Społeczeństwo

Pandemia strachu

Jak bardzo zmieniła się nasza rzeczywistość od wiosny tego roku? Od ogłoszenia pandemii koronawirusa?

Nie neguję jego istnienia, nawet możliwości ciężkiego przechorowania, ale co takiego się stało, że nagle ludzie poczuli, że są dla siebie śmiertelnym zagrożeniem? Wychodziliśmy na ulice, patrząc podejrzliwie na sąsiadów, znajomych i nieznajomych. Nagle urwały się kontakty z ludźmi, z którymi tydzień wcześniej padaliśmy sobie w ramiona i ściskaliśmy ręce. Zza okien obserwowaliśmy opustoszałe miasta. W sklepach mijaliśmy się, patrząc w podłogę i mijając na tzw. „bezpieczny dystans”. Kościoły stały się miejscem ogromnego zagrożenia, gdzie 5 osób na 1000 m2 to było maksimum, którego przekroczenie mogło sprawić, że wszyscy nagle umrą po jednej Eucharystii.

Nadal (przynajmniej w naszym wielkim mieście) jednym z najbardziej śmiercionośnych miejsc pozostają biblioteki. Od marca zabarykadowane, za grubą folią, gdzie jedynie przez wąski prześwit można oddać książkę. O osobistym wypożyczeniu mowy nie ma. Oszem można zarezerwować przez internet, ale, nie oszukujmy się, większość osób starszych i dzieci nie wybierze sobie książki bez jej dotknięcia, przeczytania fragmentu itp. Po zwróceniu książki przechodzą na kwarantannę. Zastanawiam się, czy pieniądze, jakimi bibliotekarze płacą w sklepach, też w domu wrzucają na kwarantannę, czy nie korzystają oni ze sklepów, kościołów, nie wychodzą ze swoimi dziećmi na podwórko? Potem będzie lament, że przeciętny Polak nie czyta i że czytelnictwo w Polsce pada. Jeśli przez pół roku, teraz już bez żadnego sensownego uzasadnienia, biblioteki praktycznie zamykają się dla czytelników, to cóż się dziwić.

Po wakacjach dzieci wróciły w większości do szkół (bardzo wiele też przeszło na edukację domową). Niektóre pierwszy raz wkroczyły w szkolne mury. I co? Dowiadują się tam, że nie wolno koledze podać ręki, że, jak się rozmawia, to trzeba stać daleko i głowy odwracać od siebie (serio, serio!), że nie wolno nic pożyczać ani niczym się dzielić, a jak ktoś się potknie, to nie można mu pomagać wstać ani go dotykać. Nie wymyślam tego, to sytuacje, które właśnie teraz mają miejsce. Co przekazujemy najmłodszym i czego ich uczymy? Najważniejsze to zadbać o siebie i nie interesować się drugą osobą, nawet w potrzebie. Za ileś lat te dzieci wejdą w młodzieżowe i dorosłe życie i będą się kręcić wokół siebie. Opowieści o babci pomagającej Żydom w czasie powstania i przerzucającej chleb przez mury getta czy tacie lub dziadku  przewożącym bezkartkowe mięso na tylnym siedzeniu syrenki będą uznane za niemodne i staroświeckie. Po co się narażać? Jakie ideały? Jaki patriotyzm? Zadbajmy o siebie i uczmy się kultu jednostki. Co nas obchodzi cała reszta. Zresztą wychowanie młodego pokolenia dość często polega teraz na postawieniu dziecka w centrum, spełnianiu jego życzeń, dawaniu mu wolności i traktowaniu jak dorosłego w każdym aspekcie.

Zapewne za ileś lat, o ile świat nasz przetrwa, na temat tych sytuacji będą powstawać prace magisterskie i doktorskie. Będą na ten temat wykłady i sympozja. Dzieci będą się o tym uczyć na historii.
Teraz jest to nasza smutna teraźniejszość. Świat zmierza ku pustce i otchłani. Jedyną wartością niezmienną jest Bóg, bo nawet prawda ma teraz różne oblicza w zależności od tego, kto o o niej opowiada (tak, wiem, że Prawda jest tylko jedna ale jest wykoślawiana na różne sposoby). Rodzina? Małżeństwo? Juz nie ma jednej definicji, a ten kto upiera się przy jednej i tradycyjnej uznawany jest za różnorakiej maści …..foba.

Któż jak Bóg, chciałoby się napisać. Ja innej drogi nie widzę. Miejmy nadzieję, ze zwycięstwo przyjdzie przez Maryję. To ona dzierży koronę a nie wirus.

O autorze

Anna Brzostek

Żona i mama czwórki dzieci. We wspólnocie Domowego Kościoła. Edukator domowy oraz redaktor. Przez kilkanaście lat zawodowo zajmowała się komunikacją z klientami i zarządzaniem kryzysowym. Lubi wspólne wieczorne oglądanie filmów z mężem oraz zwiedzanie Polski. Relaksuje się gotując, piekąc chleby i czytając książki podróżnicze oraz żywoty świętych.

Leave a Reply

%d bloggers like this: