Nie mam pojęcia, co się dzieje w takich momentach w dziecięcych głowinach. Czy w ogóle wyobrażają sobie, co to jest śmierć? Czy wiedzą co to choroba, wypadek, wojna?
Czasami słucham w religijnej telewizji jak modlą się dzieci pod koniec dnia. I śmiertelnie poważnymi glosami wymieniają wiele ludzkich nieszczęść od których Pan Bóg powinien uchronić nas wszystkich i ten świat.
Wspominam wtedy takie same modlitwy gdy, mogłam sama modlić się na żywo z moimi małolatami podczas wakacji. Te nasze wieczorne, wspólne paciorki, zamieniały się w przegląd wiadomości dnia, i obejmowały wszystkie niebezpieczeństwa na świecie. Jeśli gdzieś była wojna, to modliliśmy się za ludzi w niej walczących, no i oczywiście żeby dzieci nie cierpiały. Jeśli był jakiś kataklizm nawet na innej półkuli, to dziecięce serca drżały żeby wszyscy się uratowali. Kiedy wreszcie była mowa o własnej rodzinie, to wymieniało się wszystkich jej członków, nawet tych najdalszych, których tylko się zapamiętało. A już nie mówiąc o jakichś chorobach, niebezpieczeństwie na drogach, i o wielu, wielu innym wydarzeniom, które mogły komukolwiek zagrozić.
Te straszne rzeczy wymieniane głosikami dziecinnymi budziły jeszcze większą grozę. Choć dzieciaki pewnie nawet nie umiałyby sobie ich wyobrazić. Ale słyszały o tym, i wiedziały że to dla ludzi złe rzeczy. Nie mam pojęcia, co się dzieje w takich momentach w dziecięcych głowinach. Czy w ogóle wyobrażają sobie, co to jest śmierć? Czy wiedzą co to choroba, wypadek, wojna? Najpewniej wiedzą o tym te dzieci, które same cierpią, dlatego bywają tak dorosłe pomimo swego wieku. Wciąż widzę maleńką Zuzię całą w ranach, która na operacje jechała do tej swojej „Aremyki”… Wiem natomiast że wszystkie dzieci mają ogromne poczucie dobra, i wielką potrzebę, aby to dobro zapanowało na całym świcie. Czasem natrafiam w kościele na jakieś nabożeństwo z udziałem kandydatów do I Komunii świętej. Jak pięknie mówią o Panu Bogu i miłości. O sprawiedliwości i pokorze. O pokoju na świecie. Odblask tej atmosfery spotykamy w święta Bożego Narodzenia, gdy mamy więcej czasu aby posłuchać tego, co mówią ci najmniejsi. Ci którzy zjedzą nawet rzecz tak mało lubianą jak szpinak – za mamusię, za tatusia, za babcię, za braciszka, za nauczycielkę, za Pana Prezydenta…
Foto: Cassidy Lancaster/Flickr/CC BY 2.0
Leave a Reply