Czas na kolejny rozdział w młodocianym życiu naszych dzieci. Mam na myśli ten pod tytułem Wakacje czyli:
– długo pospać ( w wydaniu naszych pociech to tak do wpół do siódmej)
– poleniuchować ( „ Ale nudy…”)
– odpocząć od szkoły i przedszkola ( „Mamo, naprawdę nie mogę iść dzisiaj do przedszkola? A jutro?…”)
– może gdzieś wyjechać ( „A jak długo tam się jedzie? Co…? Godzinę?! A nie można gdzieś bliżej?”…)
Spokojnie, przeżyjemy. To przecież nie pierwsze takie. Z doświadczenia wiem, że przydatny bywa przynajmniej ogólny plan, więc siadamy z młodzieżą przy stole i spisujemy harmonogram wakacyjnych zajęć i obowiązków. Wiedzą to wszystkie dzieci ( i prawie wszyscy dorośli ), że jak coś jest na piśmie, to jak amen w pacierzu, nieodwołalne.
Ale ustalamy wspólnie, żeby było demokratycznie, jak w każdej praworządnej rodzinie. Każdy chce czuć się ważny i potrzebny w domu i tak też właśnie jest, zwłaszcza jeśli ma się jakieś odpowiedzialne prace do wykonania. Odczytujemy nasze ustalenia i wobec powszechnej aprobaty uroczyście umieszczamy na lodówce, miejscu centralnym w każdym domu, obok telewizora i komputera, niestety.
Idziemy robić porządki, bo nowe życie najlepiej zaczynać od uporządkowania starego. Starszaki się przykładają. Opróżniają plecaki szkolne, segregują przybory, stare zeszyty odkładają na bok. Plecaki trzeba wyszorować, ale to nie problem:
-My sami mamo, przecież już nie jesteśmy dziećmi (!).
Przy okazji porządków w szafkach uzbierało się też trochę śmieci i makulatury. Wołam syna:
– Kuba! Możesz mi pomóc?
Bez odzewu. Ale coś tam głośno i wesoło w tej łazience. Zaglądam: szorują plecaki… siedząc razem z nimi w wannie pełnej wody.
– Już mamusiu, prawie skończyliśmy. Zaraz będziemy z powrotem.
Spokojnie, tylko spokojnie, może herbatkę z melisy… Nie ma melisy? To nic, może być woda. Siedzę przy stole, próbuję odzyskać równowagę i kątem oka zauważam, że coś przybyło na lodówce. Nie wierzę… Aneks do umowy, sporządzony przez Violę. Jako dodatkowy obowiązek Viola i Lilka zamierzają sprawować opiekę nad chomikiem. Podział bardzo sprawiedliwy: Violka karmi i dostarcza trociny, Lilka poi i usuwa kupki.
-Mamo, bo Lilka się zgodziła, naprawdę.
-Tak, bo ja będę karmić za to moją rybkę, a ty będziesz sprzątać po niej kupki.
-O, nie. Nie będę. To twoja rybka!
-Chwila, dziewczyny. Ale przecież wy nie macie żadnego chomika ani rybki.
-No i co? Przecież kiedyś na pewno będziemy mieć.
Małgorzata Kyc
Tekst zajął pierwsze miejsce w naszym Rodzinnym Konkursie Literackim zainspirowanym Dziennikiem pokładowym czyli wielodzietnikiem codziennym
Photo credit: digital_image_fan / Foter / CC BY
Leave a Reply