Wiara

Mój rachunek sumienia

Kroczę wciąż z Bogiem mym.
Jest jedno serce w nas.
Wprawia w drżenie mój głos
gdy cicho wciąż modlę się…
Fioretti

Kroczę wciąż z Bogiem mym… Tylko czasem przystaję, czasem się oglądam za siebie, czasem wracam po coś albo po kogoś…Ale utrzymuję, że kroczę wciąż. A oprócz tego czasem po prostu mi się nie chce nigdzie iść i za kimkolwiek podążać. Ale jak ktoś pyta, to – jasne, ja cały czas kroczę. Skąd we mnie takie przeświadczenie, że jak się nie przyznam, to nikt nie będzie wiedział? Dlaczego wciąż mi się wydaje, że mogę być bezkarna w tym moim lawirowaniu? Dlaczego nie chcę się przyznać sama przed sobą, że ja się oszukuję i w ten sposób nigdy nie będę żyć w prawdzie, czyli tak, jak się godzi żyć chrześcijaninowi? A przecież tak bardzo chcę nim być! Tak bardzo chcę być mocno zakorzeniona w Panu, w Jego Ewangelii, tak bardzo chcę, żeby nie ustała we mnie tęsknota za Jego Błogosławieństwem, za Jego Słowem, za Chlebem – Jego Ciałem…

To tylko jedna linijka jakiegoś tam wiersza, może ktoś powiedzieć, po co się od razu tak awanturować i oskarżać! Ale dalej wcale nie jest lepiej…

Jest jedno serce w nas. Doprawdy? Jedno serce mają ci, którzy są nawzajem w sobie zakochani. To, że Pan Bóg jest we mnie zakochany, to ja wiem. Ale czy ja potrafiłabym oddać życie – jak mówiła św. Teresa od Dzieciątka Jezus – za wyznanie, że jest tylko jedno niebo? Czy ja potrafiłabym? No, pewnie, jeszcze pytasz? Jeszcze masz wątpliwości? To mnie sprawdź – mówię modląc się w duchu, żeby nikt tej propozycji nie wziął poważnie.

Wprawia w drżenie mój głos… Czy ja potrafię się wzruszyć na modlitwie? Czy ja jeszcze wchodzę w modlitwę czy też robię to dla zasady, dla rodziców, dla opinii, dla szpanu… Znam takich, którzy w niedzielę są przykładni, a na co dzień…

Czy ja jeszcze wierzę, że modlitwa to rozmowa z Bogiem? Czy dla mnie to są tylko formułki, które się odklepuje, żeby mieć święty spokój i spokojne sumienie. Jakie ono musi być, skoro można je uciszyć byle jaką modlitwą, byle jakim klepaniem paciorków!

Cicho wciąż modlę się. Czy ja się modlę cicho? Czy ja nie śpiewam najgłośniej w kościele po to, żeby być zauważonym? Czy, jeśli się angażuję w jakąś akcję, to nie po to, żeby trochę postać sobie na świeczniku? Czy moja nauka, praca, jeśli trudna, ciężka, nie jest męczarnią, czy może ja ją potrafię ofiarować w jakiejś intencji, albo i po prostu, z miłości do Pana Boga?

Czy ja pamiętam, że całe życie może być nieustanną modlitwą, bez względu na to, co robię, bez względu na okoliczności, na zawód i zajmowane stanowisko? Czy ja pamiętam, że WCIĄŻ się modlić to nie znaczy przesiadywać w kościele ale wszystko, co robię, oddawać Panu Bogu i we wszystkim zwracać się do Niego? Czy ja pamiętam, że modlić się można naprawdę zawsze i wszędzie? Słowem, postawą, gestem, myślą, uśmiechem do sąsiada – gbura?

Słuchałam piosenki, kiedy „to” do mnie przyszło. Chciałam to wypowiedzieć, bo sama wiem, jak mało w moim życiu jest dobrych, solidnych, mądrych rachunków sumienia. Niech to będzie początek. Niech odtąd będzie inaczej.

Photo credit: owaief89 via Foter.com / CC BY-NC

O autorze

Dorota Szczepańska

Z wykształcenia i zamiłowania polonistka i pedagog, z pasją teatralną. Pracuje z dziećmi i młodzieżą, ale bardzo lubi też pracować dla niepełnosprawnych. W wolnych chwilach zajmuje się quillingiem i decoupage`em. Robi różańce z nasion łzawicy i kłokoczki. Bardzo dużo czyta. Coraz więcej pisze. Wolontariusz biblioteczny. Prowadzi bloga w-zaciszu-slow.blogspot.com

Leave a Reply

%d bloggers like this: