Wiara

Śpiewajmy chorał!

Kto z nas słyszał kiedyś na własne uszy chorał gregoriański? Co za głupie pytanie, przecież to jest portal katolicki! Zmodyfikujmy je zatem: Kto z nas słyszał kiedyś na własne uszy chorał gregoriański w swoim kościele parafialnym? My, uczniowie, w takich sytuacjach ironicznie mawiamy: „Las rąk!” Nasze muzyczne rozważanie rozpocznijmy od kilku informacji, które pomogą zrozumieć duchowy aspekt muzyki liturgicznej, odkryć głębię śpiewu, który tę duchowość wyraża; śpiewu, który słusznie nazywany bywa „śpiewaną teologią”.

Nietrudno domyśleć się, że mowa o chorale gregoriańskim, o którym to Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium (1962) Soboru Watykańskiego II mówi: Śpiew gregoriański Kościół uznaje za własny śpiew liturgii rzymskiej. Dlatego w czynnościach liturgicznych powinien on zajmować pierwsze miejsce wśród innych równorzędnych rodzajów śpiewu. Zalecenie to precyzuje instrukcja wykonawcza Musicam Sacram (1967): Duszpasterze winni troszczyć się także o to, by wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać stałe części Mszy świętej dla nich przeznaczone, nie tylko w języku ojczystym, lecz także w języku łacińskim.

Tyle Sobór. Fakt, iż Kościół właśnie chorał uznaje za własny śpiew właściwy rzymskiej liturgii oraz daje mu pierwsze miejsce pośród innych sposobów wykonywania muzyki podczas świętych obrzędów, uświadamia nam, jak ważny jest rodzaj oraz charakter muzyki, która rozbrzmiewa w świątyniach na całym świecie. Chorał gregoriański, w swej formie głównie ukształtowany już w X wieku, do dziś jest odkrywany i na nowo interpretowany tak, aby oddać jego oryginalny, zamierzony przez kompozytorów w manuskryptach charakter. Niezwykłe znaczenie symboliczne ma ułożenie neumów (bo tak nazywa się graficzny zapis chorału)  w utworze, a przede wszystkim ich korelacja z tekstem, który mają przekazać. To tekst jest najważniejszy, bowiem niesie treść modlitwy, a muzyka ma ją należycie wyrazić. Śpiewanie na sposób gregoriański jest przede wszystkim modlitwą, pełną ciszy i kontemplacji.

Muzyka pełna ciszy… Czy to możliwe? Jeżeli chodzi o chorał, to jak najbardziej!

Nie ma co szukać powodu, pytać „Jak to się dzieje?!” To sfera sacrum, pełna majestatycznie brzmiącej ciszy. Ciszy przeszywającej ludzkie sumienia, wprowadzającej w misterium liturgii, ciszy głoszącej: Mój dom jest domem modlitwy. I w tej ciszy odzywa się pokorny głos Dzieci Bożych, które wołając do Ojca w Jego domu, czekają na odpowiedź… I Ojciec odpowiada. Bóg odpowiada właśnie w tej ciszy, która następuje po wyśpiewaniu frazy. Odpowiada w tym przepięknym sakralnym pogłosie, gdzie dźwięki końcówki zaśpiewanego fragmentu łączą się w piękne harmoniczne brzmienie – brzmienie głosu Boga.

Święty Jan pisze: Boga nikt nigdy nie oglądał. A czy ktoś Go słyszał? Jeśli próbował, pewnie tak. Być może nie miał do tego warunków, bo Bóg przemawia w ciszy… Jeżeli ktoś sądzi, że skoro Bóg jest wszędzie, to kontemplacja może przyjąć dowolną formę, bez żadnych ogólnych zasad, to znaczy, że nie doświadczył jeszcze tej zbawiennej ciszy, którą Kościół święty pięknie określa mianem silentium sacrum.  Dzisiejsi ludzie nie znają ciszy. Łatwo można zauważyć (jest to również moja obserwacja), że wiele osób ucieka od milczenia. Aby odnieść się do liturgii, spójrzmy na adoracje Najświętszego Sakramentu w naszych kościołach. Ksiądz, wierni, kartka z trzema stronicami tekstu adoracji i wezwaniami niczym w litanii: Przepraszamy Cię, Panie – dwadzieścia razy, Prosimy Cię, Panie – tyleż razy, itd. Ciszy brak. Po odczytaniu wszystkich modlitw następuje – a jednak! – cisza. Pięciosekundowa, bowiem do akcji wkracza organista, rozpoczynając hymn eucharystyczny. Jeżeli przyjmiemy, że modlitwa (a szczególnie adoracja) jest słuchaniem Boga, to tutaj jest niestety tylko monolog, i to nasz! I cała adoracja w piętnaście minut… bo trzeba zmieścić się w czasie…! Na szczęście w bardzo wielu kościołach praktykowana jest całodniowa adoracja Pana Jezusa, w ciszy i skupieniu.

Ucieczka od ciszy w modlitwie prędzej czy później doprowadzi do pustki. Ta pustka musi się pojawić, bo to jest moment, w którym człowiek nie jest w stanie już opisać miłości Boga ani wypowiedzieć właściwego uwielbienia, którego On jest godzien. Następuje gwałtowna ucieczka od niewygodnej ciszy, podczas której nasze sumienie samo zaczyna robić sobie rachunek, nasza dusza coraz mocniej odczuwa, jak mało kocha Miłość Prawdziwą, i wreszcie nogi same prowadzą zabieganego i głośnego delikwenta do kratek konfesjonału. Pustkę wypełnia wtedy Miłosierny Pan. Czy można teraz stwierdzić, że w tej ciszy nie przemawia Bóg? Właśnie dlatego Sobór tak uparcie „uczepił się” chorału gregoriańskiego i zamiast „iść z duchem czasu” zwraca naszą uwagę ku nieprzemijającemu pięknu  i wartości duchowej tej muzycznej modlitwy.

W wielu miejscach Europy możemy usłyszeć śpiew przykościelnych lub zakonnych scholi gregoriańskich, szczególnie benedyktyńskich. Również na Kielce święta Cecylia spojrzała dobrotliwie, rzucając ziarno benedyktyńskiego ducha muzycznego na świętokrzyską glebę: powstała przykatedralna Schola Cantorum Kielcensis, w której siostra Hanna Szmigielska, spod sztandaru świętego Benedykta, niestrudzenie przekazuje wiedzę na temat tego pięknego sposobu kontemplacji Słowa Bożego. Siostra Hanna, mając przeszło dwudziestoletnie doświadczenie muzyczno-chorałowe z Francji (również z klasztorów benedyktyńskich, gdzie chorał jest wykonywany na co dzień na najwyższym poziomie) jest najlepszą nauczycielką, jaką Kielce mogły sobie wymarzyć. Schola wciąż się powiększa, zyskując nowych członków zarówno męskich, jak i żeńskich, co stanowi powód do radości i dumy, bo z tej przestrzeni ciszy w liturgii, jaką daje chorał, korzystamy wszyscy.  A zatem, śpiewajmy chorał – ora et labora!

Foto: Wally Gobetz/Flickr/CC BY-NC-ND 2.0

O autorze

Marcin Madej

Marcin Madej (ur. 6 marca 2001) – uczeń kieleckiego Nazaretu, organista akademickiego kościoła Św. Jana Pawła II; zainteresowania: muzyka klasyczna, historia, język łaciński i… ciasta z cukierni naprzeciwko katedry kieleckiej; początkujący kompozytor utworów sakralnych, głównie na organy lub/i chór.

2 komentarze

    • Chorał jest na pewno jakąś pełnią modlitwy, jeśli jest nie tylko śpiewany, ale przeżywany.
      Jest zarazem medytacją, suplikacją, jubilacją, mistyką……..

Leave a Reply

%d bloggers like this: