Podróże i zwiedzanie

Świątynia Paśupatinath w Katmandu

W czasie ostatniego dnia mojego pobytu w Nepalu chciałem jeszcze zobaczyć sławną świątynię Paśupatinath w Katmandu. Z moim przewodnikiem, Jonathanem, z trudem przedzieraliśmy się przez morze samochodów, które tego dnia zalały ulice stolicy Nepalu.  Jonathan wyjaśnił mi, że tłumy ludzi i samochody, zmierzające właśnie do Paśupatinath, udają się tam na uroczystości Bala Chaturdasi.

Można zaryzykować stwierdzenie, że świątynia Paśupatinath jest najświętszym miejscem dla wyznawców hinduizmu w Nepalu i jednym z najświętszych miejsc hinduizmu na świecie. Przybywa tutaj bardzo dużo pielgrzymów nie tylko z Nepalu, ale i z Indii oraz innych krajów. Ten wielki kompleks religijnych budowli, rozpostartych wzdłuż koryta świętej rzeki Bagmati, poświęcony jest Panu Zwierząt, czyli Pashupati, który jest jednym z wcieleń boga Śiwy. Dostęp do głównej świątyni zarezerwowano tylko dla wyznawców hinduizmu. Pozostali, oprócz tego, że nie mogą wejść do jej wnętrza, to żeby w ogóle wejść na teren świątynny, muszą kupić bilet, który dla cudzoziemców kosztuje 1000 rupii nepalskich, co odpowiada około 38 zł. Architektura tego kompleksu wzorowana jest na kształtach pagód nepalskich. Swoimi początkami sięga około VI w. po Chrystusie, chociaż miejscowi mówią nawet o roku 400. Na zewnątrz można podziwiać bogato zdobione drzwi do głównej pagody, ze złoceniami i srebrnymi elementami, oraz płaskorzeźbami z motywami religijnymi. Interesujące są także pobliskie świątynie Wasuk i Brahmy, których historia sięga IX wieku. Znajduje się też tutaj kamienne sanktuarium Dharmashila, gdzie wierni przychodzą, aby wybranym bóstwom składać różne śluby.

img_1952

Wspomniane Bala Chaturdasi to święto, podczas którego hinduiści i buddyści modlą się za członków swoich rodzin, zmarłych w czasie ubiegłego roku. Święto to nazywane jest także Sat Bij Chharne Din, co ma związek z ofiarowaniem siedmiu różnych rodzajów ziarna, poświęconego dla bóstw. Przypada ono na przełomie listopada i grudnia. Uroczystość rozpoczyna się o zmierzchu, kiedy wierni zapalają światła lamp oliwnych. Recytują mantry, aby nie zasnąć podczas nocy, w trakcie której czuwają, aby nie zgasło światło lampy. Następnego dnia, jeszcze przed świtem, biorą kąpiel w świętej rzece Bagmati ,nad którą zbudowana jest świątynia, i modlą się do Pashupatinath o wieczny pokój dla zmarłych ze swoich rodzin. Po tym rytuale udają się do lasu Sleshmantak, na przeciwległy brzegu rzeki, i wracają z powrotem do świątyni. Po drodze rzucają siedem różnych rodzajów ziarna, które uważane są za święte. Wszystko to musi być wykonane jeszcze przed wschodem słońca. Nasiona są rozrzucane na pamiątkę ukochanych zmarłych. Hindusi wierzą, że gdy wykonają przewidziane rytuały podczas święta Bala Chaturdasi, zapewnią swoim bliskim bezpieczne miejsce w niebie. Wierzą również, że ofiary przyniosą pokój niespokojnym duszom zmarłych, których zwłoki nie zostały właściwie spalone.

Świątynia Pashupatinath słynie przede wszystkim z ceremonii kremacji, które odbywają się tutaj codzienne na betonowych platformach, wzdłuż rzeki świętej rzeki Bagmati. Jej wody zaniosą prochy zmarłych do świętej rzeki Ganges. Hindusi wierzą, że ci którzy umierają w świątyni, w tym miejscu, odrodzą się w postaci ludzkiej w przyszłym wcieleniu, niezależnie od zła, jakie popełnili za obecnego życia. Datę śmierci przepowiadają świątynni astrologowie. Dlatego wielu starszych ludzi przyjeżdża do tego miejsca i czeka na śmierć. Zanim ciało zostanie poddane kremacji, owinięte jest w pomarańczowy całun i posypane kwiatami, następnie skropione wodą ze świętej rzeki. Później ciało zostaje złożone na stosie pogrzebowym. Po spaleniu szczątki wrzucane są do rzeki.  Zgodnie z tradycją najstarszy syn podkłada ogień przy stosie ojca, zaś młodszy przy stosie matki. Ghats, czyli platform,y gdzie są palone zwłoki, podzielono na sektory, w zależności od znaczenia ludzi, którzy mają być poddani kremacji.

img_1970

Oprócz głównej świątyni poświęconej bogu Pashupati istnieje duża liczba mniejszych świątyń (po drugiej stronie rzeki), z których niektóre są odwiedzane przez wielu sadhu, rozpoznawalnych przez ich żółtopomarańczowe ubrania, ciała pokryte popiołem i nieostrzyżone włosy i broda. Sadhu są hinduskimi ascetami, którzy w trzecim etapie życia zdecydowali się poświęcić się modlitwie i wyrzec się rzeczy materialnych. W rzeczywistości nie mają prawie nic oprócz ubrania i spędzają czas na modlitwie, prosząc o jałmużnę. Przemierzają Katmandu z metalowym pudełkiem na ofiary, niektórzy zaś (za niewielką opłatą) pozują do zdjęć z turystami.

Cała droga, od parkingu w stronę świątyni, usłana była resztkami pożywienia, ziaren, kwiatów i skorup lampek oliwnych. W miarę zbliżania się do bramy wejściowej tłum gęstniał. W improwizowanych krużgankach, przed głównym wejściem, zastaliśmy jeszcze całe rodziny przy posiłku. Dalej sprzedawcy lampek oliwnych, ziaren oraz żebracy. Z trudem przedarliśmy się przez tłum, który sprawiał wrażenie, że porusza się we wszystkich kierunkach. Po drugiej stronie było już luźniej. Stąd roztaczał się widok na sanktuarium oraz na nadbrzeże, gdzie jeszcze dogorywały dwa stosy. Praktycznie przez cały czas ktoś jest tutaj poddawany kremacji. Kiedy wracaliśmy z Jonathanem, natknęliśmy się na kondukt pogrzebowy ojca jednego z jego znajomych. Niesione ciało, w pomarańczowym całunie i pokryte kwiatami, otoczone było ludźmi, którzy w rękach nieśli zapalone cienkie kadzidełka. I tylko tyle. Potem kremacja i wrzucenie prochów do rzeki. Zostanie tylko pamięć wśród bliskich. Ale jak długo, nie wiadomo?

Paśupatinath to miejsce, w którym niemal nieustannie czuć oddech śmierci, przypominającej o sobie poprzez dym palonych ciał i specyficzną atmosferę. Jednak z drugiej strony dotyka nas niebywały dynamizm tłumu, który nie zatrzymuje się ani na chwilę. I wciąż gdzieś podąża naprzód, tworząc niesamowity kontrast z ludzkimi żywotami, które tutaj dobiegają swojego kresu. Patrząc na to wszystko w umyśle pojawiają się pytania o rzeczy ostateczne. Jaki jest sens życia? Co będzie z nami po śmierci? Jedynej pewnej odpowiedzi na te pytania może udzielić tylko Jezus:

Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? (J 11, 25-26).

O autorze

ks.abp Henryk M. Jagodziński

ur. w 1969 r. w Małogoszczu. Ukończył WSD w Kielcach i otrzymał święcenia kapłańskie. Uzyskał doktorat z prawa kanonicznego na Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie. W 1999 rozpoczął przygotowanie do służby dyplomatycznej na Papieskiej Akademii Kościelnej, którą ukończył w 2001. W tymże roku rozpoczął służbę w dyplomacji watykańskiej pracując kolejno jako sekretarz nuncjatur: na Białorusi (2001-2005) i w Chorwacji (2005-2008). W 2008 rozpoczął pracę w Sekcji ds. Relacji z Państwami w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. W latach 2015-2018 Radca Nuncjatury Apostolskiej w Indiach, a w latach 2018-2020 w Nuncjaturze w Bośni i Hercegowinie. 3 maja 2020 Ojciec Święty Franciszek ogłosił jego nominację na Nuncjusza Apostolskiego w Ghanie i Arcybiskupa tytularnego Limosano.

Leave a Reply

%d bloggers like this: