Wiara

Bombki bez choinki

Nie zawsze jest świątecznie; nawet jak choinki wszędzie, i bombki, i prezenty na każdym zakręcie, to bywa, że codzienność im bliżej Bożego Narodzenia – boli, uwiera, doskwiera i dotyka tak, że tchu brakuje, a i łez też wcale nie jest za dużo.

Nie zamierzam narzekać i się użalać. Ale co rok jest to samo i za każdym razem jestem szczerze zdziwiona, że coraz bliżej wigilia, Boże Narodzenie, a ciągle za mało nam świątecznie.
Skąd mi to?

Gdzieś w głębi wiemy, co najważniejsze. Mamy to wpisane w serca i wdrukowane w duszę. Mamy świadomość, przeczucie, szósty i siódmy zmysł… Czego nam brakuje? Czego MI brakuje?
Zaufania.
Zawierzenia.
Oddania wszystkiego w najlepsze Ręce.
I spokoju, płynącego z tego zaufania i zawierzenia.
Bo my ciągle kombinujemy.

I nie chodzi nawet o tą choinkę, czy w tym roku kolorowa czy złota, bo to modne i znajomi tak mają. I nie o karpia czy może lepiej pstrąg, bo to też ryba, a smaczniejszy podobno. O sianko pod obrusem i tą naszą niewinną (?) zabawę, kto dłuższą trawkę wyciągnie, też nie chodzi.
Rekolekcje. Spowiedź, choć nie wielkanocna, to przecież – nie wiem, czy nie najważniejsza. Żeby rok zamknąć dobrze, ze spokojem i ciszą w sercu. Z zasłuchaniem w to, z czym kończymy i z tym, za co powinniśmy podziękować. Żeby od pierwszego dnia nowego roku – zacząć naprawdę od nowa, a nie ciągle z jedną nogą w przeszłości.
Nie lubimy, jak nas ktoś poucza. Więc idzie się do kościoła, a nie na mszę, potem się wraca… i się żyje jak wcześniej. I ciągle się dziwimy, że nie mamy bliżej, ani łatwiej, ani do przodu.
Kombinujemy i chcemy dojść do celu – naokoło, a mimo to szybciej. Lawirujemy, a to nasze „jakoś to będzie” staje się hasłem nie na chwilę, ale – na zawsze. I potem już zazwyczaj jest „jako tako”, „może być” i „oby nie było gorzej”. Czasem udaje się na ogarnąć na chwilę, na kilka dni, na tydzień. A potem? „Niech to się już skończy”, wzdychamy, „niech już będzie po świętach”.
I może nieco infantylnie, ale to trochę tak, jakby bombki były bez choinki. Niby świątecznie, ale jednak czegoś brakuje.

Nie da się tak.
Nie da się bez zaufania, zawierzenia.
„I choćby przyszło tysiąc atletów”, jak pisał pewien bajkopisarz, „to nie udźwigną. Taki to ciężar”.

Nie nieś wszystkiego sam. Zaufaj, oddaj i pozwól sobie pomóc. I naprawdę uwierz, że wtedy będzie – może nie od razu – ale na pewno – o niebo lepiej.

Foto: pixabay

O autorze

Dorota Szczepańska

Z wykształcenia i zamiłowania polonistka i pedagog, z pasją teatralną. Pracuje z dziećmi i młodzieżą, ale bardzo lubi też pracować dla niepełnosprawnych. W wolnych chwilach zajmuje się quillingiem i decoupage`em. Robi różańce z nasion łzawicy i kłokoczki. Bardzo dużo czyta. Coraz więcej pisze. Wolontariusz biblioteczny. Prowadzi bloga w-zaciszu-slow.blogspot.com

Leave a Reply

%d bloggers like this: