Wychowanie

Żłobek czy mama?

Pięćdziesięciu psychologów i pedagogów skierowało do premiera Morawieckiego list otwarty dotyczący opieki nad dzieckiem do lat 3. Podkreślają w nim, że pierwsze lata życia są kluczowe dla rozwoju człowieka.
Bardzo ważne jest wtedy poczucie bezpiecznej więzi z bliską osobą, która „stanowi fundament dla poczucia wartości, obrazu siebie i świata, kształtowania zainteresowania otoczeniem, gotowości do uczenia się i późniejszego wchodzenia w życie społeczne i kształtowania własnych relacji rodzinnych w dorosłości.” Taką osobą najczęściej jest właśnie mama.

W związku z tym eksperci wyrażają niepokój programem Maluch+, który promuje jedynie opiekę nad dziećmi w żłobkach. Koszt stworzenia jednego miejsca w żłobku wynosi ok. 20 tys. zł, następnie państwo dopłaca z budżetu ok. 1 tys. zł miesięcznie na jedno dziecko. Rodzice rezygnujący z pracy i opiekujący się dzieckiem w domu takiego wsparcia nie dostają. Państwo zatem „nie wspiera ekonomicznie najkorzystniejszego z punktu widzenia rozwoju dziecka rozwiązania”. Z tego powodu wielu rodzicom nie pozostawia się wyboru i z przyczyn finansowych wysyłają dziecko do żłobka.

Iluzja lepszego rozwoju
Jak piszą autorzy listu, obecne przepisy są niezgodne z wiedzą naukową na temat rozwoju dziecka i „stwarzają iluzję możliwości rozwoju i edukacji dziecka oraz zadbania o jego potrzeby, w sytuacji, gdy na jednego opiekuna ma przypadać nawet do ośmiorga podopiecznych w różnym wieku (od kilku miesięcy do kilku lat), którymi ma się on zajmować samodzielnie nawet przez 10 godzin dziennie.”

Zdanie, które mnie najbardziej uderzyło: „Młodym i niedoświadczonym rodzicom przedstawia się ofertę opieki żłobkowej jako pozytywną, pożądaną i rozwijającą dziecko, nie wspominając o potencjalnie negatywnych jej skutkach.” Dokładnie tak jest. W Warszawie, gdzie mieszkam, widzę, że żłobki nie są traktowane jako pewna ostateczność, ale raczej jako naturalny wybór każdej młodej mamy. W mojej okolicy jest ich chyba kilkanaście i ciągle powstają kolejne. To coś w stylu „przecież to oczywiste, że wszyscy posyłają dzieci do żłobka, one tam się lepiej rozwiną, więcej nauczą…”. Taki klimat robi początkującym rodzicom mętlik w głowie ? Ja sama przez rok urlopu macierzyńskiego wpadałam ze skrajności w skrajność, rozmawiałam ze znajomymi i szukałam argumentów za i przeciw. Od „oczywiście, że posyłam, jak każdy”, przez „no może chociaż na 2-3 dni w tygodniu” do „nie ma mowy!”. I tak w kółko ? Ostatecznie zdecydowaliśmy, że Uli najlepiej będzie przy mamie. Może nie znam tylu ciekawych zabaw i nie mam tylu świetnych zabawek, ale wiem najlepiej jakie jest moje dziecko i czego najbardziej potrzebuje. Ten rok zleciał jak pstryknięcie palcem, kolejne dwa miną pewnie podobnie. Chcę jak najlepiej wykorzystać ten czas.

Propozycje ekspertów
Rozwiązania służące prawidłowemu rozwojowi dzieci, proponowane przez ekspertów to m.in. wprowadzenie bonu opiekuńczo-wychowawczego dla rodziców chcących opiekować się dzieckiem w domu, zmniejszenie dopuszczalnej liczby dzieci na jednego opiekuna w żłobku, określenie maksymalnej liczby godzin jaką dzieci mogą spędzać w opiece instytucjonalnej, zapewnienie okresu adaptacji czy możliwość swobodnego wstępu na teren żłobka przez rodziców. Treść całego listu dostępna tutaj: http://www.3plus.pl/list-otwarty-w-sprawie-opieki-nad-dziecmi-do-lat-3,a377.html

PS: Nie mam zamiaru rozpętywać burzy i krytykować wyboru rodziców posyłających dzieci do żłobka. Na pewno każdy zna osoby, które tak zrobiły i nie żałują, bo ich dziecko dobrze się tam czuje. I wspaniale, naprawdę! Można się tylko z tego cieszyć ? Ale w liście, który cytuję i z którym w pełni się zgadzam, chodzi głównie o zwrócenie uwagi na to, że państwo powinno wspierać nie tylko rodziców posyłających dzieci do żłobka, ale również (a może i przede wszystkim) tych, którzy chcą opiekować się nimi w domu, bo zgodnie z obecną wiedzą jest to dla nich najlepsze.

Tekst pochodzi z bloga www.mlodaorodzinie.pl

O autorze

Małgorzata Remiszewska

Żona kochanego Mateusza, mama ślicznej Uli, studentka nauk o rodzinie. Dzielnie stara się pogodzić naukę z macierzyństwem, choć czasem jej się miesza i zastanawia się co papież miał na myśli mówiąc, że kładka była zła i skąpały się pieski dwa. Autorka bloga https://mlodaorodzinie.pl

6 komentarzy

  • „Zdanie, które mnie najbardziej uderzyło: „Młodym i niedoświadczonym rodzicom przedstawia się ofertę opieki żłobkowej jako pozytywną, pożądaną i rozwijającą dziecko, nie wspominając o potencjalnie negatywnych jej skutkach.” Dokładnie tak jest. W Warszawie, gdzie mieszkam, widzę, że żłobki nie są traktowane jako pewna ostateczność, ale raczej jako naturalny wybór każdej młodej mamy.”

    hmm, a czemu żłobki mają być traktowane jako ostateczność? Pani czuje się dobrze z dzieckiem w domu ale gro kobiet spełnia się zawodowo również poza domem, czemu Pani zakłada, że kobiety wracają do pracy po urlopie macierzyńskim tylko ze względu na zarobki? coraz większa część kobiet po prostu kocha swoją pracę i czuje się szczęśliwa spełniając się w obydwu sferach – rodzinnej i zawodowej. Zadowolenie z życia rodziców przekłada się na emocje u dzieci. I gdzie jest w Pani artykule miejsce dla taty? czy psychologowie nie wymieniają „negatywnych skutków” opieki nad dzieckiem wyłącznie przez matkę? pisze Pani, że nie chce rozpętać burzy i krytykować wyboru rodziców a jednocześnie wypowiada się wcześniej tak jakby Pani wybór był jedynym najlepszym wyborem. Propozycje bonu opiekuńczo-wychowawczego dla rodziców chcących opiekować się dzieckiem w domu jak najbardziej ok, bo jest to ciężka praca i duża luka w życiu zawodowym kobiety ale mimo wszystko jest to decyzja równorzędna do wyboru rodziców posyłających dzieci do żłobków – i nie ze względu na „świetne zabawki” ale to dyskusja na inny temat

    • Powinny być traktowane jako ostateczność – o ile przedszkole dla starszych dzieci jest ok, to jednak wysyłanie takich maluchów do placówek niczego dobrego im nie daje. Dzieci w tym wieku najbezpieczniej czują się w domu, przy bliskich i wcale nie tęsknią za nowymi bodźcami. Większość moich znajomych dobrze to widzi, ale są zmuszone posyłać swoje dzieci do żłobka ze względu na zarobki i wiszący nad głową kredyt. Na pewno nie są z tego powodu szczęśliwe, w dodatku cały czas żyją w stresie, czy maluch nie zachoruje i kto wtedy z takim zakatarzonym dzieckiem zostanie w domu.

      • „wysyłanie takich maluchów do placówek niczego dobrego im nie daje” – hmm, wypowiedziała się osoba (Pan / Pani R. ???), która zna temat bo jej „znajomi” wysłali dziecko do żłobka.. a ja i moje 2 letnie dziecko jesteśmy zachwycone żłobkiem, do którego chodzi od pierwszego roku życia – przynosi do domu mnóstwo piosenek, nawiązuje pierwsze przyjaźnie, jest uśmiechnięta, rozśpiewana, samodzielna i nie ma problemów z dzieleniem się zabawkami z innymi dziećmi, Panie w naszym żłobku bardzo dbają o dzieciaczki. A choroby? Kiedyś trzeba je przejść, jeśli nie poszłaby do żłobka to samo by było w pierwszym roku przedszkola, u nas były choroby przez pierwsze pół roku – teraz się uodporniła i nie choruje wcale. Nie twórzmy mitów, jasne, że są matki, które wolałyby zostać z dzieckiem w domu a wysyłają je do żłobka z jakiś powodów ale tym bardziej nie straszmy tych kobiet i nie wywołujmy w nich jeszcze większych wyrzutów sumienia. Może następnym razem zanim ktoś kto zna życie żłobka „od znajomych” niech pomyśli o tych matkach. Bardzo ciekawe jest to, że zazwyczaj gdy ktoś wypowiada się negatywnie na temat żłobka okazuje się, że ze żłobkiem nie miał nic wspólnego..

  • 11 lat temu macierzynskiego bylo tylko 4 miesiace. Gdy musiałam wysłać swojego 8 miesięcznego syna do żłobka byłam przerażona i zalamana. Miałam straszne wizje ze będzie tam leżał tyle godzin głodny odparzony i patrzył w sufit. Z nerwów to ja prawie wymiotowalam. A ja przychodzę po syna a on najedzony usmiechniety tylek wysmarowany z rączek cioci zlobkowej nie chciał zejść. Piosenek w żłobku nauczył się więcej niż w przedszkolu. Pielęgniarki w żłobku to się rozplywaly nad tymi dziećmi jakby to ich były. Zaangażowane i otwarte. Miałam później porównanie z przedszkolem gdzie dla nauczycielek problem było pomóc 4 latkowi w toalecie. Myślę że tu trzeba trafić na dobry żłobek z dobrym dyrektorem który nim zarządza. Okazało się ze syn chodził do najlepszego publicznego żłobka w mieście. Teraz ma 11 lat i jest zaradnym wesołym chlopcem. Nie widzę żadnej krzywdy w tym ze nie był w tym czasie z matką. No może tylko siedzenie w domu z dzieckiem pomaga w naturalnym karmieniu bo przy rozlace z dzieckiem mleko się powoli zatraca.

    • Absolutnie się zgadzam! Często to rodzice bardziej przeżywają pójście dziecka do żłobka niż samo dziecko

Leave a Reply

%d bloggers like this: