Historia

Bitwa o Boże Narodzenie

Z ks. prof. Józefem Naumowiczem, autorem książek „Prawdziwe początki Bożego Narodzenia” oraz „Historia Bożonarodzeniowej choinki” rozmawia Ewelina Steczkowska.

 

Księże Profesorze, czy jako chrześcijanie potrzebujemy zewnętrznego wymiaru świąt Bożego Narodzenia i to w postaci wielu tradycji?

Zawsze wielkiemu świętu towarzyszy pewien obrzęd. W chrześcijaństwie są dwa podejścia do świąt. Jedni twierdzą, że najważniejsze jest wewnętrzne przezywanie wiary, drudzy, że oprócz wewnętrznego przeżycia, istotny jest także zewnętrzny wyraz, że chrześcijaństwo tego potrzebuje. Skoro Chrystus stał się człowiekiem, a więc dał zewnętrzny wyraz swojej obecności, to my jako chrześcijanie też potrzebujmy pewnej zewnętrznej oprawy, np. procesji, figurek, obrazów, żłóbka czy choinki.

Dlatego Boże Narodzenie, jedno z najważniejszych świąt po Wielkiej Nocy, musi mieć swój wyraz zewnętrzny. Nawet jeśli ma to wyraz ludowy, to pomaga nam w przeżywaniu tego czasu. Oczywiście, obraz może być bez ramy, ale lepiej jeśli ona jest, bo stanowi ważne uzupełnienie.

Jednym z najważniejszych symboli świąt jest u nas choinka. Czy to prawda, że jest to zwyczaj jeszcze z czasów pogaństwa?

Zanim odpowiem na to pytanie, najpierw musimy prześledzić historię. W IV wieku zaczęliśmy świętować Boże Narodzenie i w jego opisach są wzmianki o dekoracjach roślinnych. Chociażby św. Efrem Syryjczyk w IV wieku, który jako pierwszy pisał o Bożym Narodzeniu, zachęcał, aby zawieszać wieńce na ściany i drzwi, bo trwa bardzo uroczysty czas. Prosił, aby zapalać świece, co też w kościołach czyniono. Symbolizowało to, że światło – a więc przychodzący Jezus – wnosi w mrok zimy i ludzkich serc światłość.

Symbolika roślinna i światła rozwijały się przez wieki aż do późnego średniowiecza. Wtedy – obok jasełek, które były wystawiane w kościołach w Boże Narodzenie i następne dni po nim – bardzo ważne stały się sztuki o raju, a w nim o Adamie oraz Ewie. To właśnie dlatego 24 grudnia przyjęło się, że świętujemy imieniny Adama i Ewy. Niezbędnym rekwizytem w tych sztukach na scenie było drzewo- symbol raju i życia.

W XV wieku sztuki te zaczęły wygasać, jednak przetrwał symbol rajskiego drzewka. Zaczęto je ustawiać w kościołach i – od razu – w domach. Skoro miało to przypominać raj, to na drzewku musiały się znaleźć owoce, dlatego zaczęto wieszać jabłka. Obok wieszano także opłatki – niekonsekrowane hostie, żeby pokazać, że utracony przez człowieka raj, został przywrócony przez Chrystusa.

W północnej Europie zaczęto stawiać w kościołach drzewa iglaste, żeby dłużej utrzymywały się w domach i w kościołach. Jako drzewka bożonarodzeniowe, na przełomie średniowiecza i renesansu pojawiały się cis, jemioła, bukszpan.

Pierwsze świadectwo, które o tym mówi, dotyczy Strasburga w 1492 roku. I stamtąd pochodzi najstarsza wzmianka o choince – pojawia się w zapisie kroniki katedry strasburskiej.

Na początku XVI wieku pojawiają się w związku z tym ścisłe regulacje co do wycinania drzewek na Boże Narodzenie.

Zauważmy więc, że choinka nie przychodzi do nas z pogańskiego „kultu drzew”, jak przez długi czas mówiono. Nawet nie wiadomo, czy na pewno taki kult istniał, a jeśli nawet, to nie ma on związku z drzewkiem na Boże Narodzenie.

Nie można także stwierdzić, że choinka jest starogermańskim zwyczajem. Jest to mit utworzony w XIX wieku mówiący, że Germanie na przesilenie zimowe wnosili drzewko.

A kiedy choinki pojawiły się w Polsce?

W Polsce najstarsze opisy dotyczą Gdańska, 1696 roku (!). Do nas rzeczywiście tradycja została przeniesiona z Niemiec. Zwyczaj ten szybko się przyjął. Dość powiedzieć, że gazety warszawskie już w połowie XIX wieku opisywały, że przed Bożym Narodzeniem ulice miasta zamieniają się w las, bo stoją tam szpalery jodeł na sprzedaż. W domach ziemiańskich choinki stawiano w salonie, natomiast w izbie, w której spożywano wieczerzę wigilijną, kładziono siano i słomę, a czasem nawet na całej podłodze, aby pomieszczenie przypominało grotę, w której przyszedł na świat Zbawiciel.

Jak kształtowały się ozdoby choinkowe?

Tak, jak wspomniałem, początkowo były to jabłka i opłatki. Potem zawieszano jeszcze „cacka” – czyli ozdoby choinkowe – do spożycia, m.in. owoce, słodycze, ciasteczka oraz małe zabawki dla dzieci.

Bombki robiono z opłatków w formie kuli. Symbolizowało to Chrystusa Króla, który jest władcą całego świata. Na południu Polski mówiono na to „światy”. Teraz sztuczne bombki, o najróżniejszych kształtach, straciły tę symbolikę, chociaż powstały na wzór dawnych „światów”.

W związku z tym, że Jezus jest światłością, na drzewku zaczęły pojawiać się świece, które zapalano. Do 2. połowy XX wieku nie było oświetlenia elektrycznego. Natomiast świeczki początkowo z wosku, potem z parafiny, nierzadko powodowały pożar, dlatego trzeba było mocno uważać Potem, jak już wiemy, pojawiły się lampki choinkowe. Dziś etnolodzy mówią, że łańcuch sklejony z kolorowego papieru miał symbolizować węża. To nie jest prawda, bo to była zwykła ozdoba, po prostu.

Księże Profesorze, co jest ważniejsze: choinka czy szopka Bożonarodzeniowa?

W pewnym stopniu istniała rywalizacja, niekiedy sztucznie nakręcana, między szopką a choinką. Jest faktem, że żłóbek jest bardziej zwyczajem katolickim, a choinka protestanckim. Protestanci mniej tolerują figurki, stąd mniejszą popularnością od początku cieszył się u nich żłóbek, a większą choinka. Z kolei w naszym kościele przez wieki podkreślano, że choince zawsze towarzyszy żłóbek. Obecnie zarówno choinka, jak i żłóbek są jednak ponadwyznaniowe i obecne w jednym i drugim wyznaniu.

Ich znaczenie podkreślał wielokrotnie św. Jan Paweł II. To przecież nasz papież był inicjatorem stawiania choinki na Placu św. Piotra, co po raz pierwszy miało miejsce w 1982 roku. Ojciec Święty mówił o wartościach choinki, wpisanej w tradycję chrześcijańską i zaznaczał, że u jej stóp powinien być zawsze żłobek.

Niestety, w wielu państwach Europy Zachodniej żłóbek stał się niepoprawny politycznie….

Jest faktem, że środowiska lewicowe boją się żłóbka, bo jego wymowa jest typowo chrześcijańska – przedstawia przecież Świętą Rodzinę. Choinka też niekiedy ulega zeświecczeniu, staje się jedynie piękną dekoracją, oświetlonym drzewkiem, miejscem na prezenty, traci pierwotną wymowę chrześcijańską, nie ma na niej anioła, który pasterzom pod Betlejem obwieszczał radosne narodzenie, nie ma gwiazdy, który prowadziła mędrców ze Wschodu do groty, nie ma żłobka z Jezusem.

Ze świętami i związanymi z nimi ozdobami wiąże się komercjalizacja. Czy należy to zjawisko jednoznacznie potępić?

To prawda, że święta Bożego Narodzenia są bardzo skomercjalizowane, ale trzeba to wykorzystać. To przecież szansa, aby te symbole świąteczne i ich prawdziwe znaczenie były obecne w przestrzeni publicznej i pomagały nam przygotować się do świąt. Oczywiście nie jest złą rzeczą to, że stroimy domy i miasta, robimy wiele przygotowań. To potrzebne. Jednak ważne jest, by nie ulec samej gonitwie, błyskotliwym reklamom, przesadnym zakupom, ale by zachować rozsądek, być panem siebie i swego czasu, i nie stracić tego, co najważniejsze w tych świętach.

Czy wojna o Boże Narodzenie dotyczy tylko kwestii choinki?

Wprawdzie dziś ogólnie nie ma zakazów obchodów Bożego Narodzenia, jak kiedyś bywało w niektórych krajach rządzonych przez purytańskich protestantów czy, z innych względów, w krajach komunistycznych, np. w ZSRR czy na Kubie, jednak nadal są powtarzane zupełnie fałszywie opinie o pogańskim podłożu tego święta a nawet o pogańskich pozostałościach w jego obrzędach. Prawda jest natomiast taka, że święto to powstało w Betlejem, tam gdzie się narodził Jezus. Po raz pierwszy było tam obchodzone w 328 roku. I jego powstanie nie miało żadnych innych przyczyn jak tylko świętowanie narodzenia Jezusa. Nie znano tam żadnych pogańskich obchodów, które miano by zastępować.

Ostatecznie wybrano datę 25 grudnia tylko i wyłącznie dlatego, że ona najlepiej w całym roku obrazuje znaczenie narodzenia Zbawiciela, które w Biblii było zapowiadane i przedstawiane jako przyjście światłości, które rozświetla mroki tego świata. Jak wiosnę i niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca uznano za najlepszy moment w ciągu, by świętować Wielkanoc czyli przejście ze śmierci do życia, tak też 25 grudnia, który w kalendarzu rzymskim był dniem przesilenia zimowego, uznano za najlepszy moment, by czcić przyjście Tego, którego Biblia nazywa światłością świata, słońcem sprawiedliwości czy gwiazdą, która wzeszła z rodu Jakuba. Takie powiązanie kalendarza liturgicznego z porami roku i z kalendarzem astronomicznym wyrosło z głęboko chrześcijańskiej idei uświęcania czasu, biegu naszego życia i historii świata.

Na szczęście dziś nie ma wojny z Bożym Narodzeniem, ale zawsze mamy prowadzić walkę o Boże Narodzenie, o to, by nie zagubić istoty tych świąt, by je właściwie przeżyć, by podczas ich obchodów każde miejsce, czy to będzie dom czy miasto, czy pojedynczy człowiek, stawały się drugim Betlejem, w którym dziś rodzi się Zbawiciel i w których bardziej obecne stają się Jego dary, takie jak duchowe światło, nadzieja, pokój czy radość.

 

Ks. Józef Naumowicz (1956) – historyk literatury wczesnochrześcijańskiej, autor wielu publikacji z zakresu chrześcijaństwa antycznego i patrologii, a także redaktor serii Biblioteka Ojców Kościoła. Wykłada na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie.

Wywiad ukazał się w tygodniku Idziemy.

Foto: foter.com

O autorze

Ewelina Steczkowska

Dziennikarka z wykształcenia i z powołania. Publikuje w tygodniku "Idziemy", w miesięczniku "wSieci Historii" oraz prowadzi poranne pasmo w Telewizji Republika. Wcześniej współpracowała z tygodnikiem "ABC" oraz "Frondą". Pasjonatka historii.

Leave a Reply

%d bloggers like this: