Przygotowanie do małżeństwa

Z rodziną nie tylko na zdjęciu

Dziś nieco o relacjach w rodzinie w okresie narzeczeństwa. Rodzina, ach rodzina! W narzeczeństwie zwykle odbywa się trochę narad rodzinnych, trochę spotkań typowo towarzyskich i bardzo możliwe, że narzeczonych czeka długi objazd po rodzinie w celu dostarczenia zaproszeń na ślub. Co nam może dać takie doświadczenie i jak to przeżyć? Miejcie oczy dookoła głowy!

Bardzo wiele o mężczyźnie mówi sposób, w jaki traktuje swoją mamę. Ale nie tylko. Obserwacja funkcjonowania swojego wybranka/wybranki w rodzinie to przebogate źródło wiedzy. Jeśli przed zaręczynami nie poznałeś rodziny swojego wybranka/wybranki. To szybciutko, szybciutko nadrabiamy takie zaległości! Choćby nie wiadomo jak luźne były relacje rodzinne trzeba je znać, by rozumieć różne zachowania, a takie poznawanie wymaga przede wszystkim czasu. Możliwe też, że w trakcie budowania rodziny będziemy jakieś wzorce powielać, czasem nieświadomie, a spojrzenie na sytuację przed ślubem może być bardziej trzeźwe i perspektywiczne.Świadomość tego, z jakim bagażem przyjmujemy drugą osobę jest szalenie ważna. I mowa tu nie tylko o dyplomatycznych niuansach, ale poważnych problemach. Nie każdy jest bowiem gotowy na walkę z manipulującą teściową czy zmierzenie się z efektami współuzależnienia albo wcześniejszego rozbicia rodziny. Budowanie małżeństwa od podstaw jest piękne, ale i trudne i jeśli tylko jest to możliwe, należy ograniczyć wpływy potencjalnych przeszkadzaczy rodzinnych. Kiedy w małżeństwie dodatkowo wzbogacamy się o dzieci te wpływy jeszcze się kumulują i komplikują. To może być bogactwo lub obciążenie.

Bądźmy też wyrozumiali dla swojego narzeczonego/narzeczonej w tych trudnych i stresujących chwilach. Nawet jeśli nam przychodzą łatwo takie doświadczenia. Przy wprowadzaniu nowej osoby do rodziny warto uprzedzić i przygotować ukochaną osobę na to, co ją czeka, na co powinna uważać, czego się wystrzegać. Dla nas to codzienność, a dla drugiego swego rodzaju start.

Z ciekawostek: muszę się Wam przyznać, że ja wrzuciłam Janka na głęboką wodę i w ramach wprowadzania do rodziny wylądował na złotych godach moich dziadków. Zapoznanie z ciocią Haliną to już rodzinna legenda. Poza tym poradził sobie świetnie i nawet nikt mu nie wykradł zawartości talerza (to takie mało kulturalne psikusy rodzinne – delikwent się odwraca do rozmówcy, a sąsiad mu „myk” pierożka z talerza ? – dobrze go wytrenowałam.

Wpis powstał w ramach akcji Małżeństwo jest fajne zorganizowanej w ramach Międzynarodowego Tygodnia Małżeństw.

Photo credit: chadirish via Foter.com / CC BY-NC-ND

O autorze

Elżbieta Buczyńska

Warszawianka z pochodzenia, Piastowianka z osiedlenia. Z wykształcenia politolog i socjolog, z zamiłowania humanistka. Zawodowo związana z jedną z warszawskich korporacji. Aktualnie pełnoetatowa mama Basi. Razem z mężem, Jankiem, prowadzi blog ejtomy.pl. Kocha mądre książki, długie spacery i poezję śpiewaną.

Leave a Reply

%d bloggers like this: