Relacje

Selfie

Rozstania są czymś okropnym, przeokropnym! Wsiadłam do tramwaju, a on został samotnie na przystanku. I tak staliśmy naprzeciwko siebie, niby jeszcze blisko, ale już jakby po dwóch stronach czasu. Jakiś chłopaczek, widząc że wsiadam z laską, ustąpił mi miejsce siedzące, choć w głębi wagonu było ich więcej wolnych. Ale jeszcze nie chciałam siadać. Jeszcze stałam spoglądając ze smutnym już uśmiechem na osobę przede mną. Wreszcie na skrzyżowaniu zapaliło się zielone światło, motorniczy zamknął drzwi, które w tym momencie wydały jakiś jęczący dźwięk, i tramwaj ruszył z miejsca. Widziałam jeszcze przez chwilę jego twarz. I koniec. Pewnie dalej poszedł spacerem – jak miał zamiar – do swojego hotelu, a rano odlatywał jego samolot. No i nie wiadomo, czy i kiedy będzie nasze następne spotkanie, czy w ogóle się jeszcze zobaczymy.

Tak, rozstania są rzeczą strasznie bolesną.

Opisuję ten mały fakt, bo właśnie spotkałam się ostatnio z osobą nie widzianą wiele lat, a takie relikty przeszłości są zawsze cenne, wzruszające, wbrew pozorom dodające otuchy, bo znaczą że nie tylko my pamiętamy, ale także że ktoś pamięta o nas… I zapragnęłam poszukać w Internecie także innych dawnych znajomych. Ot, kilka, kilkanaście nazwisk, które powrzucałam do sieci. Dziś wielu z nich bym pewnie nie poznała na ulicy, ale przecież są jakieś fakty z przeszłości których szczątki można odnaleźć i rozszyfrować. Znalazłam kilku z nich. Jeden ma firmę geodezyjną, inny jest nawet profesorem w SGH. Ktoś inny jeszcze chwali się rodziną. No i ten ostatnio spotkany (matura, rocznik 1980), który zrobił karierę naukową w USA. A jeszcze mam w pamięci jak opuścił Polskę  i przez Austrię dotarł na drugą półkulę, najpierw do Kanady. Na koniec zakotwiczył się w Stanach Zjednoczonych.

A teraz to spotkanie po latach, i selfie na przystanku tramwajowym, Warszawa, Plac Konstytucji.  Moje pierwsze selfie na którym jestem. Nawet nie w moim telefonie – zbyt marne robi zdjęcia – tylko przesłane pocztą elektroniczną.

Wciąż w swoich papierzyskach od czasu do czasu natrafiam na jego wiersz, z czasów studenckich. Bo oprócz zainteresowań fizyką, matematyką i filozofią, grał na organach, no i czasem napisał jakiś wiersz. Ten nawet wydrukowano mu w miejscowej gazecie na Wybrzeżu, z informacją że jest jeszcze studentem. Zacytuję go Państwu, bo wciąż mi się wydaje że od nowa go odkrywam. Proszę się nie zrażać, jest bardzo krotki. Tytuł brzmi: ZAMIAR.

Stworzyć magię na miarę
swych marzeń
Stworzyć obraz znikający
w świetle swych ram
Stworzyć nic z czegoś
bez określonego gatunku
Stworzyć duszę bez ciała
nieograniczenie możną
w oknie świtu

Co ludzi podtrzymuje na duchu, by szli naprzód? By tworzyli, pracowali, szukali doskonałości? Przecież nie tylko pieniądze. Choć niektórzy tym się zasłaniają. Kasa kasą, ale jakiś sens musi mieć wszystko. Takiemu Donaldowi Trumpowi nie wystarcza kasa, a ma jej przecież wystarczająco dużo żeby sobie siedzieć z założonymi rękami i tylko patrzeć, jak mu rośnie konto. Chce jeszcze czegoś. Chce być prezydentem. Załóżmy, że nim zostanie. Co wtedy będzie go kręciło, żeby dalej tego czegoś pragnąć. My, mali ludzie, nie mamy takich dylematów, nieprawdaż? Chyba że się może mylę.

Photo credit: Foter.com

O autorze

Elżbieta Nowak

Z wykształcenia budowlaniec, pedagog, dziennikarz. Z zamiłowania – felietonista. Obecnie na emeryturze, lecz wciąż aktywna zawodowo – ma felietony w Polskim Radiu i w prasie katolickiej, prowadzi rubrykę korespondencyjną w „Niedzieli” (jako „Aleksandra”), udziela się w parafii. Jej strona autorska to Kochane Życie - www.elzbietanowak.pl

Leave a Reply

%d bloggers like this: