Być mamą, być tatą

W oczach dziecka – rozmowa z adoptowaną

Dziś Monika, wspaniała kobieta, którą było dane mi poznać, zgodziła podzielić się z nami swoją historią, jako osoby adoptowanej. Zapraszam Was do spojrzenia na to wszystko jej oczami i zyskania nowej perspektywy.

Marta: Dzień dobry, Moniko! Cieszę się i dziękuję, że zechciałaś podzielić się z nami swoją historią i perspektywą dorosłej już osoby adoptowanej. Pamiętasz kiedy i w jaki sposób dowiedziałaś się, że urodziła Cię inna Mama?

Monika: Dzień dobry. O tym, że jestem adoptowana dowiedziałam się, jak miałam około 9 lat, o ile dobrze pamiętam. Rodzice siedli ze mną przy stole i powiedzieli, że chcą mi coś ważnego powiedzieć. Mama powiedziała wtedy takie zdanie: „Mamusia Cię nie urodziła”.

Marta: Pamiętasz, co wtedy czułaś?

Monika: Moi Rodzice starali się, żeby ta informacja mnie nie zraniła, a nawet żebym poczuła się kimś szczególnym. Niestety, to i tak było dla mnie szokiem. W tamtym momencie chciałam być jak inne dzieci, urodzona przez własną Mamę.

Marta: Czy Twoi Rodzice rozmawiali później jeszcze z Tobą o tym?

Monika: Nie. Myślę, że gdybym ja zaczęła ten temat, byliby otwarci. Na razie nie umiem zacząć tego tematu, boję się. Chciałabym umieć z nimi o tym porozmawiać i być może przyjdzie moment, w którym będę wiedziała jak i co powiedzieć.

Marta: Czy mogę dopytać, jakiego rodzaju obawy są w Twoim sercu przed rozmową z Rodzicami?

Monika: Myślę, że moje obawy wynikają z trudności w rozpoczęciu tego tematu po tylu latach. Raczej nie boję się tego, czego mogłabym się dowiedzieć o rodzinie biologicznej. Z jakichś powodów nie mogli mnie wychowywać i jestem w stanie to zrozumieć. Dobrze, że umożliwili to innym ludziom.

Marta: Rodzice adopcyjni czasem boją się, że ich dzieci będą chciały wrócić do biologicznych rodziców. Czy kiedykolwiek chciałaś dowiedzieć się czegoś więcej o swojej rodzinie biologicznej? Czy robiłaś coś w tym kierunku? Może szukałaś kontaktu? Jeśli tak, czy Ci się to udało?

Monika: Nigdy nie szukałam takiego kontaktu. Gdy dowiedziałam się, że istnieje taka prawna możliwość, wystąpiłam do urzędu stanu cywilnego o odpis zupełny mojego aktu urodzenia. Z niego dowiedziałam się, że Rodzice zmienili mi imię nadane przez moich rodziców biologicznych. Nie wiem jak ani w jakim celu miałabym szukać kontaktu z rodzicami biologicznymi. Argument, który przychodzi mi do głowy za próbą takiego kontaktu, to spytanie o choroby członków mojej biologicznej rodziny, bo często jestem o to pytana u lekarzy i nie wiem co odpowiedzieć. Jednak obawiam się, co by wynikło z tego kontaktu.

Marta: Czy świadomość adopcji wpływała na Twoje decyzje, tożsamość itp?

Monika: Jeśli tak jest, to nie bardzo sobie to uświadamiam. Na pewno zawsze bardzo starałam się sprostać oczekiwaniom rodziców, nie chciałam, żeby się na mnie w czymkolwiek zawiedli. Teraz, kiedy są starsi i schorowani, chcę im pomagać na każdym kroku (czasem nawet „na siłę”). Nie wiem jednak, czy jest to świadomość adopcji, czy bycia jedynaczką (bo jeśli mam jakieś biologiczne rodzeństwo, to nic o tym nie wiem). Wiem, że Rodzice mają tylko mnie, zawsze byłam „oczkiem w głowie” mojej Mamy i teraz, gdy po chorobie brakuje jej sił, chcę zrobić co mogę, żeby ją uzdrowić i uszczęśliwić. Choć ona wcale tego ode mnie nie oczekuje.

Marta: W jakim wieku zostałaś adoptowana?

Monika: Musiałam mieć kilka miesięcy. Na zdjęciach z Chrztu Świętego, gdzie rzecz jasna trzymają mnie Rodzice, mam 8 miesięcy.

Marta: Jak myślisz, czego przyszli rodzice adopcyjni mogą obawiać się najbardziej, a nie powinni?

Monika: Być może obawiają się, że nie będą przez dziecko tak traktowani jak „prawdziwi” rodzice. W wielu filmach widziałam sceny, w których dziecko mówi do rodziców adopcyjnych: „Nie urodziłaś mnie, nie jesteś moją mamą” lub coś podobnego. Ja tak na to nie patrzę. Dla mnie Rodzicami są osoby, które mnie wychowały i które mnie kochają. Mam takie same potrzeby w stosunku co do moich Rodziców, jak każde inne dziecko – miłości, zainteresowania, akceptacji itp. Jeśli czegoś mi brakuje czy coś im zarzucam, to samo dotyczyłoby biologicznych rodziców.

Marta: Czy jest coś, co chciałabyś powiedzieć tym, którzy chcą adoptować dziecko, ale jeszcze może nie są na to gotowi?

Monika: Chciałabym powiedzieć, żeby się nie bali. Przez tę decyzję mogą zrobić coś wielkiego – uszczęśliwiając siebie, uszczęśliwić także inną istotę, stworzyć dziecku normalny dom. A jeśli już się na to zdecydują, to niech nie robią z adopcji tematu „tabu” i powiedzą o tym dziecku jak najwcześniej (oczywiście w sposób adekwatny do jego możliwości przyjęcia tej informacji). Otoczone ich miłością dziecko nie przestanie ich kochać. Przeciąganie w czasie przekazania tej informacji sprawi, że dla nich będzie to coraz trudniejsze, zaś dla dziecka będzie trudniejsze jej przyjęcie.

O autorze

Marta Stasieło

żona, mama, instruktor Modelu Creighton, wiceprezes Fundacji Każdy Ważnyw Olsztynie, autorka bloga
Rodzicielstwo na zakręcie. W 2010 r. ukończyłam studia weterynaryjne na UWM, wtedy też wyszłam za mąż. Nie pracuję w zawodzie, a głównym moim zajęciem jest teraz bycie mamą. Droga do tej roli była długa i trudna, bo nie mogliśmy mieć dzieci biologicznych. Adoptowaliśmy synka po około 6 latach małżeństwa. Pomimo iż doświadczenie bólu niepłodności było najtrudniejszym w moim życiu, jestem pewna, że było też najszczęśliwszym, co mogło się nam przytrafić. Dzięki temu Paweł jest teraz z nami (warto było czekać!), a my jesteśmy jacy jesteśmy. Ja zainspirowałam się naprotechnologią i udało mi się zostać instruktorem Modelu Creighton. Pomagam teraz innym parom z niepłodnością. Natomiast nasze małżeństwo jest silniejsze po tych próbach rozumienia swoich emocji, wybaczania sobie i desperackich niekiedy staraniach, żeby było "normalnie". A teraz - nie jest łatwiej - jest inaczej - bo inaczej trzeba się rozumieć, ale w naszym domu jest w końcu codziennie szczery śmiech, którego tak bardzo brakowało.

Leave a Reply

%d bloggers like this: