Wiara

Wielki Post

–  Dlaczego niektórzy mówią na te święta Zajączek?- zapytała mnie niedawno córka.
– Z tych samych powodów z jakich przychodzące do nas z zagranicy kartki świąteczne mają napis Season Geetings, czyli z powodu zmiany priorytetów – odpowiedziałam.
Córka spojrzała na mnie i zażądała dokładniejszego wyjaśnienia.
–  Co według ciebie jest najważniejszym elementem Świąt Wielkiejnocy ?
–  Czuwanie Paschalne i Eucharystia rano– usłyszałam
Ucieszyłam się słysząc tę odpowiedź, bo już łatwiej było mi wyjaśnić kwestię priorytetów.
– Masz rację, ale jeżeli ktoś dostrzega w Świętach jedynie wymiar przyjemności i prezentów to nazwanie ich Zajączkiem od milutkiego stworzonka, które podrzuca upominki wydaje mu się znacznie bardziej sensowne niż nazwa Wielkanoc czy Pascha.

Mała zgodziła się ze mną i pobiegła do swoich zajęć. A ja zaczęłam wspominać. Już od wielu lat Wielki Post ma szczególny wymiar w naszym domu. W każdą niedzielę czytamy z dziećmi wybrane fragmenty pisma dotyczące wyjścia narodu izraelskiego z Egiptu. Historia plag, Anioł Śmierci omijający drzwi pomalowane krwią baranka, przejście przez Morze Czerwone to opowieści mocno przemawiające do wyobraźni dziecka. Łatwiej później rozmawiać o naszych życiowych trudnościach w których widzieliśmy interwencję Boga. Kiedyś poprosiłam moje dzieci o wspólne wykonanie rysunku, który pokazałby przejście naszej rodziny przez własne Morze Czerwone. Przez kilka lat wykonany przez nie rysunek wisiał w kuchni jako najlepsza katecheza dla całej rodziny i tych, którzy nas odwiedzali. Był to sporych rozmiarów szary pakowy papier, a na nim wszyscy członkowie naszej rodziny. Tata i dzieci modlące się wspólnie w domu i ja -mama w szpitalu pochylona nad łóżeczkiem maleńkiego, ciężko chorego Frania. Bo ten czas kiedy lekarze twierdzili, że Franio po wylewie ma niewielkie szanse na normalną egzystencję był dla naszej rodziny ogromnym doświadczeniem, prawdziwym doświadczeniem stanięcia jak Izrael przed zamkniętą Morzem Czerwonym drogą i doświadczeniem tego, że Bóg ma moc nad każda sytuacją.

Pamiętam jak pewną niedzielę Wielkiego Postu rozpoczęliśmy wspólną modlitwą i rozmową. Punktem wyjście była Ewangelia z dnia dotycząca przemienienia Jezusa wobec apostołów na górze Tabor. Zwykle modląc się i rozmawiając z dziećmi nie wiemy jaki przebieg będzie miało to rodzinne spotkanie. Wtedy wszystko skoncentrowało się wokoło zasłyszanego przez dzieci w czasie Eucharystii opowiadania o kobiecie, która znalazła jajko. Ta bardzo biedna kobieta wzięła jajko i pobiegła z nim do męża. Pełna radości zaczęła snuć plany, że podłożą to jajko pod kwokę sąsiada, a z jajka wykluje się kogucik. A później będą kolejne jajka, aż powstanie na tyle duże stado, że ze sprzedaży jaj kupią jałówkę. Potem będą dalej rozmnażać krowy, aż będą mieli tyle mleka, że zaczną je sprzedawać. I już miała snuć dalsze perspektywy bogatego wreszcie życia, gdy machając żywiołowo rękami uderzyła w jajko, które spadło na ziemię i rozbiło się. Wiele mądrych i ciekawych zdań komentarza usłyszałam na temat tej opowieści od dzieci, ale najbardziej zapadło mi w serce pytanie Franka:
– Mamo, ale przecież z tego jajka mógł wykluć się jakiś drapieżny ptak, albo jaszczurka.

Rzeczywiście, nawet o tym wcześniej nie pomyślałam. A przecież sama ciągle popadam w pułapkę w jaką wpadła ta biedna kobieta. Ciągle podkładam jakieś życiowe jajka pod wyimaginowaną, nieomalże złotą kurę i wyhodowuję drapieżne ptaki lub jaszczurki. Bo najważniejsze dla mnie na Wielki Post, a może na całe lata to pytać Boga o jego plan na moje życie, a nie realizować własne pomysły i hodować jaszczurki.

O autorze

Dagmara Kamińska

Mężatka z wieloletnim stażem, mama siedmiu synów i jednej córki, pisywała na portalu wPolityce oraz Deon. Obecnie studiuje pedagogikę i prowadzi edukację domową niepełnosprawnego syna. Konkursomaniaczka mająca na koncie dziesiątki jeśli nie setki konkursowych nagród, począwszy od domowych drobiazgów, a na samochodzie skończywszy.

Leave a Reply

%d bloggers like this: