Małżeństwo

Czego nam brakuje w małżeństwie

Czy ktokolwiek patrząc na nich z boku rozważa ile razy w życiu pokłócili się, stali naprzeciw siebie wyrzucając z prędkością karabinu maszynowego złe słowa albo ile razy stali na granicy decyzji o rozstaniu?

Kiedy widzę w parku parę staruszków siedzącą na ławce przytuloną do siebie ramie w ramę, albo gdy mijam taką dwójkę w biegu do sklepu, a oni idąc wolniutko trzymają się za ręce w głowie rodzi mi się pytanie jak będzie wyglądać moje małżeństwo kiedy będziemy do nich podobni. Zresztą czy ktokolwiek inny patrząc na nich z boku rozważa ile razy w życiu pokłócili się, stali naprzeciw siebie wyrzucając z prędkością karabinu maszynowego złe słowa albo ile razy stali na granicy decyzji o rozstaniu? Raczej ogarnia nas wzruszenie i tęsknota za czułością.

Nie chodzi przecież o to, że nasze małżeństwo jest nieudane, że nie kochamy męża czy żony. Po prostu czasem zapędzeni w wirze życia stajemy się twardzi, zorganizowani i przytłoczeni ilością obowiązków. Nagle wydaje się nam, że łączy nas już tylko lista zakupów, konieczne wizyty z dzieckiem u ortodonty i suche relacje z dnia w pracy. Wtedy każde zgarbienie pleców męża, każde jego odwrócenie głowy w drugą stronę, gdy prosisz o drobną choćby pomoc rodzi wewnętrzny ból i żal. Wtedy każda niebaczna uwaga żony, każdy jej gorzki uśmiech gdy coś mówisz budzi w tobie złość i przykre myśli. A emocje rosną, gromadzą się i bąbelkują jak mydlana piana. Czasem jedynym rozwiązaniem bywa solidna awantura, która pozwoli zejść i opaść emocjom. Taka prawdziwa awantura ze wszystkimi jej elementami, z każdym: „bo ty, zawsze..”, „ja nigdy..”, „gdybyś choć raz…”, „mogłabyś posłuchać?”. Taka awantura właściwie nie wiadomo o co, a tak naprawdę o wszystko, taka na końcu której już właściwie nie wiadomo od czego się zaczęło. A zaczęło się od tego, że on już bardzo dawno nie powiedział do niej „moja piękna”, a ona nie znalazła od tygodni czasu by się do niego przytulić, gdy skończył naprawiać jakąś drobną usterkę w domu. Po prostu zaczęło się od braku czułości. Po takim wybuchu znowu przez jakiś czas pamiętamy o sobie, o pogłaskaniu, przytuleniu, miłym słowie. Aż do czasu, gdy znowu zachoruje dziecko, gdy samochód zepsuje się kolejny raz, gdy lista rzeczy do zrobienia przerośnie nasze możliwości, gdy…

Nie jestem psychologiem więc piszę tylko o tym czego doświadczam. Wierzę, że gdzieś tam są ludzie, którzy swoje małżeńskie problemy rozwiązują tylko na drodze dyplomacji, pertraktacji i sensownej rozmowy. Wierzę, bo i mnie czasem tak się udaje. I jestem z tego zadowolona. Ale w gruncie rzeczy jestem też zadowolona jeśli odkryjemy to czego nam w małżeństwie brakuje nawet na wojennej ścieżce.

Czy kiedyś będziemy, jako para staruszków trzymając się za ręce, wzruszali tych którzy nas mijają? Mocno wierzę, że tak. Szczególnie, gdy mój maż mówi do mnie: „moja piękna”, choć na mojej twarzy widać już upływ lat, a we włosach pierwsze srebro.

Foto: Ian MacKenzie/Flickr/CC BY 2.0

O autorze

Dagmara Kamińska

Mężatka z wieloletnim stażem, mama siedmiu synów i jednej córki, pisywała na portalu wPolityce oraz Deon. Obecnie studiuje pedagogikę i prowadzi edukację domową niepełnosprawnego syna. Konkursomaniaczka mająca na koncie dziesiątki jeśli nie setki konkursowych nagród, począwszy od domowych drobiazgów, a na samochodzie skończywszy.

Leave a Reply

%d bloggers like this: