Wiara

Umiłowałam Eucharystię VIII

Dzisiejszy dzień nosi tytuł „Od Wojtusia do Wojciecha”. Już tłumaczę. Małym Wojtusiem opiekowałam się dziś od godziny dziesiątej do czternastej. Na początku objechaliśmy teren szkoły nim dotarliśmy na plac zabaw. Później bawiliśmy się na placyku. Od trzynastej do czternastej Wojtuś spał w wózku. A kiedy wychodziłam od Dzieciaczków, to po czterdziestu minutach dotarłam do kościoła na placu Dominikańskim, który jest pod wezwaniem Świętego Wojciecha. Tak spędziłam ten dzień z dwoma Wojtkami, na początku z małym niespełna dwuletnim Wojtusiem, a na koniec dnia modliłam się u dużego i świętego Wojciecha 🙂

Pamiętam z Ewangelii i z kazania, że Pan Jezus przy paruzji przyjdzie jak złodziej. Nie będziemy się spodziewali tego powtórnego przyjścia Zbawiciela. Tylko Bóg Ojciec zna czas i godzinę końca świata. Nie ma co wpadać w panikę… Po prostu wystarczy robić swoje, czyli dobrze żyć! Których Jezus zobaczy w działaniu, pod warunkiem, że będzie to pozytywne działanie, tych zabierze do Niebieskiego Królestwa. Dobrze służyć, dobrze żyć przestrzegając przykazań. Kochać ludzi i Boga, to najlepsze przedsięwzięcie 🙂

Dziś jest strasznie upalny dzień. Jest duszno i bardzo parno, a termometry wskazują 35 stopni Celsjusza. Mało dziś piłam, więc pragnienie mam ogromne. Eucharystia rozpoczyna się o siedemnastej. Pamiętam o godzinnym poście przed Mszą. Dzwonię do Męża za piętnaście czwarta i rozmawiamy długo, tak długo, że już nie mam możliwości napić się choć odrobiny wody. Strasznie mnie suszy! Jak kto doświadczył tak wielkiego pragnienia, ten tylko mnie zrozumie. Czuję się jak na pustyni.
Tak Ciebie Boże pragnąć duszą i sercem, jak teraz pragnę wody. To fizyczne pragnienie jest bardzo ogromne. Staram sobie wyobrazić to duchowe i psychiczne pragnienie, jak to teraz odczuwalne pragnienie wody.

Czas się wydłuża, a wargi mam suche i spierzchnięte. Język mi się przykleja do podniebienia i strasznie chce mi się pić. Już jest śpiewana pieśń na wejście. Zastanawiam się, czy będę w stanie z tak suchym gardłem śpiewać i godnie odpowiadać razem z wszystkimi na słowa kapłana – celebransa. Tak, to prawda nie piłam wiele, gdyż chodzi o to by nie korzystać z toalety, no po prostu by wstrzymać siuśki, w razie gdyby mnie przypiliło. Już około siedemnastej piętnaście, a jeszcze to kazanie o czujności, gdyż nie wiadomo, kiedy Pan domu przyjdzie. Pić! Pić! Pić! Mam nieugaszone pragnienie. Znowu myśli o pragnieniu duchowym i psychicznym. Jak skoncentrować się na duszy, skoro tak cieleśnie usycham. Spokojnie staram się nie myśleć o ciele, ale to jest niezmiernie trudne. W kolejce do Komunii szeptem bezgłośnym powtarzam Jezusowi bez ustanku: „Pragnę Cię Boże”. I może choć troszkę zrozumiem pragnienie Jezusa na krzyżu, który pragnął wody i miłości człowieka.
Stała się rzecz dziwna, dla mnie nie do końca zrozumiała. Po przyjęciu Jezusa w małym opłatku moje pragnienie fizyczne się zmniejszyło, może przez to, że ślinianki zaczęły produkować ślinę w reakcji na to, że zjadłam Opłatek – Jezusa Eucharystycznego. Może to normalne zjawisko. Mnie zdumiało…

W kruchcie kościelnej wypiłam duszkiem pół litra wody. I to właśnie wtedy odczytałam z gablotki informację, że to kościół pod wezwaniem Świętego Wojciecha.
Pragnę wody, pragnę Twej Boże Miłości i Twego Miłosierdzia, pragnę szczęścia drugiego człowieka.

O autorze

Weronika Tsu

Ukochana córka Pana Boga, szczęśliwa żona Tomka. Przepada za pracą z młodzieżą. Dużo pisze i piecze pyszne czekoladowe ciasta... czasem drożdżówki. Ulubiony tekst, który napisała to: „... zapiszę sobie w sercu na zawsze intencję modlitwy za wszystkie Dzieci świata!”

Leave a Reply

%d bloggers like this: