Być mamą, być tatą

Bądź czujny! – literatura dziecięca a LGBTQ

Kilka dni temu w internecie ukazał list pisarzy i ilustratorów literatury dziecięcej, stających w obronie środowiska LGBTQ. Zadziwiające dość, bo co wspólnego ma przeciętny autor książek dla dzieci z  sześciokolorową tęczą? Zasadniczo nic, a jednak, może więcej niż nam się zdaje. Wszak skorupka nasiąka za młodu a w książkach dla dzieci bardzo łatwo przemycić różne treści, które trwale wdrukują się w młody umysł. Dlatego niektórym środowiskom tak bardzo zależy by mieć dostęp do swobodnej edukacji dzieci w duchu „tolerancji i różnorodności”

Byłam mocno zaskoczona, że w ten trend wpisali się tacy poczytni autorzy książek jak Joanna Papuzińska, Łukasz Wierzbicki, Anita Głowińska (Kicia Kocia) , Daniel de Latour, Justyna Bednarek (Skarpetki), Agnieszka Frączek (poezja dziecięca). Grzegorz Kasdepke, Barbara Kosmowska, Irena Landau, Adam Wajrak i wielu, wielu innych. Może liczyli na wzrost sprzedaży swoich pozycji? Nie wiem co nimi kierowało.

Wiem jedno, rodzice muszą być bardzo czujni wybierając książki dla swoich dzieci, lub później pozwalając im wybierać samemu. Od wielu lat korzystamy z bibliotek i przekonałam się na własnej skórze, że nie wszystkie książki z biblioteki dziecięcej nadają się do czytania dzieciom i przez dzieci. W tej chwili może jeszcze nie tak łatwo o książki promujące antykatolicka kulturę, dużo łatwiej znaleźć pozycje po prostu  głupie ale co będzie za rok, dwa czy pięć. Może się okazać, że coś co nas szokuje stało się chlebem powszednim w literaturze dziecięcej i młodzieżowej.

 

O autorze

Anna Brzostek

Żona i mama czwórki dzieci. We wspólnocie Domowego Kościoła. Edukator domowy oraz redaktor. Przez kilkanaście lat zawodowo zajmowała się komunikacją z klientami i zarządzaniem kryzysowym. Lubi wspólne wieczorne oglądanie filmów z mężem oraz zwiedzanie Polski. Relaksuje się gotując, piekąc chleby i czytając książki podróżnicze oraz żywoty świętych.

2 komentarze

  • Pozwolę sobie na uwagę w kwestii, wydawałoby się, drugorzędnej. Pyta Pani o intencje twórców listu i stwierdza, że nie wie, co nimi kierowało, sugerując zarazem jedną z niskich pobudek… Te słowa z Pani wypowiedzi bardzo mnie zabolały. Zabolałyby także wtedy, gdyby na wspomnianej liście nie było nazwisk osób, które szanuję i cenię; jako twórców książki dziecięcej i jako jej badaczy (do tego ostatniego grona po trosze należę). Czy nie lepiej założyć, że intencje ludzi jednak niepodłych były właśnie takie, jak przedstawiono w samym liście? Jednocześnie nie zgadzając się z oceną sytuacji, jakiej owo grono dokonało? Myślę o tym w kontekście szerszym. Nie jest dobrze, gdy sprzeciw wobec pewnych postaw, idei, czynów, dzieł, zbyt łatwo i bez konkretnych podstaw ku temu łączymy z domysłem złych intencji.

  • A ja rozumiem ten niepokój. Środowisko LGBT promuje postawy sprzeczne z wartościami chrześcijańskimi i zwrócone jest przeciwko rodzinie. Czy w takim razie można mówić o dobrych intencjach osób, które popierają coś z gruntu złego? Jako rodzice bardzo musimy uważać na to, co czytają i oglądają nasze dzieci.

Leave a Reply

%d bloggers like this: