Wiara

Miłość pragnie Ciebie

Wiele biblijnych obrazów opisuje nasz stosunek do Boga. Jesteśmy przestawiani jako Jego dzieci, owce, latorośle, glina w ręku garncarza, a także jesteśmy Jego przyjaciółmi czy dziedzicami Królestwa Bożego. Prorok Izajasz porównuje naszą relację do jeszcze innej rzeczywistości, poza tymi opisanymi wcześniej. I dodajmy to, rzeczywistości szokującej.

Co takiego ma do powiedzenia? Pisze on: Małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, któremu na imię Pan Zastępów (Iz 54, 4). Natomiast w dalszych rozdziałach swojej księgi dodaje: Bo jak młodzieniec poślubi dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi, i jak oblubieniec cieszy się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje. (Iz 62, 5) Czy ten wielki prorok Starego Testamentu opisuje naszą więź do Stwórcy jako wspólnotę małżeńską? Tak, on to właśnie robi! Czy zatem Król Wszechświata, Alfa i Omega, Początek i Koniec, może być moim… ukochanym? Po ustaniu pierwszego wstrząsu zaglądam jeszcze raz do Pisma Świętego. Mój wzrok pada na tajemniczo brzmiącą księgę o tytule Pieśń nad Pieśniami. Zaczynam czytać. Po chwili uderzają mnie słowa: O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja. (PnP 1, 15) Czy w ten sposób Bóg zwraca się do stworzonej przez siebie duszy? Okazuje się, że pieśń króla Salomona zamieszczona mniej więcej pośrodku Starego Testamentu jest obrazem miłości Pana do Izraela, czyli… do każdego człowieka z osobna. To naprawdę niesamowite. Warto tutaj wspomnieć, że wielu świętych ukazywało otwarcie oblubieńczy charakter swojego życia wewnętrznego. W pismach świętej Faustyny, świętej Matki Teresy czy Jana od Krzyża czytamy zwroty wyraźnie świadczące o wielkiej zażyłości ze Stwórcą. Czasem można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z poezją miłosną, nie zaś z lekturą duchową.

Zawsze, kiedy gdzieś mijam siostrę zakonną, w głowie pojawiają się pełne podziwu słowa: Oto oblubienica Chrystusa, całkowicie Jemu oddana. Nie mogę się wówczas oprzeć zachwytowi. I to samo dotyczy kapłanów, są to osoby konsekrowane, czyli poświęcone Bogu na wyłączność. One jakby z definicji przeżywają swoją więź ze Stwórcą w sposób opisany przez Izajasza. No dobrze… tylko jak ją rozumieć? Myślę, że należy odsunąć trochę na bok romantyzm, uczuciowość czy sentymenty, które podsuwają skojarzenia. Miłość oblubieńczą określiłbym jako najważniejszą, najgłębszą komunię osób, jaką potrafi stworzyć człowiek. To bliskość, intymność, tajemnica, wyłączność, głębia serca. Zastanówmy się jeszcze raz nad tymi cechami, odnosząc je do relacji z Bogiem. Gdzieś we mnie znajduje się miejsce, w którym jestem tylko i wyłącznie dla Niego, do którego nikt inny nie ma dostępu. Miejsce, gdzie jestem całkowicie sobą, najbardziej autentyczny, zupełnie wolny. Moja głębia. To właśnie tam dokonuje się cud spotkania. Miłość oblubieńcza to także namiętność, szaleństwo, spontaniczność. Myślę, iż kobietom, które całe sobą nastawione są na więzi, łatwiej i naturalniej przeżywać tę relację. Natomiast niektórych mężczyzn przyprawia to chyba o gęsią skórkę.

Idąc dalej w rozważaniach, zastanawiam się, czym zatem staje się Komunia Święta? Od razu przychodzą mi słowa: stają się jednym ciałem (Rdz 2, 24). I właściwie w tym miejscu powinienem zamilknąć, gdyż takiego misterium nie sposób opisać, można je tylko w ciszy kontemplować. Wiele naszych polskich pieśni eucharystycznych pięknie opisuje to spotkanie. Często podczas Mszy Świętej śpiewamy: O szczęście niepojęte, Bóg sam odwiedza mnie. O Jezu, wspomóż łaską, bym godnie przyjął Cię. Jak głębokie to słowa, trafnie opisujące tą rzeczywistość! Nie wiem, czy kiedykolwiek pojmiemy, czym jest moment zjednoczenia na Eucharystii, kiedy stajemy się chodzącym tabernakulum. Głębszego znaczenia może także nabrać Adoracja Najświętszego Sakramentu. Kiedy przebywa się z ukochaną osobą, nie potrzeba czasem wypowiadać żadnego słowa, można po prostu trwać, nie robiąc nic. On patrzy na mnie, ja patrzę na Niego. Nie potrzeba bez przerwy prosić, przepraszać, uwielbiać czy produkować się w inny sposób. Przychodzą mi tutaj słowa jednej ze znanych pieśni: Pozwól kochać się, Miłość pragnie Ciebie. Czuj się bezpiecznie. Uważam, że jest to wyjątkowo fascynujące zaproszenie.

Bóg nieustannie pociąga nas do relacji ze sobą. Relacji niepowtarzalnej. Nie potrzebuje nas idealnych, schludnych czy porządnych. Chce jedynie naszego serca, naszej chęci, byśmy chcieli Jego dla Niego samego. Najzwyczajniej oddać się Jemu w całości. Tak jak Oblubieniec woła: Nie budźcie ze snu, nie rozbudzajcie ukochanej, póki nie zechce sama. (PnP 2, 7) Oczekuje nas w pełni wolności, nie naruszając przy tym wolnej woli. A poza tym, szalenie pragnie nas… mieć.

 

Photo credit: Foter.com

O autorze

Kamil Urbański

Z zawodu chemik, z natury romantyk, z wyboru katolik. Uwielbia tańczyć bachatę, tango argentyńskie czy taniec użytkowy. Zdarza mu się modlić, grając przy tym na gitarze. Nie wyobraża sobie życia bez zaangażowania. Najlepiej - na rzecz Kościoła. Interesuje się związkami (nie tylko chemicznymi), psychologią czy duchowością. Do jego najważniejszych życiowych wartości należą: wiara, czystość, rodzina, przyjaźń, wolontariat.

Leave a Reply

%d bloggers like this: