Dzieci

Licytacje, to są licytacje…

Zakończenie roku szkolnego. Na fejsbuku pojawiają się zdjęcia dumnych rodziców… tu świadectwo z czerwonym paskiem, tam dyplom, jeszcze gdzie indziej sterta nagród…

Z całego serca gratuluję wszystkim rodzicom fantastycznych pociech. WSZYSTKIM. Nie tylko tym, które mają świadectwo z najlepszymi ocenami, ale również tym, gdzie na tym błękitnym papierku pojawiły się dwóje, tróje… gdzie ocena z zachowania często jest niewspółmierna do tego, jak nasze dziecko się rzeczywiście zachowuje… Gratuluję z całego serca, bo każde dziecko jest WYJĄTKOWE! Ale do rzeczy…

Tylko od razu piszę, żeby nie było, żal i zazdrość nie ściskają żadnej z części mego ciała. Piszę jako rodzic, dla którego ten papier, zwany potocznie świadectwem, jest istotny o tyle, o ile odzwierciedla rzeczywistą wiedzę, pasje, marzenia. Tak, tak. Świadectwo powinno odzwierciedlać marzenia i pasje. Jak? O ile znam dzieci znajomych, wśród nich jest może garstka wybitnie uzdolnionych we wszystkich możliwych dziedzinach dostępnych w ramach edukacji powszechnej. Większość dzieci przejawia jednak talent w jednym lub kilku kierunkach, a niekoniecznie we wszystkich. I jeśli nasze dziecko kocha matmę, a polski mu nie leży, to odpuśćmy. To nie oznacza, że ma być gamoniem nie potrafiącym sklecić poprawnego zdania w języku ojczystym. Absolutnie nie, ale jako rodzice pozwólmy mu pewnych rzeczy nie wiedzieć, pozwólmy mu nie być najlepszym, bo wyścig, bo czerwony pasek, bo musi być super ocena. Musi? Czyżby? A kto tak powiedział? Bo dziecko koleżanki będzie lepsze? Ale w czym? Jeśli dziecko ma zakuwać cały rok, tylko po to, żeby spełnić ambicje, żeby mieć ten czerwony pasek dla świętego spokoju, żeby starzy byli szczęśliwi, a przez to nie ma czasu na rozwijanie swoich pasji, to jaki to ma sens? Na świadectwie powinno być dokładnie widać, że Janek marzy o zostaniu lekarzem, bo z biologii i chemii ma 6. A Marysia chce zostać malarką, ma średnią 3,8, ale maluje przepięknie i z plastyki ma 6.

Droga Mamo, Drogi Tato, chcecie dla swoich dzieci jak najlepiej. 10 fakultetów, kilka języków obcych, najlepsze oceny, najwyższa średnia… tylko co to da? czy będą w przyszłości szczęśliwi? Czy praca, którą będą wykonywać będzie ich pasją? Czy będzie im sprawiała radość? Zwolnijcie na chwilę, pozwólcie dzieciom złapać oddech, pozwólcie im nie być najlepszymi we wszystkich dziedzinach. Przecież tak często, kupując jakiś super-hiper sprzęt do domu, mówimy „jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Czy przypadkiem nie dzieje się tak z dziećmi?  Zastanówcie się, kim będą za 10-20 lat. Czy nie warto czasem odpuścić… a przecież kochać będziecie nadal tak samo…

O autorze

Honorata Baran

Żona i mama trójki dzieci. W wolnych chwilach scrapuje i szyje. Lubi piec, gorzej z gotowaniem, ale i z tym sobie radzi :) Szczęśliwa. Z założenia :) Ten typ tak ma :)

Leave a Reply

%d bloggers like this: