Rodzina

Polityka rodzinna czyli odkrywanie Ameryki

Od dziś pewne rodziny będą otrzymywały dodatkowo 500 zł na dziecko. Nie wgłębiam się tu w szczegóły, wszystkim wiadome. Sprawy byłyby prostsze, gdyby każda rodzina była rodziną (Państwo chyba wiedzą co mam na myśli), a dzieci były przy swoich rodzicach.

Dużo ludzie gadają w ogóle na ten temat, a ja powiem tylko jedno – znam człowieka, który bardzo się ucieszył z wizji tej niespodziewanej pomocy, bo wiadomo – los pracowniczy jest niepewny, i nawet ta suma choć stosunkowo niewielka, w pewnych okolicznościach może okazać się zbawienna.

Dziś więc, jak się Państwo domyślają, zajmę się tematem polityki rodzinnej, zwanej tak ogólnie. Sama nie za bardzo jestem jej
wzorcem. Bo miałam rodzinę nie tyle wielodzietną ile raczej jednodzietną, taką zero-jedynkową. Chociaż dalej się mnoży bardziej obficie, ale już bez mojego osobistego udziału, choć z osobistą aprobatą. Więc moje uwagi wynikają raczej nie z doświadczeń, ale z obserwacji.

Nasza polityka rodzinna różnymi chadzała i chadza  drogami. Śmiać mi się chce gdy obecnie odkryciem są przechowalnie kobiecego mleka, kiedy ja to pamiętam sprzed lat pięćdziesięciu! Tak, tak! Druga taka odkrywcza sprawa to książeczki zdrowia dla dziecka, od momentu urodzenia. Też świetnie służyły już 50 lat temu, i przez następne długie lata. Nie wiem jak jest teraz, ale wtedy pielęgniarka przychodziła na początku, zaraz po urodzeniu się dziecka do takiego domu, żeby nauczyć młodą mamę obsługi malucha.

A jak zazdrościłam wtedy znajomej z Francji, która nie musiała pracować zawodowo, bo dostawała takie zasiłki na dzieci, które wyrównywały tę stratę w domowym budżecie. Po takim macierzyńskim kilkuletnim urlopie wracała do swojej dawnej pracy. No
ale do tego to nigdy nawet się nie przybliżyliśmy.

Z polityką rodzinną to jest tak, że najlepiej rozumieją ja ludzie którzy mają już za sobą okres twórczy jeśli chodzi o tę rodzinę. Ludzie młodzi, łączący się w pary, i potem rozmnażający, w pędzie codziennym nie zawracają sobie głowy takimi drobiazgami. Mają większe kłopoty, jak szkoła czy przedszkole, w co ubrać malucha, szaleją ze strachu gdy dziecko choruje. Nie mówiąc już o męsko-damskich uczuciach które targają nimi bez przerwy. Dlatego my, osoby „w pewnym wieku”, ponieważ to wszystko już na nas nie działa, musimy się zająć sprawą. Żeby młodym pomóc organizować codzienne życie. Sprawa też nie jest prosta, bo młode osoby bywają krewkie i oczywiście pewne, że zjadły już wszystkie rozumy świata, a szczególnie dotyczące organizacji. rodziny i chowu dzieci. I jeszcze jest dobrze jeśli zechcą  nas od czasu do czasu łaskawie posłuchać.

Niedawno oglądałam pewien eksperyment w telewizji. Kobieta ucharakteryzowana na niewiastę w ciąży, z papierochem w jednym ręku, a z piwkiem w drugim, błąkała się po ulicy błędnym krokiem. Oczekiwano na reakcje przechodniów. I potem dziwiono się, ze nikt jej nie potępił, nie zwrócił troskliwie  uwagi na niestosowność zachowania. Narzekano na znieczulicę. A tymczasem powinni się radować twórcy tego eksperymentu, bo prawdziwa osoba w takiej sytuacji pewnie by im pokazała na palcach „fucka” i dodała radosnym głosikiem:
– Spadaj leszczu! To wolny kraj!

Photo credit: San Diego Shooter via Foter.com / CC BY-NC-ND

O autorze

Elżbieta Nowak

Z wykształcenia budowlaniec, pedagog, dziennikarz. Z zamiłowania – felietonista. Obecnie na emeryturze, lecz wciąż aktywna zawodowo – ma felietony w Polskim Radiu i w prasie katolickiej, prowadzi rubrykę korespondencyjną w „Niedzieli” (jako „Aleksandra”), udziela się w parafii. Jej strona autorska to Kochane Życie - www.elzbietanowak.pl

Leave a Reply

%d bloggers like this: