– Wszystko zaczyna się na obozie harcerskim – zaczął wzruszonym głosem Dobroduszny Kanonik. – Czterdzieści osób ma spędzić ze sobą dwa tygodnie. Wśród nich jest pewien inteligentny osobnik imieniem… Janek.
– Dobrze, że nie Nikodem – uśmiechnęła się Matylda, który niespecjalnie lubiła aluzje, ale za to lubiła Nikodema.
I Kanonik zaczął snuć opowieść, którą „wszyscy dobrze znamy”, chociaż jednak nie wszyscy – młodzi uczniowie słyszeli ją po raz pierwszy. To historia, która podobno zdarzyła się dawno dawno temu w naszych Bieszczadach.
Drużynowa Zośka (a propos Zośki, przed tygodniem umarła mjr Józefa Życińska, Armia Krajowa, niezłomna kobieta ze stali, pseudonim „Zośka”, której 22-letniego męża zamordowali komuniści w 1948 roku, i dopiero w 2016 odnaleziono jego szczątki, po prawie siedemdziesięciu latach odbył się pogrzeb) postanowiła „umilić” życie swoim podopiecznym i ogłosiła, że wieczorem odbędzie się losowanie cichego przyjaciela.
– Cichy przyjaciel to taki, który szeptem mówi nam do ucha słodkie słówka o miłości? – próbowała zdefiniować Matylda.
– Nie, to ten, kto potrafi być cicho! – syknął Wiktor, a Matyldzie zrobiło się przykro. Dodajmy, że Wiktor w głębi serca lubił Matyldę, ale wyznawał zasadę: „kto się czubi, ten się lubi”. (W dalszej części tej historii nazywamy go Wiktorem Czubkiem).
Drużynowa Zośka objaśniła, że cichy przyjaciel w tajemnicy, niejako z ukrycia, robi różne dobre rzeczy dla swojego „podopiecznego”, dobre słowo, uśmiech, drobna przysługa, życzliwe spojrzenia. Jak to przyjaciel – ale nie wolno się zdekonspirować. A zatem, wieczorem losowanie, każdy nie tylko otrzyma swojego przyjaciela, ale i sam stanie się dla kogoś prezentem.
W porze popołudniowej drzemki do namiotu drużynowej Zośki skrada się pomysłowy Janek. Wpadł na genialny plan, wystarczy podmienić karteczki do losowania: zamiast 40 karteczek z różnymi imionami, 40 z jednym imieniem: JANEK! Dzięki temu cały obóz przez dwa tygodnie będzie wdzięczył się tylko do niego!
Spryciarz z łatwością dokonał podmiany, a wieczorem nastąpiło uroczyste losowanie. I przez następne dwa tygodnie wszyscy okazywali sympatię i życzliwość… Agatce!
– Tak, tak, właśnie Agatce – westchnął Kanonik – bowiem okazało się, że po Janku do namiotu zakradł się Jacek, a jak wiadomo Jacek lubi Agatkę, więc…
– Więc mamy szczęśliwe zakończenie: miłość jest silniejsza niż egoizm – triumfująco oznajmiła Matylda.
– Tak dzieje się tylko w bajkach – syknął ponownie Wiktor Czubek.
– No dobrze – nieoczekiwanie odezwał się Nikodem – ale co takiego łączy cichego przyjaciela, harcerzy oraz miłość Jacka i Agatki, z tajemnicą Trójcy?
Nieoczekiwanie odezwał się dzwonek na przerwę, ale Kanonik chyba nie dosłyszał, bo rozpoczął swoją naukę. Dogmatyka na przerwie? Owszem, skoro była to trzecia lekcja, więc przerwa długa.
– Trójca Przenajświętsza to Bóg Ojciec, Bóg Syn i Bóg Duch Święty. Ojciec jest źródłem prawdy, Syn Boży jest prawdą, a Duch doprowadza do całej prawdy. W czasach postmoderny, gdy świat nie uznaje istnienia obiektywnej prawdy, teologia trynitarna ma pod górkę, ale… co z naszymi harcerzami?
– No właśnie – wtrąciła Halinka z II B, która przypadkowo wpadła w odwiedziny.
– Bóg Ojciec to ten, który stworzył karteczki z imionami, mnóstwo puzzli, a na nich pojawiają się wciąż nowe bohomazy. Duch Święty porywa je wysoko, niczym latawce, w stronę nieba. Bo Duch wieje, kędy chce… A Syn Boży jest tym, który wpisuje na tych kartkach Twoje imię…
– Phi, co to za teologia! – mruknęła Halinka. – Miał Ksiądz mówić o harcerzach, ja z tego nic nie rozumiem. Czuwaj! – zasalutowała i wybiegła w stronę sali szatni. A Wiktor za nią.
Zdjęcie: Helena Keller (1880-1968)
Leave a Reply