Wiara

Być jak Zelia Martin

Zjeżdżając ruchomymi schodami w jednej z Krakowskich galerii handlowych, zobaczyłam migające reklamy Być jak… i tutaj padały nazwiska aktorek, piosenkarek, sportsmenek. Jako, że od dziecka nie kupuję takich ideałów, zaczęłam się pod nosem śmiać. Przecież wiem, że dla mnie od lat jest jasne kogo chcę naśladować, inna sprawa, że z marnym skutkiem.

Taka kobieta, która jest mi bliską, którą bym mogła podać jako przykład mej przyjaciółce od serca, na spotkanie z którą właśnie wtedy szłam. Ktoś bliski, cenny, ale ludzki i ułomny. Ktoś autentyczny, kto przebył drogę, kto zmęczył się nieco, kto musiał się wspinać i zbiegać ze stoku. Ktoś kto był przytłoczony, opluty i niezrozumiany, a jednak serdeczny, miły i dobrze czyniący. Ktoś kto nie myślał, że będzie przykładem dla innych. Kto kochał całym sercem, tracił i tęsknił.

Zelia Martin

Być jak… być jak… być jak Zelia Martin!!! Żadna z wymienionych gwiazd i gwiazdeczek nie może się równać z moją ukochaną Zelią. Nigdy nie kryłam się z miłością do niej, bo w zasadzie jak można kryć się z czymś tak czystym.

Być jak Zelia – kochająca męża całym sercem
Podziwiała go, była mu oddaną, wpatrzoną. Chociaż zdecydowanie temperamenty mieli inne, Zelia starała się był żoną spolegliwą. Zawsze miłe mi są słowa o bułeczkach dla dzieci, gdy Zelia wyznaje, iż ona jest skłonna kupować je dzieciom w niedzielę, czego Ludwik nie czyni i za to go podziwia (a ile z nas by zganiło mężów za to , że dzieciom się należy). W listach czuła, zawsze mówiąca i pisząca o Ludwiku jak o świętym człowieku, jak o swoim szczęściu „nasze uczucia były zawsze nastrojone na jeden ton”

Być jak Zelia – matka otwartego serca
Urodziła 9 dzieci, z czego przeżyło 5 córek. Marzyła o synu, który będzie misjonarzem. Dwóch synów jednak umarło. Zelia marzyła o kolejnych dzieciach. Powtarzała, że urodziła się po to by być matką, z ogromną czułością mówiła o dzieciach. Bije od niej pewność, że dzieci będą się pojawiać, a oni z Ludwikiem hojnie je przyjmować. „Mam ich (dzieci) już pięcioro, nie licząc tych, które jeszcze mogą przyjść, gdyż nie wątpię, że będę ich miała jeszcze troje, albo czworo”. Zdecydowanie nie była to sprawa prosta, ponieważ Zelia była chora na raka. Przyjmowanie więc przez nią kolejnych dzieci nie jest sprawą łatwą i potocznie oczywistą. Wszystkie oddawała Bogu, zarówno te które umierały, co niewątpliwie rozdzierało jej matczyne serce, jak i te, które przyszło jej zostawić. Nie mogła już zobaczyć ziemskimi oczami, jak potoczyły się pięknie ich losy.

Być jak Zelia – niewiasta ufająca
Wszystko oddawała Bogu! Cokolwiek się działo, powtarzała – Będzie jak Bóg da! Swoje problemy zdrowotne, cierpienia z nimi związane, problemy z dziećmi (szczególnie z Leonią), obawy o sprawy finansowe, o dalszą rodzinę. W każdej sytuacji szukała Bożego kierunku. I gdy po ludzku nic nie można było zrobić , ufała i czekała. „(…) dobry Bóg pomaga wszystkim, którzy w Nim ufność pokładają, i nie widziano nikogo, kogo by On zawiódł”

Dom rodzinny w Lisieux

Być jak Zelia – na straży wiary
Jej marzeniem jeszcze przed poznaniem Ludwika, było życie zakonne. Pan Bóg miał inne plany względem niej. (I Panu Bogu wielkie dzięki za to, dzięki temu mamy małą Tereskę!). Mój Boże! Ponieważ nie jestem godną być Twoją oblubienicą, wstąpię w związek małżeński, ażeby wypełnić Twoją wolę świętą, a wtedy, Boże mój, daj mi dużo dzieci i niech one wszystkie będą Tobie poświęcone. Pragnęła więc świętości na takiej drodze życia, na jakiej Pan Bóg ją postawi. Codzienna Eucharystia była jej silną tarczą. Modlitwa w rodzinie, myśli które wciąż zwracały się ku Najwyższemu. Taka nieustanna rozmowa podczas zwyczajnego dnia.

O silnej wierze Zelii, świadczy też odwaga w mówieniu prawdy. Gdy zarzucano jej, że znów spodziewa się dziecka, że znów kolejne dziecko im umarło, że to należy odczytać jako negatywny znak… Zelia wiedziała jakie są je zadania i jaka jest Boża prawda. Nie dała się zwieść. Twierdziła, że właśnie w tych trudach widać jeszcze wyraźniej, że Pan Bóg ich kocha, ufa im i oni mają bezgranicznie ufać Jemu.

Być jak Zelia
Często myślę, czy przykład jej życia nie jest zbyt słodki. Tak daleki od ludzkiej ułomności. Jednak doświadczenie podpowiada mi, że poza Panem Jezusem, Matką Bożą i św. Józefem trudno szukać na ziemi ludzi bez wad. Z całą pewnością Zelia je miała. Wczytując się w korespondencję rodzinną, można zobaczyć kobietę, która jest pewna siebie, doradzająca z siłą charakteru i pełnym przekonaniem. Przecież każdego z nas dotyka pycha i każdy z nas popełnia błędy.

Być jak Zelia, nie znaczy być chodzącym lukrem na nadętej drożdżowej babce, lecz być w głębokiej przyjaźni z Bogiem. A jeśli brak tej przyjaźni, jeśli to dopiero początek, to zrobić co się da, by mieć siłę na częste powroty… Powroty na tę drogę ku jedności. Za cel stawiając sobie niebo! Pragnąć świętości całkowicie na serio. Pan Bóg widząc serce które Go pragnie, zawsze na takie pragnienie odpowiada. Tak jak w przypadku Zelii. Niech będzie ona nam dobrym przykładem.

Na zdjęciu powyżej: Zelia z mężem Ludwikiem 

O autorze

Iga Stolar-Łypczak

Żona. Matka. Familistka. Studia UKSW i KID. Założycielka klubu "Karmelowe dzieci". Poza duchowością karmelitańska interesuje się angelologia i nauką o czyśćcu. Wielbicielka kuchni włoskiej, bezglutenowej i własnych wypieków. Uwielbia czytać. Ma słabość do mantylek, kawy, czarnej herbaty i rodzin wielodzietnych.

1 Komentarz

Leave a Reply

%d bloggers like this: