Społeczeństwo

Szaty cesarza

W bajce cesarz do końca udawał, że nic się nie stało. Nic się nie stało, Rodacy, nic się nie stało!

Szaty dla cesarza uszyte z cudownej tkaniny przez przejezdnych tkaczy miały też tę cudowną własność, że były niewidzialne dla każdego, kto nie nadawał się do swego urzędu lub był zwyczajnie i po prostu – głupi.

Poczciwy minister, gdy miał je ocenić i nic nie zobaczył, przestraszył się nie na żarty. Powiedział do siebie: czyżbym był głupi i nie nadawał się do swego urzędu? Postanowił że nikt o tym nie powinien się dowiedzieć, więc tylko wyraził uznanie dla niewidocznego wyrobu oszustów. Inny uczciwy urzędnik też pochwalił – tkaninę, z której zrobiony był strój, bo pomyślał : głupi nie jestem, więc chyba nie nadaję się na swoje stanowisko. Lepiej nic po sobie nie okazywać. Wreszcie i sam cesarz wpadł w zastawioną pułapkę, czyżby też był głupi lub nie wart tego, by zostać cesarzem? I za nic nie chciał się przyznać, że też nic nie widzi.

Wszyscy dworzanie, ubierając władcę, zachwycali się nowymi szatami i gdy już wkrótce cesarz kroczył w uroczystej procesji, ludzie na ulicach i w oknach wychwalali jego nowy strój. Aż dopiero małe, niewinne dziecko krzyknęło: ”Patrzcie, przecież on jest nagi!” – i dopiero to świadectwo niewiniątka sprawiło, że ludziom opadły łuski z oczu. Ale cesarz do końca postanowił się trzymać swojej wersji i kroczył na golasa jeszcze dumniej wśród swoich poddanych.

Akurat ta baśń ma wiele odpowiedników w naszym życiu codziennym. Właściwie mogłabym nawet urządzić na ten temat konkurs – i na pewno otrzymałabym bardzo dużo odpowiedzi. A może Państwo spróbują coś dodać od siebie, i napisać do mnie. Zapraszam. W tym jednym worku, o szatach cesarza, zmieściła by się niejedna historia. Na ogół traktujemy tę bajkę jako opowieść o kimś. I o jakiejś innej osobie. Często jest to ktoś z rządzących, no bo mowa w niej o Cesarzu. I to się kojarzy automatycznie.

Lecz ja proponuję – dla odmiany – coś nietypowego. A mianowicie – spojrzenie we własne lustro. Może to być z samego rana, gdy wstajemy, idziemy do łazienki, i robimy takie tam poranne ablucje. No i przygotowujemy twarz do wyjścia na zewnątrz. Panowie oczywiście muszą się ogolić. A panie? Panie to różnie. Bardziej lub mniej skomplikowanie. Odświeżenie, może mycie wodą. Potem podkładzik, na to jakieś barwne warstwy, podkreślanie otworów twarzowych – oczu i ust, a na koniec zasłona dymna z pudru. Podobno współcześni panowie też już nie wstydzą się, że robią makijaż. No, w mojej rodzinie, to jeszcze nie jest obowiązkowe. I chłopcy są zwyczajni, z wody, mydła i wody kolońskiej.

Potem widzimy tę twarz człowieka jakim jesteśmy. Kim jesteśmy. Co sobą reprezentujemy. Czy to twarz człowieka szczerego czy kłamcy, oszusta czy uczciwego, rzetelnego czy partacza. Przeważnie sami sobie takich pytań nie zadajemy, nieprawdaż? Dla siebie zawsze jesteśmy najdoskonalsi i najuczciwsi.
To dopiero ktoś z boku musi zauważyć, że nagle urósł nam nos Pinokia i zawoła za nami: kłamca! Albo po wyjściu z domu jesteśmy wspaniałymi specjalistami, mądrymi ludźmi, autorytetami, gdy w domu, przed chwilą, byliśmy domowymi tyranami, flejami, oszukańcami. Dobrze to widać na przykładzie osób uzależnionych od alkoholu. A mówię o tym dlatego, że czasami zgłaszają się do naszej parafialnej poradni osoby z tym problemem, przeważnie nie własnym ale w rodzinie. Oto żona niepokoi się, że coś chyba jest nie tak. Czasem przekonuje się o tym boleśnie i na własnej skórze. Ale współmałżonek który pije jakoś sam tego nie zauważa. Ba, uważa że wszystko jest w porządku, i to żona ma problemy.

Dlaczego taką prozaiczną sytuację przyrównuję do tej bajki? No bo też otoczenie osoby uzależnionej nie zauważa jej problemu, i wszystko tłumaczy po swojemu. A do tego sam obiekt wprowadza wszystkich w błąd. W bajce też cesarz do końca udawał, że nic się nie stało. Nic się nie stało, Rodacy, nic się nie stało!

I tak powstała ta piękna, kibicowska pieśń, którą wszyscy znamy. I śpiewamy naszym gołym Cesarzom.

Foto: alexmontjohn/Flicrk/CC BY-NC-ND 2.0

O autorze

Elżbieta Nowak

Z wykształcenia budowlaniec, pedagog, dziennikarz. Z zamiłowania – felietonista. Obecnie na emeryturze, lecz wciąż aktywna zawodowo – ma felietony w Polskim Radiu i w prasie katolickiej, prowadzi rubrykę korespondencyjną w „Niedzieli” (jako „Aleksandra”), udziela się w parafii. Jej strona autorska to Kochane Życie - www.elzbietanowak.pl

Leave a Reply

%d bloggers like this: