Przygotowanie do małżeństwa

Czy małżeństwo to łatwa droga?

Właściwie najprościej na zadane w tytule pytanie byłoby odpowiedzieć NIE i pewnie większość z czytelników mających jaką taką znajomość tematu z tym stwierdzeniem by się zgodziła. Ale jeżeli jest ktokolwiek kto ma w tej kwestii wątpliwości to postaram się szybko je rozwiać.

Zwykle na początku wszystko wydaje się proste – ona w jego oczach jest wzorem wszelkich cnót, a on w jej wyobraźni to ów rycerz na białym koniu przybywający wyzwolić księżniczkę. Chemia działa, endorfiny (hormony szczęścia) sprawiają, że świat wokół nabiera koloru, życie zyskuje nowy sens, a każda sprawa staje się prosta. I kiedy on spóźnia się na spotkanie, ona rozumie, że zatrzymały go jakieś naprawdę poważne sprawy, a on z kolei rozumie, że skrzywdził ją ogromnie tym kilkunastominutowym spóźnieniem i czuje się w obowiązku jakoś to wynagrodzić więc przychodzi z bukietem kwiatów. W małżeństwie sprawy zaczynają wyglądać trochę inaczej. On zamiast ogromu jej zalet wkrótce dostrzega nieumiejętność prowadzenia domu, stosy niewyprasowanego prania, spóźniony obiad i brak ochoty na seks, a ona zamiast księcia widzi egoistę, który skupia się tylko na swoich potrzebach i ani myśli wyzwolić ją z czegokolwiek, a wręcz odwrotnie nieustannie wymaga uwagi i pomocy.

Kiedy on spóźnia się do domu po pracy, ona już nie chce go rozumieć, czuje się lekceważona i zarobiona w wyniku czego okazuje mu swoje niezadowolenie, a on dziwi się takiemu zachowaniu i całkowicie zapomina o kwiatach.

Świetnie zresztą obrazuje to wiersz Tuwima „Spóźniony Słowik” w którym biedna pani Słowikowa przygotowała dla męża kolację oczekując podziwu i podziękowania, ale gdy małżonek spóźnia się powoli wpada w rozpacz wyobrażając sobie co najgorsze do chwili, gdy nagle zjawia się on:

„Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze…
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: „Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!”

Chyba możecie dopowiedzieć sobie resztę tej historii: awantura, ciche dni, może wyjazd do mamusi – wszystko zależy od temperamentu tej pary słowików. I od tej pory być może Pan Słowik będzie wracał na kolację punktualnie, ale już nie przyjdzie mu do głowy by opowiadać żonce o pięknie wieczoru, o tym co się wydarzyło w pracy, raczej zje, podziękuje i włączy TV.

Inną stronę tej samej sytuacji przedstawia stary dowcip:
W kilka dni po ślubie młoda żona przeziębiła się. Mąż poruszony jej stanem szybciutko zaparzył malinową herbatkę, przygotował łóżko i termofor, otulił ją kocem. Po pięciu latach małżeństwa w takiej samej sytuacji mąż mówi: „Słuchaj, skoro jesteś chora to zaparz sobie herbatę, weź termofor i połóż się do łóżka”, a po piętnastu ten sam mąż w tej samej sytuacji mówi: „Nie kichaj tu przy mnie, bo mnie zarazisz”.

I tak z roku na rok żona zaczyna sama dbać o siebie, ma swoje sprawy, swoje życie i oddala się od tego najbliższego jej człowieka.

Czy chcę was zniechęcić do małżeństwa? Nie, ale mocno wierzę, że warto jest uświadomić sobie od samego początku, że małżeństwo jest sprawą trudną, że budowanie jedynie na wyobrażeniach i marzeniach sprawia, iż szybko się rozczarujemy i będziemy musieli przebyć „drogę przez mękę”, a jeżeli nasze małżeństwo nie jest oparte na solidnych fundamentach to wkrótce zaświta nad nami groźba rozwodu. Czy jest na to sposób? Owszem. Trzeba przed podjęciem tej decyzji o małżeństwie głęboko się zastanowić, pozostawić sobie czas na poznanie tej drugiej osoby, ustalić hierarchię wartości. Warto zobaczyć jej dom, poznać matkę i ojca, dowiedzieć się czy łączy was czy dzieli religia i mówić szczerze o sobie i swoich problemach. Może wyda się to dziwne, ale wspólne mieszkanie przed ślubem czy seks przedmałżeński wcale nie ułatwiają wejścia w małżeństwo. Powstaje bowiem silne uzależnienie afektywne, które utrudnia podjęcie decyzji w kwestii czy powinniśmy czy też nie zawrzeć małżeństwo. Mieszkając razem, współżyjąc seksualnie budujemy relacje, które same w sobie wykluczają wolność decyzji. I mimo, że wydawało nam się że tak będzie najprościej, że się dobrze poznamy to życie jest już wspólne i niesie za sobą wszelkie tego konsekwencje pozostawiając niezatarte ślady w naszych emocjach.

Zawarcie małżeństwa to bardzo ważna decyzja, której konsekwencje będziecie już zawsze nosić.
I mówi Wam to mężatka z dwudziestopięcioletnim stażem, która weszła w małżeństwo patrząc na świat przez ”różowe okulary” i powyższą historię w większości sprawdziła i przerobiła osobiście.

Photo: Foter.com / CC0

O autorze

Dagmara Kamińska

Mężatka z wieloletnim stażem, mama siedmiu synów i jednej córki, pisywała na portalu wPolityce oraz Deon. Obecnie studiuje pedagogikę i prowadzi edukację domową niepełnosprawnego syna. Konkursomaniaczka mająca na koncie dziesiątki jeśli nie setki konkursowych nagród, począwszy od domowych drobiazgów, a na samochodzie skończywszy.

Leave a Reply

%d bloggers like this: