Rodzina

Gdybym tylko mogła

Czasem budzę się rano z przekonaniem, że gdybym tylko mogło to zmieniłabym świat. Na lepsze oczywiście! Wstaję pełna wściekłej energii i rzucam wyzwanie wszystkiemu temu, co mi się nie podoba. A nie podoba mi się wiele rzeczy. Na przykład to, że dzieciaki za długo grzebią się z wyjściem do szkoły. Albo, że na pytanie „na którą lekcje idziesz?” odpowiadają „a która godzina?”. Nie podoba mi się bałagan w pokojach, stosy prania zalegające ogromniasty kosz w łazience, a jeszcze bardziej te w salonie czekające na uprasowanie lub chociażby poskładanie. Zdecydowanie nie podoba mi się mąż, bo spieszy się do pracy i tylko pogania zamiast pomóc. Nawet kot mi się nie podoba mimo, że przecież uwielbiam rude koty. Ale ten ciągle plącze się pod nogami i przeraźliwie miauczy bojąc się, że w zapale zmieniania świata na lepsze zapomnę nalać mu do miski mleka. I nie podoba mi się zapomniany na kredensie rachunek za prąd, za który przelew powinien być zrobiony do wczoraj.

Tak więc zaczynam zmieniać świat. Na lepsze oczywiście! Najpierw bez pytania o godzinę rozpoczęcia lekcji wyrzucam wszystkich z łóżek. Grożąc okrutnym sankcjami zmuszam do błyskawicznego przygotowania się do opuszczenia domu tych, którzy muszą go opuścić, a pozostałych zaganiam do robienia generalnych porządków: „bo skoro macie czas na spanie to i na sprzątanie się znajdzie”. W tempie huraganu, uderzając hałaśliwie plastikową miską o wszystko wokoło opróżniam pralkę z tego co się właśnie uprało, a następnie zapełniam ją tym co wydobyłam z kosza i nastawiam kolejny program. Z prędkością kierowcy formuły pierwszej pojawiam się w salonie i zaczynam składać suche pranie pokrzykując do męża, żeby sam sobie robił kawę, bo ja nie mam czasu, bo przecież jeszcze muszę… Tu następuje lista rzeczy, które powinnam wykonać, by zmienić świat na lepsze. Między innym wymieniam niezapłacony rachunek za prąd i konieczność nalania mleka „temu głupiemu kotu”.

W swoim zafiksowaniu na konieczność poprawy świata, gdzieś kątem ucha słyszę, że mąż zapłacił rachunek wczoraj wieczorem, a kot pobrzękuje pustą już miseczką, do której jakaś dobra dusza zdążyła mu nalać mleka. Powolutku dociera do mnie, że świat zmienia się na lepsze bez mojego udziału. Dzieciaki „wyciekają z domu” pocieszając się wzajemnie, że zanim będą z powrotem humor mi wróci. Mąż zabiera najmłodszych do samochodu pomijając wypicie porannej kawy. Kot śpi w swoim ulubionym miejscu na sofie. I tylko stosy prania do poskładania wciąż czekają na swoje miejsce w szafach.

W głowie świdruje mi pytanie: co takiego zmieniłam dzisiaj w świeci na lepsze? Eh, chyba jutrzejszą zmianę świata zacznę od siebie. Może jakaś dieta, albo fryzjer? Albo nie. Lepiej zastosuję zasadę moich dzieci: „Jak wstajesz z wyra to pamiętaj… najpierw prawa gira.” Przekładając to na bliższy memu patrzeniu na świat język, jutro zacznę dzień od podziękowania Stwórcy za wszystko co mi daje, od prośby o cierpliwość i siły, o umiejętność kochania najbliższych i rezygnacji z siebie w każdej sytuacji. Bo zmiany na lepsze zawsze najlepiej zaczynać od siebie.

O autorze

Dagmara Kamińska

Mężatka z wieloletnim stażem, mama siedmiu synów i jednej córki, pisywała na portalu wPolityce oraz Deon. Obecnie studiuje pedagogikę i prowadzi edukację domową niepełnosprawnego syna. Konkursomaniaczka mająca na koncie dziesiątki jeśli nie setki konkursowych nagród, począwszy od domowych drobiazgów, a na samochodzie skończywszy.

Leave a Reply

%d bloggers like this: