o ile jest jasna ich funkcja i cel: są prezentowane w przestrzeni muzeum lub innej tego typu, mają pobudzić do jakiejś refleksji, coś przekazać. Nawiasem mówiąc, niedawno mieliśmy do czynienia z „burzą” wokół plakatu krakowskiej agencji „Dayenu – design for God” (znanej z różnych ewangelizacyjnych kolaży i gadżetów), który oburzył nawet Kurię Archidiecezjalną, przez połączenie postaci Chrystusa Pantokratora z wielkanocnym zajączkiem. Osobiście uważam, że nie było w tym nic złego – wręcz przeciwnie, bardzo inteligentnie pokazano, że dopiero Jezus ukazuje prawdziwy sens Świąt, sam zajączek bez Zmartwychwstałego jest bez sensu.

Tymczasem przy okazji „dzieła” p. Podleśnej mamy do czynienia z ewidentną prowokacją: nimb Matki Bożej, a więc świetlisty otok, symbolizujący Jej duchowe światło i manifestację boskości, został pokryty symbolem „tęczowej flagi” ruchu LGBT (o jej perfidnej symbolice bardzo dobrze i skondensowanie pisze Marcin Jakimowicz TUTAJ), a więc ruchu propagującego treści absolutnie nie do pogodzenia z nauką Kościoła katolickiego, czasami (jak w tym przypadku) agresywnego. Twierdzenie, że przecież „tęcza to nawiązanie do biblijnego symbolu przymierza i pokoju” i wyszukiwanie przykładów motywu tęczy w sztuce sakralnej (w końcu samą Maryję słusznie nazywamy w Godzinkach „Tęczą Salomona”) to typowe struganie wariata, tak jakby przekonywać, że swastyka to symbol słońca – tym bardziej dziwne, gdy robią to niby inteligentni ludzie.

Zabolało? Miało zaboleć

Co jest istotą całego sporu? Od czego się zaczęło? Profanacja Obrazu Matki Bożej, szczególnie przez naklejanie go na toalety i śmietniki to przede wszystkim reakcja na dekorację Grobu Pańskiego w kościele św. Maksymiliana Kolbego w Płocku, w którym pośród różnych grzechów, wymienionych z nazwy, umieszczono również „LGBT”. Można zadawać pytania i dyskutować, na ile to było przemyślane, mniej lub bardziej fortunne, ale nie można Kościołowi odbierać prawa do nazywania grzechu – grzechem. To częsty motyw przy okazji Grobu Pańskiego, rekolekcji wielkopostnych, misji parafialnych itd. – pokazanie, w symboliczny sposób, konkretnych zjawisk i czynów (szczególnie w aktualnym kontekście) jako złe. Nie wymieniono tutaj jakichś konkretnych osób, nie przedstawiono żadnych ludzi z imienia i nazwiska – napiętnowano grzech, a nie grzesznika, czyli tak jak Kościół naucza w swoim Katechizmie. Ocena całości dekoracji to rzecz wtórna, każdy ma swój gust, estetykę i wrażliwość – ale tłumaczenie (również przez katolickich publicystów, czy wręcz teologów), że to „szczucie” i „wykluczanie”, to jakieś karkołomne stawanie na głowie.

Grób Pański w parafii św. Maksymiliana Kolbego w Płocku, 2019. A Ty który z grzechów dostrzegasz u siebie?

Kogoś zabolało, ktoś poczuł się dotknięty? I bardzo dobrze! Każdy z nas, ja również, odnajduję w swoim rachunku sumienia któryś z tych grzechów, i to nie jeden – ale do głowy by mi nie przyszło obrażać się za to, albo krzyczeć że Kościół mnie wyklucza. Sam się wykluczam, jeśli już – bo nic nie może mnie odłączyć ani od miłości Boga, ani od Kościoła, tylko ja sam.

W Europie Zachodniej to wszystko już było, szalki przetarto, strategie wypróbowano. Oczywiście, że chodzi tylko o tolerancję, o wzajemny szacunek, o miłość, o brak wykluczania, o prawa człowieka – a w efekcie za wspomnienie z ambony, że czyny homoseksualne są grzechem, można trafić do więzienia. Akcje homolobby, tłumaczące nam, katolikom, jaki powinien być Kościół i co podoba lub nie podoba się Panu Bogu – są tak infantylne, tak pretensjonalne i nudne… że gdyby nie dotykały wprost i fizycznie naszych największych świętości, można by na nie machnąć ręką.

Nauka o grzechu nie jest sednem Bożego Objawienia – bo nim jest Boża Miłość, Wcielenie Syna Bożego, dzieło Odkupienia, Zmartwychwstanie, Nowe Życie przez sakramenty, dojście do zbawienia. Grzech jest brakiem, a nie esencją – dlatego nie skupiamy się na nim, nie koncentrujemy naszego przekazu na wytykaniu komuś błędów, takie wytykanie każdy powinien zacząć od siebie, w indywidualnym rachunku sumienia. Prawdziwa miłość to jednak również odpowiedzialność, zdolność i umiejętność upominania, nazywania rzeczy po imieniu. Miłość nie oznacza, że „ma być miło”, tylko „chcę dla Ciebie dobra, nawet jeśli czujesz, że to nieprzyjemne”. „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10, 34).

Jasnogórska można Pani, Maryjo
Święta Matko Chrystusowa, Maryjo
My Twe dzieci i poddani
W wiarę ojców zasłuchani:
Wyznajemy dziś na nowo
Żeś Ty Polski jest Królową, Maryjo!

Imię Twe Bogurodzica, Maryjo
Pieśnią w dziejach naszych słynie, Maryjo
Radość niesie polskiej duszy
Grzeszne serca łaską kruszy
Budzi wiarę i nadzieję
I miłością w nas goreje, Maryjo!

Spoza wotów i hejnałów, Maryjo
Zejdź na ziemię o łaskawa, Maryjo
Niech opieka Twoich dłoni
Przed niewiary grzechem broni
Przemień dusze, serca czyny
Miłosierdziem Swego Syna, Maryjo!

 

Foto: https://www.religionenlibertad.com

O autorze

Jan Buczyński

W domu mąż Elżbiety i tata Basi. W pracy organista parafialny,
dyrygent chóralny i katecheta przedszkolny. W wolnej chwili bloger
(ejtomy.pl, publikuję również na areopag21.pl). Z wykształcenia
teolog i muzyk, z zamiłowania czytelnik książek, słuchacz muzyki,
pasjonat historii oraz obserwator otaczającej rzeczywistości.

Leave a Reply

%d bloggers like this: