Być mamą, być tatą

Gadżety wielomatki i jeszcze Ktoś

Prababki prały na tarze, babki w wodzie ze studni, matki w misce czy Frani. My mamy łatwiej. Różne sprzęty, wynalazki, gadżety pomagają ogarnąć codzienność. (Choć tu, w nawiasie, nie omieszkam stwierdzić, że cywilizacja, dając wiele, zabiera nam czas i uwagę, niekiedy nadgryza relacje.)

Podzielę się z Wami listą moich wspomagaczy ogarniania dość licznej gromadki.

Pralka. Wiadomo. Bez niej ani rusz. Ale cudnie, że ktoś wymyślił do użytku domowego pralki na więcej niż 5 kg wsadu. A i programy z oszczędnością czasu (na to mniej zadżemione pranko ;), żeby zdążyć przed północą.  Moim sprzymierzeńcem w praniu jest suszarka. Moja psiapsiółka 🙂 Wieszać nie muszę, rozstawiać po kątach nie muszę, martwić się, że nie wyschną spodnie do biegania na mężowy trening też nie muszę, planować przerwy wojażowe w czasie wakacji pod kątem prania także, martwić się o portki dla odpieluchowywanego dzidka również. No i na tę stertę pod sufit nie muszę już patrzeć. Ponadto odzież prawie jak wyprasowana, a z pewnością mięciutka i przyjemna.

Nie wiedziałam nawet, że tak potrzebuję tego sprzętu, dopóty nie zostaliśmy nim obdarowani przez przyjaciół.(Dzięki!!!) A mężuś, umieszczając suszarkę na pralce, sprawił mi wysuwaną półeczkę, na której stawiam miskę z mokrym praniem lub składam już suche (wcześniej bez tej wygody, nie byłam zmobilizowana, żeby od razu składać pranie).

Teraz zapraszam do kuchni.  Stoi tu zmywarka. Aż strach pomyśleć, jak długa musiałaby być doba, gdyby nie ona. Towarzyszy mi od narodzin trzeciego dziecka (to już ponad pół dekady), a wciąż odczuwam wdzięczność, że mąż ją kupił.

Znajduje się tu też siedzonko do karmienia z tacką zakładane na krzesło, składane do niewielkich rozmiarów i lekkie. Idealne na małe przestrzenie, wygodne przy uprawianiu turystyki, czy nawet na proszonym obiedzie. Nasze to obieżyświat. W drodze na rekolekcje do Mrzeżyna, zatrzymaliśmy się na kilka dni u przyjaciół w Poznaniu, a ono pojechało do Szczecina, zostając w pociągu, po licznych (baaardzo) rozmowach telefonicznych z przedstawicielami różnych jednostek PKP, błaganiach i negocjacjach, spotkaniu się z nieugiętością konduktorów, kierowników pociągów oraz z życzliwością Pani Zawiadowcy ze Szczecina oraz Pana Maszynisty, wróciło do serca Wielkopolski i dalej podróżowało z nami, by szczęśliwie osiąść na krześle w mieszkaniu na warszawskiej Woli.

Zostając przy gadżetach związanych z posiłkami, to bardzo sobie cenię  poduszkę do karmienia. Moja jest zapinana, co daje niezwykłe odciążenie dla pleców i rąk. Ma też małą kieszonkę. Ten model jest trudno dostępny w Polsce i trafił do mnie przez przypadek na krótki okres przy drugim dziecku. Potem przekopałam internet i dla kolejnych trzech bobasków mam ją! Moje dzieci należą do nieodkładalnych, dlatego na dłuższe spotkania wymagające siedzenia to idealne rozwiązanie – niemowlę po zakończeniu ssania, wygodnie dla siebie i mamy może spać.

Drobiazgi z tej samej branży to nieróbki 😉 Powszechnie znany kubek  niekapek oraz coś nowego niewysypek. Prawda, że go nie znaliście? To mały pojemniczek z miękką perforowaną nakrywką, której budowa pozwala małym paluszkom wydobywać rodzynki, chrupki, czy inne przysmaki, a utrudnia ich wysypywanie. Świetna sprawa na spacer.

A jeśli już o wyjściu na dwór mowa, to przy małej różnicy wieku dzieci, dla mnie, niezbędny jest podwójny wózek. Nie dałabym rady bez niego zrobić wielu rzeczy, np. zakupów.

Wiecie, bardzo lubię te przedmioty. Ułatwiają mi codzienne obowiązki, oraz umożliwiają przyjemności. Ale nie są niezbędne.

Niezbędny jest mój MĄŻ. Nie myślcie, że zaprezentuję go  tu jako kolejny gadżet, czy robota do noszenia siat, przewijania pup, czy jako czytnik dziecięcej literatury 😉 Nie. Rola mojego męża w ułatwianiu mi prowadzenia domu to coś znacznie więcej. Daję radę ogarnąć codzienność ze względu na jego wdzięczność, docenienie mojej pracy i pobłażliwość, że mimo tylu udogodnień nie jestem perfekcyjną panią domu 🙂

I <3 T

Photo credit: Helga Weber via Foter.com / CC BY-ND

O autorze

Maria Sowińska

Jest szczęśliwą żoną oraz mamą szóstki dzieci na ziemi i trojga u Pana Boga. Ukończyła filologię polską jako wielbicielka pragmatyki językowej. Prowadzi firmę Dobra Fala i jest wydawcą wrodzinie.pl. Lubi las, długie spacery, spotkania z ludźmi i gry planszowe – szczególnie z mężem.

Leave a Reply

%d bloggers like this: