Rodzina

Poznaj swoich rodziców

Jakiś czas temu, ponad rok po śmierci mojej mamy, zdobyłam się na posprzątanie pozostawionych przez nią rzeczy. Wśród dziesiątków półek z książkami znalazłam jedną niewielką pozycję, a w niej podkreślone zdania:”Tak często dzieci nie znają swoich rodziców. Oskarżać potrafi każdy, ale prawdę znać i zrozumieć-jakże niewielu”*

Zastanawiam się czy te zdania, które podkreśliła niepewną już ręką dotykają naszych wzajemnych relacji czy relacji mojej mamy z jej rodzicami.

Jako nastolatka przeczytałam dziesiątki poradników dotyczących toksycznych rodziców, toksycznych związków i relacji. Te same lub nowsze poradniki można znaleźć i kupić obecnie w każdej księgarni. I stwierdzam, że czytanie choćby najlepszych książek psychologicznych i stosowanie zawartych w nich porad nie rozwiązuje życiowych problemów w najmniejszym stopniu. Pewnie obrażę tych, którzy z owych światłych porad korzystają. Ale proszę, powiedzcie tak „z ręką na sercu” czy przeczytanie i wprowadzenie w życie ich treści zmieniło wasze własne, prawdziwe życie na dłużej? Czy pozostawiło w Was coś więcej niż poczucie, że jesteście od kogoś lepsi albo mądrzejsi? Myślę, że nie. Bo to co zmienia głęboko zranione relacje, bo to co zmienia życie to nie wiedza, ale wyjście temu drugiemu człowiekowi naprzeciw.

Życie mojego ojca (zmarł kiedy miałam dwadzieścia dwa lata) poznałam z pozostawionych przez niego pamiętników dotyczących okresu wojny i okupacji. Kiedy je czytałam wreszcie zrozumiałam jego silną nerwicę, jego wybuchy gniewu, jego dążenie do tego by być uczciwym i szanowanym za wszelka cenę. Za późno go poznałam, nie mogłam już porozmawiać, prosić o wybaczenie i sama wybaczyć. Mogłam jedynie zrozumieć heroizm tych wszystkich ludzi, którzy przeszedłszy przez piekło wojny mięli odwagę zakładać rodziny i dawać życie dzieciom.

Ale po tym doświadczeniu zapragnęłam poznać moją matkę, poznać jej życie, poznać to co ją uwarunkowało.
Zaczęłam rozmawiać, zaczęłam patrzeć na nią na nowo – nie przez pryzmat tego wyobrażenia, które już stworzyłam w swojej głowie, ale przez pryzmat pragnienia miłości i zrozumienia.

To doświadczenie pozwoliło mi wreszcie zaistnieć jako osobie dorosłej, samodzielnej, a także zająć się mamą w jej starości i jej umieraniu.
Gdyby nie te wydarzenia to pewnie nosiłabym w sobie „gorzkość” i przekazałabym ją moim dzieciom. Opatrzność pozwoliła, aby jakiś ciąg trudnej historii zatrzymał się na mnie, aby zło nie promieniowało dalej, a jego miejsce zajęło przebaczenie.
Czasem przypominają mi się słowa poety Miltona;”Panie, czy musisz zwęglić drzewo, aby móc nim rysować?”

*”W dobrej i złej doli” opr. Stanisław Klimaszewski, Roma, nakł. Księży Marianów, 1980

w dobrej i złej doli

Photo: milkisprotein via Foter.com / CC BY

O autorze

Dagmara Kamińska

Mężatka z wieloletnim stażem, mama siedmiu synów i jednej córki, pisywała na portalu wPolityce oraz Deon. Obecnie studiuje pedagogikę i prowadzi edukację domową niepełnosprawnego syna. Konkursomaniaczka mająca na koncie dziesiątki jeśli nie setki konkursowych nagród, począwszy od domowych drobiazgów, a na samochodzie skończywszy.

Leave a Reply

%d bloggers like this: