Wiara

Ten okropny Ojciec Alojzy (V)

Ojciec Alojzy to człowiek starej daty. I oczywiście jest z tego dumny, ponieważ nie cierpi modernizmu, postmodernizmu i wszelkiej maści lewizmu. Markizmu-leninizmu również… i nigdy nie śpiewał ochoczo przewrotnej pieśni: A ty maszeruj, maszeruj, maszeruj, głośno krzycz: Niech żyje nam, Wołodia Ilicz! Zdaniem Alojzego Włodzimierz Ilicz jest zbrodniarzem, więc nie wolno z drwiącym uśmieszkiem podśpiewywać protest-songów, po których niektórym z młodej piersi wyrwie się serce i pomaszeruje dalej, ściskając w ręku czerwoną chorągiewkę. Nie tacy wielcy zostali już uwiedzeni, bo licho nie śpi! Zna nasze słabości i ma swoje sposoby. Więc czuwajmy!

Oczywiście negacja modernizmu, postmodernizmu i wszelkiej maści lewizmu, której wierny jest nasz Alo(allo-allo)jzy dotyczy głębokości serc i umysłów, sfery ducha, bo w wymiarze formalnym Ojciec Alojzy pozwala sobie na różniaste dziwaczności i ory.gina.lne wypady, od których modernistom, postmodystom i innym metodystom cierpnie skóra. Ten staruszek jest futurystycznie bardziej zaawansowany niż każdy z nas…!

Ale do rzeczy, ale do rzeczy, jak mógłby powiedzieć Paweł Latos. Nowy rok minął, minął pierwszy i drugi tydzień stycznia, a po nich nastąpił trzeci. No bo po pierwszym i drugim na ogół jest trzeci. I właśnie w trzecim styczniowym tygodniu nastąpiło: Dzień Judaizmu – Tydzień Ekumenizmu – i Dzień Islamu. Dla Ojca dni wytężonej pracy, bo na każde święto wygłaszał odpowiednie nauki. W Dniu Judaizmu o Starym Testamencie, o Abrahamie i Mojżeszu, o Dekalogu i psalmach, o faryzeuszach i Talmudzie. A nawet o Qumran. W Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan przypominał, iż istnieje jedno serce i jeden duch, jeden święty Kościół, jedno powołanie do życia. Że chrześcijanie muszą trzymać się razem. I jeszcze o świętym Pawle, no bo jakże można by go było pominąć. A w Dniu Islamu nasz dzielny Alojzy wskazywał na wielkość wiary w Jednego Boga, na gorliwość praktyk muzułmanów, którzy nie wstydzą się swojej wiary, na wartość literacką powieści Al-Aswaniego. Et cetera.

Może to niektórych zdziwić, wszak Ojciec Alojzy daleki jest od poprawności politycznej, a i poprawnością teologiczną nie grzeszy. A jednak każdy, kto uważnie słucha jego nauk wie, że nasz miły staruszek nie ma zamiaru podporządkować się ani „poprawnym”, ani „niepoprawnym”. Kto służy prawdzie, nie zabiega o względy i uznanie. Nikogo. I nigdy.

A zatem Ojciec Alojzy przez cały tydzień głosił, od siedemnastego do dwudziestego szóstego stycznia nauczał, aż w końcu się zmęczył? Co za pomysły…! Westchnął sobie tylko troszkę zmęczony, westchnął w środku, bo na zewnątrz okazywał moc i optymizm. Dzień – Tydzień – i znowu Dzień… w porządku, ale po cóż ta kumulacja? Czyż nie lepiej byłoby obchodzić te trzy święta osobno. W styczniu, maju i listopadzie? A nie wszystko naraz, misz masz, groch z kapustą, chaos i zamęt. A jeszcze lepiej, gdyby do każdego wydarzenia/eventu dodać Świętego. Czyli modlić się w danej intencji pod patronatem konkretnego orędownika. To byłoby dużo lepsze.

Zmęczony, zniechęcony i ogólnie padnięty, Alojzy otworzył księgę Ewangelii. A tam… na dwudziesty siódmy dzień stycznia zaplanowano przypowieść o ziarnku gorczycy. Mike Pence, szepnął mu do ucha anioł stróż. Co? – wrzasnął Alojzy. – Mike Pence maszeruje – dodał anioł. – Whaaat? – wrzasnął mnich po raz wtóry. Ach, już wiem! Zastępca Trumpa, czyli wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, maszeruje w obronie życia. W Marszu dla Życia. Bo życie człowieka to maleńkie ziarenko gorczycy, to największy skarb. Skarb i cud, i tajemnica.

To rzeczywiście cud! – zawołał Ojciec Alojzy. – Niech Bóg błogosławi Pensa. Podczas gdy w Kanadzie siedzi w więzieniu Mary Wagner za obronę życia, gdy w Paryżu debatują, czy wolno pokazywać w telewizji uśmiech dziecka chorego na zespół Downa, dzielny Majk maszeruje. Ach, gdyby tak Dzień Obrony Życia. I Tydzień Obrony Życia. I cały Rok Obrony Życia.

Stań przy sercu matki, w której bije serce jej dziecka, aby Wieczność zapaliła prawdziwe światło w twoim. W twoim sercu, w twoim życiu, w twym sumieniu, w narodzie twoim, w twej rodzinie, w twoim domu… Et cetera.

Uśmiechnął się Alojzy do siebie, a wieczorem odpalił archaicznego della i posłał mejla do krewnych w Hameryce.

– Gdyby coś ktoś próbował przeciwko Majkowi, to wiecie, skąd nasz ród?!?!

Po kwadransie pojawiła się odpowiedź:

– Łojcze Miły, Miluśki nasz, z tej strony Ziggy z Chicago z chłopakami – wszak ten Majk Pens to nasz Michał Pęksa, co jego prapradziadowie leżą na Pęksowym Brzysku w Zakopanem! Niech się Łojciec nie turbuje, jesteśmy gotowi… Hej!  

Hej…!

O autorze

ks. Stefan Radziszewski

urodzony w 1971 r., dr hab. teologii, dr nauk humanistycznych, prefekt kieleckiego Nazaretu; miłośnik św. Brygidy Szwedzkiej i jej "Tajemnicy szczęścia" oraz "Żółtego zeszytu" św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Czciciel s. Wandy od Aniołów. Od 4 listopada 2020 r. odpowiedzialny za życie duchowe Parafii Przemienienia Pańskiego w Białogonie. Najważniejsze publikacje: "Kamieńska ostiumiczna" (2011), "Siedem kamyków wiary" (2015), "Pedagogia w świecie literatury" (2017), "777 spojrzeń w niebo" (2018).

Leave a Reply

%d bloggers like this: