Małżeństwo

Boży plan ratunkowy dla małżeństwa

„Pan Bóg nie błogosławi małżeństwom, które nie proszą Go o radę”. (św. Jan Maria Vianney)

Moim wrogiem nie jest mój współmałżonek
Po fatalnym wyborze, jakiego dokonali pierwsi rodzice, ich sytuacja duchowa się bardzo zmieniła. Stracili wiele z tego co ofiarował im w swojej miłości Bóg. Nastąpił dla nich czas, w którym przyszło im zbierać owoce własnej decyzji. Mówiliśmy o nich w poprzedniej części, jednak do nich wszystkich dodać należy jeszcze jedną: wzajemną wrogość!

Zrodziła się ona z poczucia winy i ucieczki od odpowiedzialności, którą łatwo jest obciążyć inną osobę. Dlatego Adam i Ewa zaczynają się oskarżać, nie zauważając, że w ten sposób czynią siebie powoli największymi wrogami. Szukają przyczyny tragedii tam, gdzie jej tak naprawdę nie ma. Faktem jest to, że ponoszą odpowiedzialność za własny wybór, ale nie można zapominać, że jest ktoś, komu zależało na doprowadzeniu do złej decyzji. Ten ktoś, zwany Diabłem, jest bowiem absolutnym wrogiem człowieka. To jemu bardzo mocno zależy, aby cele małżeństwa, które wyznaczył Bóg i które przez to mają zaprowadzić ludzkość do pełni szczęścia i zbawienia, nie zostały zrealizowane.

Grzech pierworodny prarodziców faktycznie rozlał się na całą ludzkość tak, że my wszyscy jesteśmy duchowymi spadkobiercami tej tragicznej sytuacji i mądry ten, kto zdaje sobie z tego sprawę! Trzeba jednak sobie dobrze uświadomić, że właściwym wrogiem nie jest mój współmałżonek, że to nie on czyha na moje zbawienie i nie on pragnie mojej śmierci duchowej a w konsekwencji oderwania mnie od Boga. Ta osoba stojąca obok mnie w małżeńskim związku to, tak samo jak ja, ofiara przebiegłości Szatana. A zatem my razem potrzebujemy nie wzajemnych oskarżeń, ale silnego, płynącego z miłości wsparcia po to, aby teraz zebrać siły i podjąć decyzję o powrocie do Boga i do posłuszeństwa Jego słowom. Bóg bowiem nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Tajemniczy Kod Pana Boga
W nowej i niesprzyjającej małżonkom atmosferze, która powstała po grzechu pierworodnym, wspaniałe ale i trudne, Boże cele przeznaczone dla małżonków, stały się praktycznie niemożliwe do zrealizowania. W takiej sytuacji powiedzielibyśmy, że trzeba je zmienić, dopasować do sytuacji człowieka, nagiąć je tak, aby stały się realne do osiągnięcia. Bóg jednak o tym wszystkim wie i dlatego pragnie wspomóc pierwszych rodziców. Otrzymują oni od Niego pewien plan, pewną instrukcję, która w swojej prostocie może zadziwiać. Jest to jakby specjalny kod umożliwiający realizację wcześniejszych celów, których jednak nie trzeba zmieniać. Boże cele dla małżeństwa pozostają te same, bo są dobre, ale trzeba zmienić taktykę ich osiągania. Jeśli przyjmiemy nową, Bożą taktykę wyrażoną poprzez pewien plan, to osiągniemy zaplanowany cel, a w konsekwencji, jako produkt takiego postępowania, zrodzi się w nas poczucie szczęścia, którego przecież tak bardzo wszyscy szukamy.

Tryptyk
Boży plan ratunkowy dla małżeństwa i dla realizacji zamierzonych celów wyraża się w swej istocie w jednym krótkim zdaniu. Zostało ono zapisane pod koniec drugiego rozdziału Księgi Rodzaju i powtórzone kilka razy w Nowym Testamencie. Oto jego treść: „Dlatego to człowiek (mąż) opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”. Są to podstawowe założenia Bożego planu dla małżeństwa i składają się z trzech kluczowych słów jako elementów: opuszczenie, przyłączenie i zjednoczenie. Stanowią one razem wyraźną instrukcję działania. Dlatego istotną rzeczą wydaje się, że aby plan mógł przynieść sukces, muszą zaistnieć wszystkie trzy elementy planu. Jeśli któregoś z nich zabraknie w związku małżeńskim, to wówczas powodzenie całego planu staje pod znakiem zapytania. Wtedy to właśnie pojawia się jakby naturalna tendencja do powstawania różnego rodzaju kryzysów i niepowodzeń małżeńskiego związku.

Warto więc wyjaśnić co zawierają w sobie te trzy słowa – klucze. Przejdźmy zatem do pierwszego z nich – opuszczenie

Opuścić nie znaczy zapomnieć
„Dlatego to mąż…” Słowa te były pisane w czasach, kiedy to po ślubie opuszczała swój dom właśnie kobieta. To ona zabierała cały należący do niej dobytek i wprowadzała się do domu swojego już męża. Ale jak widzimy, w tekście jest napisane, że to jednak mąż ma opuścić swój dom rodzinny, a to oznacza, że Pismo św. jest bardzo uniwersalne i bardzo aktualne.

Pierwszym rozważanym słowem, które określa Boży plan ratunkowy, jest opuszczenie. Rozumiane jest ono jako oddzielenie się od swojej rodziny pochodzenia, aby stworzyć nowy, autonomiczny i w miarę samodzielny związek dwóch osób. Nie jest to proste bowiem z tego powodu muszą się zmienić relacje z najbliższymi nam dotychczas osobami. Im bliższe one były tym trudniej je zmienić. Ale taka konieczność dotyka nas w życiu niejednokrotnie. Boli nas kiedy dziecko rodzi się i opuszcza organizm matki. Boli nas, kiedy dziecko uczy się chodzić i upada na swoją pupę. Boli nas, kiedy pierwszy raz samodzielnie idzie do szkoły. Boli nas, kiedy wyjeżdża na kolonie. Boli bardziej ojców, kiedy staje się na tyle dorosły, że bierze kluczyki od samochodu. I boli nas wreszcie kiedy dziecko usamodzielnia się i odchodzi z kimś innym, dla nas zupełnie obcym po to, żeby założyć swoją własną rodzinę. Ale taka jest kolej rzeczy i taki jest cel rodzicielski. Dlatego Pismo św. przyrównuje dzieci rodziców do strzał w kołczanie. Tak jak kołczan jest miejscem trzymania strzał na krótki czas, tak dzieci są przy rodzicach do pewnego momentu.

Jednak opuścić rodzinę pochodzenia to nie zapomnieć o niej. Czwarte przykazanie po ślubie nadal obowiązuje! Opuszczenie rodziców nie oznacza porzucenia. Pan Jezus w Nowym Testamencie mówi bardzo mocno o tym, że jesteśmy odpowiedzialni za naszych rodziców, że nie możemy wykręcać się od tego. W naszych czasach jest łatwiej ulec takiej pokusie bo myślimy, że to ZUS ma przejąć odpowiedzialność za opiekę nad naszymi rodzicami. Tak nie jest. I my jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem za to co robią nasi rodzice gdy są starzy, w jakim są stanie, czy mają wystarczającą ilość pieniędzy, czy mają odpowiednią pomoc i opiekę. To do nas należy ta sprawa. Ale mają to być już zupełnie inne relacje. Dlatego samo opuszczenie można rozpatrywać na dwóch płaszczyznach: fizycznej oraz psychicznej.

Opuszczenie fizyczne
Najlepiej by było, i jest to pewien ideał, żeby młodzi małżonkowie zamieszkali po ślubie oddzielnie od swoich rodziców. Jeżeli jest to bardzo trudne, to chociaż może warto przynajmniej na kilka miesięcy, co najmniej na pół roku tak właśnie zamieszkać. Jest to bowiem czas bardzo pożyteczny dla małżonków. Czas w którym mają oni szansę na stworzenie, zbudowanie własnego typu zachowań, które pozwolą im rozwiązywać wspólnie problemy, konflikty, a nawet przejść przez kryzysy.

Jest to umiejętność, która zaowocuje na całe późniejsze lata. Inaczej bowiem rodzice, mimo tego, że nas kochają, troszczą się o nas, a może właśnie dlatego, będą ingerować w nasz związek. Wyobraźmy sobie taką sytuację, że mamy dziecko, które bardzo kochamy i przychodzi jakiś obcy człowiek, a jego wizyta owocuje tym, że dzieci zaczynają się kłócić. Po czyjej stronie stanie rodzic? Po stronie swojego dziecka! A może tylko wyjątkowo, z uprzejmości, po stronie tej nowej osoby. Wielu rodziców niejednokrotnie wyznaje, że gdy są świadkami sprzeczek i kłótni małżeńskich w których uczestniczy ich dziecko już jako współmałżonek, to oni czują jak są podenerwowani i łapią się na tym, że się zastanawiają: „Jak ona może mówić tak do naszego syna?” To się dzieje zupełnie mimo woli. Albo gdy widzą, że któreś z nich ma smutną twarz, więc od razu pytają: „Co się stało?” Oni chcąc nie chcąc są zaangażowani emocjonalnie w to co się dzieje między nimi. I dlatego lepiej, żeby być z daleka. Młodzi ludzie muszą sami wypracować swój własny sposób radzenia sobie z konfliktami, nie mogą opierać się tylko na tym, co mówią rodzice. Mogą słuchać ich rad, mogą zwracać się do nich po poradę, ale muszą nauczyć się być samodzielni, bez wtrącania się rodziców.

Bardzo dobrze też jest, jeśli obok niezależności fizycznej istnieje również niezależność finansowa. Ponieważ obdarowywanie finansowe może również prowadzić do pewnego rodzaju zależności. Jeśli rodzice dają pieniądze na nasze utrzymanie, wynajmowanie mieszkania, czy na samochód, to będą oczekiwali pewnego rodzaju wdzięczności, najlepiej wyrażającej się całkowitym posłuszeństwem, podporządkowaniem ich planom. Więc czasami taka pomoc może być uzależniająca.

Opuszczenie psychiczne
To opuszczenie jest znacznie ważniejsze. Bardzo często wymaga ono przeprowadzenia poważnej i stanowczej rozmowy z naszymi rodzicami, która niejednokrotnie może zakończyć się obrażeniem lub gorzkimi słowami, ale później, jak doświadczenie wielu par wskazuje, wzajemne relacje układają się pomyślnie i wzorowo. Inaczej może mieć miejsce pewne uzależnienie. To uzależnienie przybiera bardzo różne formy,: synka mamusi, córeczki rodziców, mamusi, która dba tak bardzo, że wychodzi rano, przychodzi wieczorem, sprząta, układa, ścieli łóżko i decyduje nieraz o całym naszym losie.
Opuszczenie psychiczne oznacza ustanowienie wyodrębnionej, samodzielnej całości. Rodzice mogą stanowić źródło cennych informacji, pewnych wskazówek, ale nie mogą decydować o tym co młodzi małżonkowie mają robić i dokąd mają zmierzać razem.

Ogromnie ważną sprawą jest też stosunek do rodziców współmałżonka. Dlatego, że jesteśmy od dzieciństwa związani ze swoimi rodzicami i istnieje naturalna tendencja, żeby myśleć, że nasi rodzice są lepsi, bo ich znamy. No a do tego więcej pomagają nam, opiekują się, a rodzice współmałżonka to nie robią tego, tamtego, są niemili i mają jeszcze takie dziwne zwyczaje. Warto zatem siebie samego pilnować, żeby nawet w myślach nie porównywać rodziców swoich i współmałżonka. Jeżeli będziemy o tym myśleć, w końcu to się również ujawni na forum zewnętrznym i będziemy o tym mówić. A współmałżonek nie ma wpływu na to, w jakiej urodził się rodzinie. Jeżeli jego rodzice zachowują się niewłaściwie, pochodzą z marginesu, nadużywają alkoholu, czy doszli do majątku w niewłaściwy sposób, to on i tak nie może nic z tym zrobić.

Jeżeli krytykujemy rodziców współmałżonka, skutek jest taki, że ranimy naszego współmałżonka. I jeśli mówimy nawet tylko prawdę, on nie może na to nic odpowiedzieć. Skutek jest taki, że nasz współmałżonek będzie negatywnie ustosunkowany do nas. Nie do swoich rodziców tylko właśnie do ans. Nasz mąż czy żona widzą jacy są jego rodzice, ale nam nie wolno głośno tego potwierdzać. Warto więc nie porównywać co dali nam moi rodzice a co dali nam twoi rodzice, ile wysiłku wkładają w opiekę nad dziećmi moi rodzice, a ile twoi, jakie posiłki przygotowują, jak ich dom wygląda. Powstrzymajmy się od tego typu ocen, bo to niczemu nie służy. Oni mają prawo do tego, żeby prowadzić swoje życie, w swój sposób. Nawet, jeśli maja górę pieniędzy, nie maja żadnego obowiązku, żeby się nimi dzielić. Jeśli mają 5 samochodów, wcale nie muszą nam dawać tego samochodu, który może akurat jest nam potrzebny. Musimy pozwolić naszym rodzicom i rodzicom naszego współmałżonka po prostu być tym kim są i żyć tak jak oni chcą żyć. Jeśli mówimy coś na temat rodziny współmałżonka, podcinamy gałąź na której sami siedzimy. Dlatego, że on zawsze w swoim sercu będzie ich kochał, bo oni go wychowali.

Słyszałem kiedyś o takiej sytuacji. Kiedyś, kilka lat temu, kiedy jeszcze nie było takiego wyboru co do odzieży, na rynku pewna pani kupowała bluzki dla swojej i dla drugiej mamy – teściowej. Zastanawiała się jednak intensywnie, którą z dwóch bluzek ofiarować jednej mamie, a którą drugiej, ponieważ zdecydowanie jedna była ładniejsza, druga była brzydsza. Zastanawiała się co ma robić. Zaczęła rozmawiać z panią sprzedawczynią. I ona mówi: ”Co pani się zastanawia, da pani ta ładniejszą mamie, ta brzydszą teściowej.” Wtedy klientka zainterweniowała: „Czy pani wie co pani mówi? Przecież, gdyby tutaj był mój mąż usłyszałby coś dokładnie w konsekwencji przeciwnego!”

Zawsze nasi rodzice będą dla nas lepsi a rodzice współmałżonka będą lepsi w jego oczach. Nie porównujmy, nie krytykujmy, ale dokonajmy odłączenia ustanawiając niezależność. Utrzymujmy z nimi dobre relacje, zachęcajmy współmałżonka, żeby zadzwonił, żeby odwiedził, żebyśmy dowiedzieli się co się z nimi dzieje, ale musimy być w pełni niezależni.
Jeżeli to rozumiemy, to należy się pochylić nad drugim elementem z Bożego planu ratunkowego. Ale o tym następnym razem.

Photo credit: big-ashb via Foter.com / CC BY

O autorze

br. Piotr Zajączkowski

Kapłan Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów, doktor teologii z zakresu duszpasterstwa rodzin. Duszpasterz zakochanych, narzeczonych, małżeństw i rodzin. Rekolekcjonista i konferencjonista głównie z zakresu małżeństwa i rodziny. Doradca psychologiczny i terapeuta małżeństw (Counsellor). Twórca ogólnopolskiej inicjatywy pod nazwą "Kurs na Miłość" - warsztatów dla par. (www.kursnamilosc.pl)

Leave a Reply

%d bloggers like this: