Dzieci

Relacje dwóch bałwanków

Dzieci z autyzmem doświadczają poważnych trudności w sferze zachowań społecznych, tego nie można podważyć. Ale nie można też z góry założyć, że dzieci te nie są zdolne do nawiązywania relacji z drugim człowiekiem. Nawet jeśli – jak zwykło się mówić – „żyją za szkłem”, to przecież przez to szkło widać świat…

– W przedszkolu będzie bal przebierańców. Za co chciałbyś się przebrać?
– MOGLIBYŚMY PRZEBRAĆ SIĘ ZA DWA BAŁWANKI, TY I JA.
– Naprawdę? I będziemy tak samo wyglądać? Podoba mi się ten pomysł.

– Po co dzisiaj przyniosłeś biszkopty do przedszkola? Chcesz je wziąć na wycieczkę?
– TAK.
– A czemu przyniosłeś dwa?
– BO JEDEN JEST DLA DOROTKI.

– Chcesz mi coś powiedzieć?
– SUPE… (zaczął pisać, ale szybko posprzątał literki i zaczął pisać od nowa) TY IDŹ ZJEŚĆ, PÓŹNIEJ POGADAMY DOROTKO.

Pierwszy dialog miał miejsce jeszcze w karnawale, kiedy planowany był w przedszkolu bal przebierańców. Mój wychowanek chciał, żebyśmy przebrali się za bałwanki. Nieraz u dzieci z autyzmem trzeba walczyć o najmniejszą formę kontaktu, o każde spojrzenie w oczy, muśnięcie dłoni, o jakąkolwiek czynność wykonaną wspólnie. „Wspólnie”, a nie „obok siebie”! A on chce, żebyśmy wyglądali tak samo… Może przez to chce właśnie wyrazić, że mnie zauważa i na swój sposób się ze mną utożsamia.

Drugi dialog był przed wycieczką. Mama rano powiedziała, że chłopiec sam zabrał z domu dwa biszkoptowe misie i ani na chwilę nie wypuścił ich z rąk. Dopiero w szatni w przedszkolu, kiedy trudno mu było zmienić buty trzymając jednocześnie ciastka, dał się namówić na to, by odłożyć je do szafki. Każde nietypowe zachowanie dziecka z autyzmem trzeba spróbować zrozumieć, bo bez ważnej przyczyny nie zmienia ono swoich codziennych rytuałów. Wyjaśniliśmy: zabrał, bo wycieczka; wziął dwa, bo jeden dla mnie. Aha! Więc pospolity biszkopt też może być sposobem na budowanie relacji, na pokazanie, że nie tylko mnie zauważa, ale i akceptuje. Teraz dzieli się ciastkiem, kiedyś podzieli się swoimi troskami i kłopotami.

Ostatni dialog to prawdziwa „wisienka na torcie”. W przedszkolu było w tym dniu spore zamieszanie, przez całe przedpołudnie nie mieliśmy czasu porozmawiać (przypominam, że chłopiec nie mówi, ale potrafi czytać i pisać, więc nasze „rozmowy” odbywają się za pośrednictwem drewnianego alfabetu lub komputera). Po obiedzie siedliśmy w końcu do alfabetu i wiem, że mój przedszkolak miał mi wtedy wiele do „opowiedzenia”. Wiedział też, że byłam z nim na obiedzie, ale sama nie poszłam na przerwę. Połączył fakty i dziecięcą szczerością napisał: TY IDŹ ZJEŚĆ, PÓŹNIEJ POGADAMY DOROTKO. Sam był najedzony, ale postawił się na moim miejscu. Przyjąć perspektywę innej osoby to dla dziecka z autyzmem nie lada wyczyn. Chłopiec jednak tego wyczynu dokonał!

Nasza relacja jest nietypowa: układ dziecko – terapeuta oparty na więzach przyjaźni. Myślę, że właśnie to pozwala mojemu wychowankowi powoli się otwierać i nie tylko oglądać rzeczywistość „zza szkła”, ale coraz częściej wchodzić w ten świat, dotykać go, doświadczać coraz pełniej i odważniej. A ja każdego dnia zachwycam się, jak wiele można nauczyć się od sześciolatka z autyzmem.

O autorze

Dorota Wągrowska

Absolwentka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - kierunek: pedagogika, specjalność: psychopedagogika specjalna z logopedią. Od sześciu lat związana z Wiarą i Światłem, ruchem łączącym osoby z niepełnosprawnością intelektualną, ich rodziców i przyjaciół. Obecnie pracuje w przedszkolu jako nauczyciel wspomagający.

Leave a Reply

%d bloggers like this: