Społeczeństwo

Znieczulica – choroba Polaków

Jadę samochodem. Z tyłu dwójka dzieci. Obok teściowa. Nagle w samochodzie słychać dźwięk łudząco podobny do wkręcenia się gałęzi w szprychy roweru. Jako, że auto to nie rower, migiem na pobocze, silnik wyłączony, maska otwarta… i tadam! Pasek klinowy po raz kolejny w tym aucie postanowił zakończyć swój żywot. Postępowanie standardowe, telefon do ubezpieczyciela. Laweta. Jedno dziecko z babcią, drugie ze mną (bo w kabinie lawety tylko dwie miejscówki). Czas oczekiwania do 40 minut. Pi razy oko tyle czekaliśmy. Babcia z wnuczką już dawno zniknęły z pola widzenia. a ja spłakana jak bóbr (z wściekłości na złom – z pozostałymi rzeczami sobie radzę 🙂 ) stoję przy jednej z najbardziej ruchliwych ulic i nic. Czekam. Na te 40 minut zatrzymał się jeden kierowca i spytał czy nie potrzebuję pomocy. Żeby nie było – taka spłakana nie siedziałam skitrana w aucie, tylko stałam przy samym krawężniku, co i rusz zerkając na młodego smacznie śpiącego w środku, a co jakiś czas kopiąc koło od wrednego auta 🙂 I samochód miał włączone światła awaryjne.

W końcu pojawiła się laweta. I tu zaskoczenie – zatrzymał się drugi kierowca, kobieta. Spytała czy nie zawieźć mnie gdzieś z dzieckiem. Byłam w szoku. Statystyka jest nieprzejednana. 2 auta na 40 minut. Niektórzy może powiedzą, że to świetna wiadomość, bo się ktoś zatrzymał. Ja niestety uważam, że to kiepska statystyka, biorąc również pod uwagę fakt, że samochody zatrzymywały się na światłach tuż obok mnie. W związku z tym opuszczenie szyby i zadanie pytania, czy w czymś nie pomóc, nie zajmuje wiele czasu. Niestety. Strach przed odpowiedzią, że tak, potrzebuję pomocy, był chyba silniejszy.

Dobrze, że u mnie to był tylko pasek klinowy. Ciekawsze przypadki opowiedział mi kierowca lawety. Zapomniałam pana zapytać jak się nazywa, ale może nie będzie nas ścigał o prawa autorskie 🙂

Pierwszy przypadek:

Pan Laweta (proszę o wybaczenie, ale dla potrzeb tekstu niech tak już zostanie) jedzie sobie ekspresówką. Po obu stronach śmigają auta. Nagle jego wzrok spoczywa po drugiej stronie jezdni. Samochód na poboczu. Światła awaryjne. Drzwi otwarte, nogi kobiety na fotelu kierowcy, głowa na chodniku. Nikt się nie zatrzymuje. Niewiele myśląc nasz kierowca zjeżdża na pobocze, bierze rękawiczki ze schowka i z narażeniem życia biegiem na drugą stronę, Tętno kobiety – bardzo słabe. Sadza ją. Po chwili kobieta otwiera oczy. Mówi, że wezwała karetkę i znowu odpływa. Pan Laweta dzwoni z jej telefonu na 112 i upewnia się, że wzywała pomoc. Dziękują mu za kontakt, bo nie wiedzieli z której strony jechać, bo na środku metalowe barierki i mogliby się do niej nie dostać. Za 3 minuty na miejscu zjawia się karetka. Zabierają kobietę do szpitala. Pan Laweta dzwoni do Pani po trzech dniach i pyta o zdrowie. Okazuje się, że uratował jej życie. Za kilka minut mogło być za późno.

Drugi przypadek:

Pan Laweta jedzie ulicą w centrum miasta. Jedzie samochodem służbowym czyli kawał maszyny 🙂 Patrzy, a przy latarni stoi mężczyzna. Przynajmniej próbuje. Chwieje się. Pierwsza myśl – pijany. Mimo to, laweta parkuje na chodniku na awaryjnych, a Pan Laweta w rękawiczkach i z apteczką pod pachą biegnie do chwiejącego się mężczyzny. Z jego ucha sika krew. Im bliżej, tym obraz był bardziej tragiczny. Mniej więcej wyglądało to tak, że Pan Chwiejący popił i poszedł ciąć drzewo piłą spalinową. Tak ciął, że mu aż piła odbiła i odcięła ucho. Pan Laweta go opatrzył i poczekał z nim na karetkę (którą jakimś cudem sam Pan Chwiejący zdążył wezwać). Ponownie lekarze z karetki stwierdzili, że Pan Laweta uratował życie. Opatrując ranę i pilnując pozycji pionowej poszkodowanego, uniknął wykrwawienia się na śmierć.

Ktoś może powiedzieć, że Pan Laweta taki odważny i zorientowany, bo jest strażakiem OSP. Ano jest. Ale to nie zmienia faktu, że mógł po prostu minąć tych ludzi. W pierwszym przypadku, spieszył się, więc byłby teoretycznie usprawiedliwiony. W drugim pan wyglądał na pijanego, czyli standard. Można pójść dalej. Tylko czy aby nie zapominamy na czym polega człowieczeństwo? Zdaję sobie sprawę, że czasy mamy jakie mamy i można się bać. Bo może kobieta to była podpucha, a pijany nas zaatakuje. Ale z takim nastawieniem może lepiej nie wychodzić z domu? A jeśli już wychodzimy to może warto od dziś nosić ze sobą rękawiczki jednorazowe i kilka innych niezbędnych drobiazgów, które mogą uratować komuś życie? I warto następnym razem się zatrzymać, nawet nie jeśli w celu ratowania życia, to może żeby pomóc staruszce ciągnąć wózek z zakupami.

 

P.S. Informacja dla tych, którzy z niedowierzaniem przeczytali, że pasek klinowy zerwał się po raz któryś. Mam nadzieję, że to był ostatni raz, bo w końcu Pan Mechanik założył go tak, że przy uruchamianiu auta nie piszczał. Luzów brak (wszyscy poprzedni tłumaczyli, że nie mogą tego lepiej zrobić, bo mamy automatyczne napinacze i nie mają wpływu na to. Nota bene napinacze też były wcześniej wymieniane 🙂 )

Photo: Giuseppe Bollanti / Foter / CC BY-SA

 

O autorze

Honorata Baran

Żona i mama trójki dzieci. W wolnych chwilach scrapuje i szyje. Lubi piec, gorzej z gotowaniem, ale i z tym sobie radzi :) Szczęśliwa. Z założenia :) Ten typ tak ma :)

Leave a Reply

%d bloggers like this: