Społeczeństwo

Żyję, czy wegetuję?

Czy znowu „muszę” upaść na dno, żeby powstać?
Czy naprawdę „muszę” czekać na cierpienie, żeby zło i zacząć na nowo?
Czy znowu „muszę” kogoś stracić, by go docenić i zatęsknić?
Czy znowu „muszę” topić się we własnej bezradności, żeby zrozumieć, że sam nie jestem w stanie uporządkować swojego życia?
Co jeszcze „musi” się stać, żeby przestać zazdrościć, gadać, narzekać, a zacząć zmieniać coś w życiu? Żeby nie zadowalać się ochłapami, ale sięgać po najcudowniejsze i najlepsze?!
Żeby wstać z kanapy byle do urlopu/świąt/weekendu, która daje poczucie świętego spokoju? Bo jeśli nie masz w sobie pokoju, nie da ci go nawet najpiękniejsza plaża świata. I ten wymarzony mężczyzna też nie.
Co jeszcze „musi” się stać, żeby naprawdę żyć w radości, a nie tylko udawać przed światem, (i sobą), że mam takie atrakcyjne życie? (Które potem wrzucę na facebooka i sprawdzę, czy ma wystarczająco dużo lajków.)
Co jeszcze „musi” się stać, żeby przestać się bać, a zacząć walczyć?
Żeby odkryć, że największym pragnieniem mojego serca jest Miłość? Ta przez duże M.
Żeby nie bać się tego, co inni powiedzą!
Żeby przestać wiecznie marzyć, śnić, planować, a wreszcie zacząć ŻYĆ? Podjąć ryzyko! Bo czym jest przygoda bez miłości? A czym miłość bez trudu i walki?
Tu i teraz.
Tak na serio. Na 200%.
Żeby płakać ze szczęścia.

O autorze

Justyna Kaleta

Z wykształcenia oraz pasji germanistka i doradca rodzinny. Kocha Jezusa, Hiszpanię i muzykę latynoską. Miłośniczka książek, zdrowego odżywiania oraz życia w zgodzie z naturą. Pasjonatka piękna i języka hiszpańskiego. Zafascynowana teologią ciała, psychologią i Ameryką Południową. Uwielbia podróże, kwiaty oraz poranki z filiżanką kawy. Wierzy, że marzenia się spełniają, a po burzy zawsze wychodzi tęcza.

Leave a Reply

%d bloggers like this: