Wiara

Ewangelia i ja

Teoria Trzech Teatrów

Codziennie nagrywam komentarz do Ewangelii i codziennie przeżywam to samo – jestem niezadowolony. To znaczy: czuję, że znowu nie powiedziałem tego, co chciałem powiedzieć. Co ciekawe, jestem nawet zadowolony z tego mojego braku zadowolenia. Gorzej byłoby, gdybym był zadowolony, bo to prosta droga ku zgubie. Dzisiaj jest podobnie. Wyjaśniałem fragment Ewangelii o grzechu, sprawiedliwości i sądzie… i jeszcze o tym, który jest władcą tego świata. I jest ojcem kłamstwa. O szatanie. W Księdze Hioba szatan nazwany jest oskarżycielem człowieka, więc jak to możliwe – perorowałem o poranku – że człowiek staje się obrońcą szatana? No cóż, od początku świata gatunek ludzki dzieli się na dzieci Boże oraz dzieci ciemności. Możesz być uczniem Chrystusa albo sługą diabła.

W Polsce, Ojczyźnie świętej Faustyny, świętego Maksymiliana i świętego Jana Pawła II (i sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, nie zapominajmy o Prymasie Tysiąclecia, wszak dzisiaj jego dzień), coraz więcej takich “obrońców” szatana, którzy ogłaszają innym, że są katolikami, ale… profanacja ich nie oburza. Nie gorszy. Nie zasmuca. Nie przeraża. A zatem: zapraszamy na codzienne zawody w szarganiu świętości! Niestety, coraz więcej takich nowoczesnych Polaków.

Daniel, młodzieniec pełen Ducha Bożego, patrząc na tę obłudną grupę czcicieli “ojca kłamstwa”, zawoła: Dobrze! Kłamiecie na własną zgubę! Już bowiem anioł Boży z mieczem czeka, by was rozciąć na dwoje! Co…? Że to Stary Testament, a w Nowym stoi inaczej? Więcej łagodności dla subtelnych interpretacji nowoczesnego pseudokatolika? W Nowym Testamencie czytamy to samo: O, synu diabelski, pełen wszelkiej zdrady i wszelkiej przewrotności, wrogu wszelkiej sprawiedliwości, czyż nie zaprzestaniesz wykrzywiać prostych dróg Pańskich? To słowa świętego Pawła do Elimasa, zapisane w księdze Dziejów Apostolskich (wiem, wiem, słodsze dla ucha są frazy o miłości, skierowane do Koryntian, że cierpliwa, że łaskawa, że przebacza i nie unosi się gniewem).

Zostawmy jednak pełnych pychy szatańskiej elimasów (i innych zwolenników bezbożności), by postawić właściwe pytanie: skąd taki bezbożnik na naszej świętej polskiej ziemi? Skąd diabeł pomiędzy krzyżem na Giewoncie a falami Bałtyku? Skąd pomysł, by porzucić Dobrego Pasterza i sprzymierzyć się ze stadem wilków? Nie wiem, pytaj bezbożnika, ale on albo nie odpowie, albo udzieli oszukańczej odpowiedzi. Mam jednak swoją teorię, którą roboczo nazwałem Teorią Trzech Teatrów.

Diabeł, którego znamy jako “kusiciela” z Księgi Rodzaju i jako “oskarżyciela” z Księgi Hioba, nie przybywa pośród bicia dzwonów i okrzyków hosanna. Na początku jest, sięgnijmy po znaną wypowiedź księdza redaktora, “diabełkiem jasełkowym”. Mały Jasio niecierpliwie czeka na swoją rolę. Ania zagra aniołka, Bartek będzie pastuszkiem, a Michał owieczką. Tymczasem Jasio – jemu przypadła rola diabełka. Niezadowolony, niczym młody Jean Paul Sartre, postanawia “nie przyjść” na szkolne przedstawienie, gdy nieoczekiwanie… Ja wam pokażę diabła! Zagram tak, że wszyscy z zachwytem będą patrzeć tylko na mnie. Wielka rola małego aktora. A wiadomo: czego się mały Jasio nauczy, tym stary Jan trąci. Trąci diabłem, a traci tęsknotę za niebem. Cóż tam niebo, wszak władca tego świata zapewni mu dostatek i szczęście. To teatr pierwszy.

W drugim John (czyli nasz stary znajomy, grający diabła w szkolnych jasełkach) staje na scenie prawdziwego teatru. Pośród rzeszy artystów przewodzi, raz po raz eksplodując transgresywnym ujęciem starych tematów, dokonując perwersyjnych parafraz klasyki w imię wolności artystycznej, w której “Genialny Joh Creator” staje się nowym bogiem. Ciągle nowe wersje świata i człowieka, intrygujące i szalone, bowiem na scenie nie wolno marnować czasu na banalne i ograne tematy. Dobroć i wierność, pobożność i prawość – nikogo dzisiaj nie zainteresują. Zamiast nudzić się z Bogiem, wyruszajmy w pełną przygód podróż z… Sza…! To niespodzianka! W ten sposób reklamuje się Maesto John. Giovanni Mag. Johann alias Mefisto.

Ten trzeci teatr to nasze dzisiaj. Ludzkość stojąca pod Murami Apokalipsy. Bezbożna “sztuka”, która prowadzi nieustającą wojnę ze wszystkim, co Boże, dokonuje transferu swojej bezbożności w dusze milionów ludzi. Następuje teatralizacja świata. Z oddali słychać słodkie syknięcie węża: I ty możesz stać się królem świata. Wystarczy, byś rzucił się w moje ramiona. I przestań słuchać słów tego żebraka z Nazaretu!

Trzy teatry. I jedno życie. I jeszcze dwa wersety z Apokalipsy. Ostatniej księgi Pisma.

Kto krzywdzi, niech jeszcze krzywdę wyrządzi i plugawy niech się jeszcze splugawi,

a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość,

a święty niechaj się jeszcze uświęci.

Oto przyjdę niebawem, a moja zapłata jest ze Mną,

by tak każdemu odpłacić, jaka jest jego praca.

(Ap 22, 11-12)

O autorze

ks. Stefan Radziszewski

urodzony w 1971 r., dr hab. teologii, dr nauk humanistycznych, prefekt kieleckiego Nazaretu; miłośnik św. Brygidy Szwedzkiej i jej "Tajemnicy szczęścia" oraz "Żółtego zeszytu" św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Czciciel s. Wandy od Aniołów. Od 4 listopada 2020 r. odpowiedzialny za życie duchowe Parafii Przemienienia Pańskiego w Białogonie. Najważniejsze publikacje: "Kamieńska ostiumiczna" (2011), "Siedem kamyków wiary" (2015), "Pedagogia w świecie literatury" (2017), "777 spojrzeń w niebo" (2018).

Leave a Reply

%d bloggers like this: