Społeczeństwo

Korona (albo włos) Ci z głowy nie spadnie

Czytam doniesienia medialne nta temat koronawirusa i myślę.
Czy to kolejne budowanie napięcia, czy dzieje się coś poważnego? Robić zapasy na czarną godzinę, czy nie przesadzać? Przygotowywać się na izolację w domu , czy to tylko zbiorowa histeria?

Wczoraj w supermarkecie niedaleko mojego domu ludzie wykupili cały zapas mydła. Półki wyglądały jak w stanie wojennym. Jak kruche jest to wszystko na czym budujemy swoje życie. Tkwimy w przekonaniu, że wszystko jest takie oczywiste. Skończył się chleb – zaraz kupię, zepsuła się pralka – siadam do Internetu, zamawiam nową i mam ją za dwa dni. Robię zakupy, przelewam pieniądze przez Internet. Kończy się paliwo – jadę zatankować.

A gdyby tak… Gdyby wyobrazić sobie, że przecież tego co dziś jest, jutro może nie być. Choćby Internetu, prądu, towarów w sklepach (także tych internetowych). Myślisz czasem o tym? Pieniądze, które uzbierałeś w banku stają się nic nie warte, albo nagle nie masz do nich dostępu. I co wtedy? A może nie możesz wyjść na ulicę, bo wirus, bo zamieszki, bo coś jeszcze?

Czytam książkę o losach polskiej arystokracji w czasach wojny. Mieli piękne pałace, służbę. I co z tego kiedy któregoś dnia przyszedł Niemiec (albo Ruski) i kazał im wyjeżdżać z jedną torbą, a sam przejmował ich domy, pałace, ogrody. Tak niewiele jest warte to wszystko czym się otaczamy.

Mało kto z nas pamięta czasy wojny, coraz mniej młodych osób pamięta choćby stan wojenny. Ja go pamiętam, ale byłam wówczas dzieckiem i nie musiałam się o nic martwić, bo robili to za mnie rodzice. To robi różnicę, prawda? Nigdy nie musiałam drżeć o przetrwanie, zbierać odpadków do zjedzenia, przemycać dzieci, uciekać w celu bezpiecznego schronienia. Nawet nie umiem sobie tego wyobrazić.

Pojechałam do sklepu, w głowie krążyły mi różne myśli i przy kasie zorientowałam się, że napakowałam wózek do pełna (co mi się praktycznie nie zdarza, mimo sporej rodziny). Bo tego wezmę trzy sztuki więcej, tego dwie, tak na wszelki wypadek. Ech…

Nie wiem co myśleć. Tylko spokój może nas uratować. I modlitwa, albo przede wszystkim ona. Na kolana i różaniec w dłoń. Jesteśmy tylko pyłem i niewiele od nas zależy. Na szczęście jest ON i w nim nasza nadzieja, że włos nam z głowy nie spadnie, a tam dalej czeka na nas już tylko wieczne szczęście.

 

Photo by Bruno Kelzer on Unsplash

O autorze

Anna Brzostek

Żona i mama czwórki dzieci. We wspólnocie Domowego Kościoła. Edukator domowy oraz redaktor. Przez kilkanaście lat zawodowo zajmowała się komunikacją z klientami i zarządzaniem kryzysowym. Lubi wspólne wieczorne oglądanie filmów z mężem oraz zwiedzanie Polski. Relaksuje się gotując, piekąc chleby i czytając książki podróżnicze oraz żywoty świętych.

Leave a Reply

%d bloggers like this: