Wiara

Umiłowałam Eucharystię II

Lato w pełni. Jesteśmy z Dziadkiem i z Tatą na polu, na plantacji. Fioletowe winogrona…. Rozpoczęło się winobranie.

– To idź Anastazy do miasta i tam najmij nam robotników do pomocy – powiedział do swego Syna Dziadek Ambroży.
– A jaką stawkę im zaproponować? – zapytał się mój Tata.
– Sto euro na dzień! No idź już! Idź! – odpowiedział Dziadek poprawiając kosz zamocowany na plecach.

Ja też mam taki kosz, do którego wrzucam dojrzałe winogrona. Od dziecka bardzo lubię tę pracę, od dziecka przepadam za winobraniem.

Na początku dnia pożywne i obfite śniadanko. Owsianka, i owoce, i sok, i tosty. Dużo pałaszujemy. No przecież chodzi o to, by nam sił na pracę starczyło aż do obiadu.

Na polu ukrop. Nasze głowy chronią słomkowe kapelusze. I zrywamy, zrywamy, zrywamy… winogrona, winogrona, winogrona… Już tak dużo, już w nadmiarze jest tych owoców. Takie ich mnóstwo, że po chwilowym zamknięciu oczu widzę pod powiekami dojrzałe, piękne, fioletowe winogrona.

Pracy uczę się od Rodziców. Dobry przykład dają mi Dziadkowie. Już więcej nie ma co pisać, gdyż u nas w domu, to odpoczywamy tylko w niedzielę. A i w tygodniu często zarywamy noce. W okresie letnim, kiedy takie połacie krzewów winogronowych czekają na zbiór, nawet nie zawsze jest czas dobrze się wyspać, bo tłocznia chodzi na okrągło… i trzeba doglądać tłoczenia, i trzeba tych winogron dosypywać i dosypywać.

Przed obiadem przyszła pierwsza tura ochotników z pierwszego naboru Taty. Byli to ludzie uśmiechnięci i szybko wzięli się za pracę.

Po obiedzie dołączyła do nas druga tura ludzi. Założyli  kosze na plecy i zaraz wzięli się za zrywanie winogron.

Najmniej napracowali się trzej chłopcy z sąsiedztwa, którzy przyszli do pracy po kolacji. A był to Bruno, Olaf i Franczesko. Pracowali tylko dwie godziny. Biła od nich świeżość i rześkość. My umordowani całym tym trudnym dniem, przepoceni, z szarymi twarzami patrzyliśmy łapczywie na Olafa, Bruna i na Franczesko, aby tylko się duchowo i psychicznie ochłodzić ich widokiem, ich uśmiechem, i młodością, i siłą.

Każdy z robotników, poza członkami rodziny dostał po stówce. Tato tak wypłacił dyskretnie pieniądze, że nikt nie miał do nikogo urazy o niesprawiedliwe traktowanie. Jest taka umowa pomiędzy nami a pracującymi, że i jutro przychodzą na winobranie:) Startujemy o godzinie szóstej rano.

A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: „Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych.
Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze.
Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze.”

O autorze

Weronika Tsu

Ukochana córka Pana Boga, szczęśliwa żona Tomka. Przepada za pracą z młodzieżą. Dużo pisze i piecze pyszne czekoladowe ciasta... czasem drożdżówki. Ulubiony tekst, który napisała to: „... zapiszę sobie w sercu na zawsze intencję modlitwy za wszystkie Dzieci świata!”

Leave a Reply

%d bloggers like this: