Podróże i zwiedzanie

Odkrywanie Akry

Każdy z nas ma jakiś obraz Afryki, który nosi w sobie, bardziej lub mniej romantyczny. Afryka kojarzy się ze słońcem, egzotyczną florą i fauną, oraz mieszkańcami o ciemnej karnacji skóry i niezwykłym poczuciu rytmu. Wielu ten swój obraz budowało na podstawie sławnej książki Henryka Sienkiewicza „W pustyni i puszczy”, inni na podstawie filmów dokumentalnych, przyrodniczych i przygodowych. Ci bardziej pobożniejsi wiedzą, że Afryka to miejsce, gdzie przebywa jeszcze wielu misjonarzy, i swój obraz tworzą na podstawie pism, opowieści, wywiadów i filmów o tematyce misyjnej. Wspólną cechą tych obrazów jest to, że pochodzą one od ludzi, którzy nie pochodzą z Afryki. Aczkolwiek, w miarę postępującej globalizacji, zdarza się, że wielu z nas miało okazję spotkać się z mieszkańcami Afryki, albo sami byliśmy już w jakimś afrykańskim kraju. Kiedy mówimy o Afryce, nie możemy zapominać, że to jest kontynent, a nie pojedynczy kraj. A jako kontynent składa się z wielu krajów, które różnią się między sobą pod wieloma względami. Dlatego trudno jest formułować jakieś uogólnienia, które byłyby prawdziwe dla wszystkich krajów. Także pod względem geograficznym Afryka nie jest obszarem jednorodnym, ale obszarem dość różnorodnym co do ukształtowania terenu, roślinności, klimatu oraz fauny i flory.

Spośród afrykańskich miast, które udało mi się do tej pory zobaczyć, Akra wyróżnia się tym, że ma w sobie dużo zieleni. Drzewa, z olbrzymią koroną, stają się wspaniałym schronieniem przed panującymi upałami dla ludzi i wspaniałą oazą dla ptaków. Różnorodny, ptasi śpiew zdaje mi się słyszeć o każdej porze dnia i nocy. Być może to moje wrażenie wszechobecnej zieleni związane jest z tym, że przyjechałem tutaj w porze deszczowej. Co prawda nie znaczy to, że w porze deszczowej pada ciągle, ale jednak co jakiś czas trochę tej wody z nieba rozlewa się po ziemi. A przede wszystkim jest o kilkanaście stopni chłodniej niż w porze suchej. Czasem pada godzinę, a nawet trzy, bardzo intensywny deszcz, który zadaje się przenikać każdą grudę ziemi. W porze deszczowej najwyższa temperatura w dzień to 29 C, a w nocy najniższa 24 C. Nic dziwnego więc, że wszystko wokół tak pięknie się zieleni. Zobaczymy, jak przyjdzie pora sucha, jaki los spotka tę zieleń.

W samej Akrze, w jej centrum, drogi pokryte są dobrą, asfaltową nawierzchnią. Także samochodów jest całkiem dużo, a korki w godzinach szczytu potrafią wydłużyć dość znacznie czas poruszania się w mieście. Co jakiś czas, pośród parterowych i piętrowych budowli, pojawiają się wieżowce, różnych kształtów i wielkości. Są też duże centra handlowe. Bardziej zasobne wille i inne budynki kryją się za wysokimi murami, zwieńczonymi drutem kolczastym. W niektórych przypadkach na rozciągniętych drutach umieszczone są tabliczki informujące o niebezpieczeństwie napięcia elektrycznego. Ale nie byłem aż tak ciekawy, aby sprawdzać prawdziwość słowa pisanego i wysokość napięcia. Oczywiście, spośród drzew wyróżniają się palmy kokosowe, nadając prawdziwie afrykańskiego kolorytu miejskiemu krajobrazowi. Co jakiś czas można zobaczyć prowizoryczne stoiska handlowe na poboczu, gdzie sprzedaje się bardzo różne rzeczy, a niektóre oferują szybką, lokalną gastronomię. Są też fast foody ruchome, które uaktywniają się szczególnie w porze obiadowej. Na dwukołowych wózkach, zawierających gotowe porcje zapakowane w czarną folię, sprzedający przemierzają wolno ulice stolicy, oznajmiając swoje przybycie za pomocą sygnałów, przypominających dźwięki klaksonów z początków motoryzacji. Szczególnym miejscem handlowym są skrzyżowania, gdzie na czerwonym świetle rusza do oczekujących samochodów cała armia sprzedających, z bardzo różną ofertą. Częstym towarem są tutaj maseczki ochronne. W tym momencie należy dodać, że obostrzenia odnośnie do noszenia masek, mycia i dezynfekcji rąk są w tym kraju rygorystycznie przestrzegane. Instalacje pojemników z wodą, mydłem i papierowymi ręcznikami pozostały jeszcze z okresu epidemii Eboli. W ofercie handlowej na skrzyżowaniu można też spotkać poduszki, papier toaletowy, a nawet klapki, oraz wiele artykułów spożywczych.

W drodze do Placu Niepodległości minęliśmy pałac prezydencki, który ma bardzo ciekawą formę. Przedstawia on tzw. stool, czyli rodzaj małego tronu w kształcie ozdobnego taboretu, który w Ghanie jest symbolem władzy.

Niewątpliwie, centrum Akry to wspomniany już Plac Niepodległości, zwany też Placem Czarnej Gwiazdy, nazwanym tak od gwiazd tej barwy, znajdujących się na łuku, umieszczonym na środku ronda, tuż obok placu. Sam łuk nazwany jest Bramą Czarnej Gwiazdy, zwieńczony czterema czarnymi gwiazdami, widocznymi z każdej z czterech stron świata, które symbolizują Afrykę. Na pomniku widnieje duży napis „AD 1957” oraz „Wolność i Sprawiedliwość”. Sam plac został ukończony w 1961 roku, kiedy z wizytą państwową miała przybyć do tego kraju brytyjska królowa Elżbiety II. Młoda monarchini pragnęła utrzymać afrykańską republikę w ramach Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Ghana jako pierwszy kraj w Afryce uzyskała niepodległość w 1957 r. Królowa trwała w postanowieniu, aby odbyć podróż po Ghanie pomimo fali manifestacji, które wstrząsały Akrą w proteście przeciwko rządom Kwame Nkrumaha, pierwszego prezydenta Ghany, który doprowadził dawną kolonię brytyjską, zwaną Złotym Wybrzeżem, do niepodległości. Stąd ta data na łuku. Niepodległy kraj zmienił nazwę na Ghana, co oznacza w języku plemienia Asante tyle, co król wojownik.  W wewnętrznej części łuku znajduje się pamiątkowa tablica w języku angielskim, z następującym napisem: Na cześć jej wysokości królowej Wielkiej Brytanii Elżbiety II, ten pomnik został wystawiony przez dra Kwame Nkrumah w dzień Republiki Ghany 1 lipca 1961. Jak widać, również pomniki opowiadają na swój sposób historię.

Plac Niepodległości jest miejscem, gdzie odbywają się wszystkie ważniejsze parady wojskowe i cywilne. Aby pomieścić podczas tych wydarzeń zaproszonych gości i widzów, plac otaczają trybuny o łącznej pojemności 30 000 miejsc siedzących, które znajdują się prawie nad samym morzem. Poza uroczystościami, a zwłaszcza teraz, w czasie pandemii, plac świeci pustkami, o czym mogłem się przekonać na własne oczy.  Podobno jest to największy plac tego typu w Afryce.

Naprzeciwko łuku, na samym placu, znajduje się także Pomnik Nieznanego Żołnierza, który upamiętnia żołnierzy ghańskich poległych w walce o swój kraj. Przedstawia on, na wysokim cokole, kroczącego żołnierza, trzymającego w prawej ręce karabin z nałożonym bagnetem.

Potem jeszcze krótka wyprawa nad morski brzeg, gdzie morze było lekko wzburzone. Z tego też powodu nie było widać kąpiących się, chociaż być może powodem barku plażowiczów było niezbyt świeże powietrze, które unosiło się nad brzegiem. Trudno powiedzieć, co przeważyło. Ale mimo to widać było grupki spacerowiczów przechadzających się po piaszczystej plaży.

Udało mi się również odwiedzić kampus Uniwersytetu położonego na wzgórzu Legon. Powstał on w 1948 r., w czasach kolonialnych, co odbija się w jego architekturze. Przypomina swoją formą olbrzymi park, gdzie dyskretnie zostały umieszczone zabudowania uniwersyteckie, zazwyczaj parterowe lub jednopiętrowe, o białych ścianach, z czerwonymi dachami. Tylko budynek rektoratu, znajdujący się na szczycie wzgórza, przypomina trochę orientalny zamek. Z powodu zieleni i dużej przestrzeni miejsce to przyciąga również licznych spacerowiczów, którzy dbając o kondycję fizyczną, z różną prędkością poruszają się po drogach kampusu.

Pierwotnie Uniwersytet był filią Uniwersytetu Londyńskiego, który nadzorował jego program akademicki i nadawał stopnie naukowe. Po uzyskaniu niepodległości w 1957 roku uczelnia została przemianowana na University College of Ghana. W 1961 r. ponownie zmieniła nazwę na University of Ghana, zyskując jednocześnie pełny status uniwersytetu. Obecnie na różnych wydziałach, kierunkach i filiach zarejestrowanych jest około 40 000 studentów. W logo Uniwersytetu umieszczone zostały również symbole adinkra, które spotkać można także w katolickiej katedrze, o czym wspominałem już w opowieści poświęconej tej świątyni. Jadąc przez to miasto zobaczyłem też imponujący meczet i leciwą już katedrę anglikańską.

Akra to miasto pełne dynamizmu i młodzieńczego wigoru, w poszukiwaniu nowych dróg rozwoju. Są to jednak pierwsze wrażenia i kolejne elementy mozaiki przyjdą w miarę upływu czasu, z pojawienia się nowych elementów.

A tymczasem morze pozostaje niezmienne ze swoim szumem i bezkresem, nad którym słońce unosi się i zachodzi. Pomyśleć, że od tysięcy lat ten widok pozostaje niezmienny, podczas gdy tuż za plecami patrzącego w morską dal rozciąga się przestrzeń, w której ciągle się coś dzieje i zmienia. Taka jest kolej rzeczy i tak się będzie działo aż do powtórnego przyjścia Pana w chwale, co powtarzamy każdej niedzieli na Mszy świętej. Amen.

O autorze

ks.abp Henryk M. Jagodziński

ur. w 1969 r. w Małogoszczu. Ukończył WSD w Kielcach i otrzymał święcenia kapłańskie. Uzyskał doktorat z prawa kanonicznego na Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie. W 1999 rozpoczął przygotowanie do służby dyplomatycznej na Papieskiej Akademii Kościelnej, którą ukończył w 2001. W tymże roku rozpoczął służbę w dyplomacji watykańskiej pracując kolejno jako sekretarz nuncjatur: na Białorusi (2001-2005) i w Chorwacji (2005-2008). W 2008 rozpoczął pracę w Sekcji ds. Relacji z Państwami w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. W latach 2015-2018 Radca Nuncjatury Apostolskiej w Indiach, a w latach 2018-2020 w Nuncjaturze w Bośni i Hercegowinie. 3 maja 2020 Ojciec Święty Franciszek ogłosił jego nominację na Nuncjusza Apostolskiego w Ghanie i Arcybiskupa tytularnego Limosano.

Leave a Reply

%d bloggers like this: