„Dlaczego wybrali Państwo edukację domową?” – to pytanie często pojawia się w rozmowach z rodzicami dzieci uczących się w systemie pozaszkolnym.
Wielu osobom trudno zrozumieć wybór tak odmienny od dominującego doświadczenia dzisiejszych rodzin. Liczni sceptycy są gotowi dać głowę za stwierdzenie, że przeżycia szkolne stanowią niezbędną podstawę kształtowania się silnego charakteru dzieci i ich odporności na stresujące doświadczenia.
Jednak rodzin wybierających edukację domową przybywa, rośnie też liczba tych, którzy po pierwszym, testowym roku, kontynuują tę formę nauczania dzieci. Fakt ten bardzo intryguje, gdyż dowodzi najwyraźniej istnienia konkretnych atutów edukacji domowej, które rekompensują podejmowany przez rodziców ED trud i ryzyko kształcenia dzieci poza wyspecjalizowaną placówką edukacyjną.
Poniżej moje subiektywne zestawienie korzyści, jakie edukacja pozaszkolna oferuje dzieciom i ich rodzinom. Mamy za sobą kilka lat nauki poza szkołą, na różnych etapach kształcenia, mamy również doświadczenie chodzenia do szkoły. Aktualnie dwoje młodszych dzieci uczy się w systemie ED, a dwoje starszych uczęszcza do szkoły. Zapraszam do lektury i refleksji.
- Edukacja domowa stwarza okazję do intensywnego, ponadstandardowego, rozwoju dla wszystkich członków rodziny: rodziców, dzieci uczących się poza szkołą oraz młodszego rodzeństwa jeszcze niepodlegającego obowiązkowi szkolnemu. Sprzyja ciągłemu podejmowaniu refleksji na temat wychowania, stylu życia, potrzeb rodziny, strategii ich zaspokajania, stymuluje aktywność rodziców w dziedzinach, w których rzadko mają okazję się uaktywnić. Dzieciom może ułatwić poznawanie siebie, mocnych i słabych stron swojego charakteru, pomóc w harmonijnym dojrzewaniu, rozwijaniu osobowości.
- Edukacja domowa sprzyja integracji rodziny, nawiązywaniu lub przywracaniu bliskich relacji między rodzicami i dziećmi oraz między rodzeństwem, które typowe życie szkolne i towarzyskie w dużej mierze „odrywa” od rodziny (długi czas spędzany na lekcjach, przeciążenie pracami domowymi, konieczność nadrabiania zaległości w przypadku choroby dziecka, poświęcanie popołudni na korepetycje, lekcje dodatkowe itp.).
- Pomaga w odkrywaniu specyficznych talentów i pasji dziecka oraz oferuje więcej czasu, by dziecko mogło zgłębiać interesujące je dziedziny wiedzy bądź rozwijać posiadane umiejętności.
- Daje możliwość realizowania treści programowych według własnego planu i przy użyciu własnych metod, skupienia się na treściach, na które jest mało czasu w programie szkolnym lub które nie są w nim w ogóle uwzględnione.
- Dzięki ED można uwolnić się od typowego (niestety!) dla szkolnego procesu dydaktycznego skupiania się na błędach i brakach. Ta wolność często stanowi pewną trudność dla rodzin rozpoczynających ED, gdyż na początku powielamy szkolne nawyki i w wykonanych zadaniach szukamy błędów i braków, zamiast dostrzegać to, co pozytywne.
- Wbrew powszechnym opiniom edukacja domowa sprzyja intensywnemu rozwojowi społecznemu dzieci, choć zależy to oczywiście od obranego stylu życia, wielodzietności, miejsca zamieszkania, otwartości na innych…
- W przypadku dzieci o „specjalnych potrzebach” edukacyjnych i rozwojowych edukacja domowa oznacza często łatwiejsze odkrycie i zdefiniowanie tych potrzeb oraz szukanie różnorodnych sposobów ich zaspokojenia. Podobnie zresztą jak w przypadku wszystkich dzieci, które jako niepowtarzalne osoby mają swoje „specyficzne” potrzeby i uwarunkowania rozwoju. W ED jest czas i są warunki, by się dziecku przyglądać i pomagać mu się wszechstronnie rozwijać.
- Elastyczność w samodzielnie modelowanym rytmie nauki (możliwość uwzględnienia potrzebnej dziecku ilości snu, odpoczynku, czasu na rekonwalescencję po chorobach). Dzieci niechodzące do szkoły nie bywają przemęczone rytmem pracy czy przeciążone obowiązkami. Popołudnia spędzają na zajęciach rozwijających ich zainteresowania lub na swobodnej zabawie. Mają dużo czasu na czytanie, rozmyślanie, rozmawianie, tworzenie, ale też i na chwile…nudy, od której zaczyna się kreatywność. Dzieci niechodzące do szkoły i ich rodzice nie przeżywają typowego porannego stresu związanego z wyjściem do szkoły, organizowaniem potrzebnych artykułów na ostatnią chwilę, pocieszaniem z powodu niedostatecznego przygotowania do lekcji itd.
- System pozaszkolny daje szansę rodzicom, by przyjęli pełną odpowiedzialność za wprowadzenie dziecka w tematy związane z prokreacją i rozwojem seksualnym. Umożliwia przekazywanie dziecku niezbędnej wiedzy stosownie do jego potrzeb i możliwości intelektualnych, eliminując lub niwelując niebezpieczeństwo zbyt wczesnej lub nieodpowiedniej edukacji seksualnej dziecka, niezgodnej z wartościami wyznawanymi przez rodziców.
- Edukacja domowa umożliwia aktywne włączenie dzieci w funkcjonowanie rodziny (przekazanie odpowiedzialności za wybraną sferę życia, przydział konkretnych obowiązków). Dzieci chodzące do szkoły często nie mogą być włączone w potrzebną aktywność na rzecz rodziny z powodu nadmiernego przeciążenia obowiązkami szkolnymi.
- Dzieci w edukacji domowej mogą częściowo przejąć na siebie odpowiedzialność za naukę oraz sposób wykorzystania czasu. Jeśli rodzice są świadomi dziecięcych możliwości i zrezygnują z nieustannej kontroli, dzieci są w stanie podejmować ważne decyzje (a w ciągu tygodnia podejmują ich dziesiątki!) dotyczące strategii uczenia się, korzystania z pomocy innych, planowania swoich aktywności. W tradycyjnym systemie szkolnym to nauczyciel podejmuje większość decyzji dotyczących wyboru tempa nauki, rodzaju podejmowanych aktywności, pozostawiając niewiele miejsca na dziecięcą kreatywność i samodzielność. Nie chodzi bynajmniej o zostawienie dziecka „samemu sobie”, lecz o przyznanie mu części odpowiedzialności za to, co i jak chce zrobić.
Listę można by uzupełniać.
Zapewne inni rodzice edukujący w domu dopisaliby swoje plusy, które sprawiają, że w kolejnych latach ponawiają decyzję o pozostaniu poza systemem szkolnym. My sami raz po raz jesteśmy zaskakiwani tym, jak zmienia się i dojrzewa nasza rodzina – dzieci i my sami – dzięki temu właśnie, że dzieci nie chodziły czy nie chodzą do szkoły. Parafrazując słowa pewnej amerykańskiej mamy edukującej w domu: choć wcześniej nigdy nie myśleliśmy, że nasze dzieci będą uczyć się w domu, teraz zrobilibyśmy wszystko, by tak mogło być.
Foto: University of the Fraser Valley / Foter / CC BY
Zgadzam się całkowicie z powyższym artykułem.
Sama byłam sceptycznie nastawiona do edukacji domowej, potem mówiłam, że to nie dla nas… do momentu, kiedy syn ze łzami w oczach poprosił mnie, żeby mógł uczyć się w domu (w 3 klasie). Teraz mamy już jeden semestr za sobą. Syn w 4 klasie, córka w 3. Co się zmieniło? Przede wszystkim jest spokój, dzieci nie odreagowują szkolnych stresów na rodzinie. Są wypoczęte i szybciej przyswajają wiedzę. Rozwijają swoje pasje. Dużo częściej widzę na ich twarzach szczerą radość. Co więcej sami podejmują nowe wyzwania, są otwarci na inne dzieci i dorosłych (paradoksalnie to właśnie środowisko szkolne spowodowało wcześniej u nich zamknięcie się na innych, leki i agresję). Syn – dyslektyk, który nie mógł przeczytać pół strony bez zwrotów glowy, teraz sam czyta książki!
Dużo mogłabym pisać… W każdym razie, choć nie uważam, że szkoła jest zła, to moim dzieciom, na tym poziomie edukacji, zdecydowanie bardziej służy edukacja domowa.
W pełni zgadzam się z artykułem. Rodzin w ED szybko przybywa, między innymi dzięki takim tekstom. Ja dorzucam od siebie punkty dla edukacji domowej z perspektywy nastolatki – https://sayto-mlodzipotrafia.blogspot.com/2020/12/10-powodow-dla-ktorych-warto-wybrac.html