KUCHNIA

Resztkowe placuszki Babci Jadzi

Ostatnio na nowo zdałam sobie sprawę z tego, jak ważne jest dla mnie niewyrzucanie, niemarnowanie jedzenia. Niestety i mi zdarza się przegapić jakieś warzywo czy owoc w lodówce albo zostawiać resztki po obiedzie na następny dzień, by potem o nich zapomnieć i nie zużyć. W moim domu była zasada, że każdy nakłada sobie sam na talerz, za to tyle, ile zje i nie zostawia resztek, które trzeba by wyrzucić. Lepiej więc było brać 10 drobnych dokładek, ale nie ryzykować, że się coś zostawi na talerzu. Tę zasadę przeniosłam do naszej rodziny. Dzięki niej przynajmniej nie wyrzucamy resztek z talerzy. Niestety ta metoda nie chroni przed resztkami w garnkach.

Dziś chcę się podzielić jednym ze sposobów na wykorzystanie pozostałości po obiedzie czy śniadaniu. Moja mama jest mistrzem w wykorzystywaniu ostatków. Potrafi zrobić placuszki niemal ze wszystkiego. Zawsze byłam fanem placków mojej mamy, niestety w mojej rodzinie nikt nie podzielał tego entuzjazmu. Poza tym ja nie bardzo potrafię improwizować, a moja mama nie tworzy przepisów, tylko miesza, co ma pod ręką i smaży. Dlatego jakoś ten sposób nie był u nas obecny. Odkąd jesteśmy na diecie bezglutenowej (no i terapii SI) moje dziecko jest jednak dużo bardziej otwarte na nowe smaki i przy ostatniej wizycie babci, okazało się, że placki stały się hitem Martusi.

Chciałabym się z Wami podzielić pomysłem na placuszki z sokiem pomidorowym na sodzie. Nie jestem więc w stanie podać szczegółowego przepisu, a jedynie zarys koncepcji. Chodzi bowiem o wykorzystanie resztek, jakie się ma. Przykładowo:

– ugotowane wcześniej: ryż, kasze i płatki różnego rodzaju;

– starta marchewka

– przecier pomidorowy

– jajko

– mąka bg, np. gryczana – do zagęszczenia

– sól

– i po wymieszaniu wszystkiego, tuż przed smażeniem, soda. Wchodzi ona w reakcję z sokiem/przecierem pomidorowym, dzięki czemu placuszki fajnie rosną i są puszyste. Ja miałam sok zrobiony przez moją mamę z jej własnych pomidorów, mmmmmmmm, ale może być oczywiście kupny.

Smażymy na tłuszczu, na dobrze rozgrzanej patelni.

Oczywiście wariacji jest nieskończenie dużo. Wszystko zależy od inwencji. Możemy dołożyć inne warzywa. Możemy dołożyć owoce. Możemy dosypać np. mak.

Dla dzieci z SI, czy też zwyczajnie nielubiących warzyw, to także świetny sposób na ich przemycenie. Ponieważ i moja Marta za warzywami nie przepada, wszelkie sposoby, jak jej te warzywa zapodać, są mile widziane.

Mam nadzieję, że będzie to dla kogoś inspiracja. A może i Wy robicie takie placuszki?

 

Photo: Lori L. Stalteri / Foter / CC BY

O autorze

Ewa Rowińska

Żona wspaniałego człowieka. Mama na pełen etat. Pisze bardzo osobistego bloga o rodzinie, wierze, wychowaniu, edukacji domowej, a czasem nawet o jedzeniu www.ewarowinska.blogspot.com

Leave a Reply

%d bloggers like this: