Była sobie mała, śliczna i wesoła dziewczynka. Uśmiechała się słodko do rodziców i do całego świata. Wszyscy ją kochali i ona kochała cały świat. Aż tu nagle, pewnego poranka, wszystko się zmieniło. Mała dziewczynka zaczęła częściej i zupełnie bez powodu płakać. Na wszystkie pytania odpowiadać kategorycznym: NIE!
Wszyscy ją dalej bardzo kochają. A ona ciągle i tak mówi im: nie i nie!
– Chcesz iść spać? – pyta mama.
– Nie! – odpowiada dziewczynka.
– Położyć się z tobą?
– Nie.
– To może coś zjesz?
– Nie.
I tak mniej więcej przebiegają nasze dialogi.
Ostatnio nasz najmłodszy budzik, który wstawał o 6.00 rano, zmienił swoje zwyczaje. Dzwoni o 5.30. I za nic w świecie nie da sobie wytłumaczyć, że jest bardzo wcześnie, że wszyscy jeszcze śpią, że potem będzie zmęczona…
Nie i już! Do tego płacz, tupanie nogami i wydęte usteczka.
– Nie, mama! Nie, mama! – krzyczy.
Tata próbuje uspokoić malucha, który ledwie trzyma się na swoich nóżkach, ale nic nie pomaga. Ani przytulanie, bo odpycha. Ani głaskanie, bo odsuwa śliczną, małą główkę. I cóż było robić. Mała dziewczynka zeszła do kuchni, aby nie obudzić rodzeństwa, a my cierpliwie znosiliśmy jej humory. Potem, już w ciągu dnia, gdy wszyscy bawili się w ogrodzie, mały buntownik oglądając przygody słynnego Koziołka Matołka – zasnął o 9.30. Chciałoby się zacytować rogatego przyjaciela dzieci: „coś dla ciebie koziołeczku ta zabawa nie jest zdrowa!” Idź ty lepiej mała dziewczynko spać!
Dopadł nas, niestety, bunt dwulatka.
Przechodzimy go po raz piąty…
Grzeczny do tej pory maluch zaczyna nagle żądać, domagać się i manifestować swoje zdanie… Patrzysz na dziecko i go nie poznajesz – jakby ktoś je podmienił. Co byś nie zrobiła to źle – bo ono samo, ono chce, na już… Daj, daj, daj, albo nie, nie, nie – powtarza w koło, a na odmowę reaguje krzykiem, rzucaniem przedmiotami czy płaczem… Wszystkiego odmawia, domaga się ciągle czegoś, a to zabawki, a to telefonu mamy, wszystko chce robić po swojemu. Nie chce iść za rękę, bo nie! A tu idzie razem z mamą ruchliwą ulicą. Jest niezdecydowana. Przed chwilą chciała pić, a teraz z wrzaskiem odmawia wzięcia czegokolwiek do ust. Na wszystko reaguje agresją i złością. Taka ciągła walka. Kto przeciągnie linę na swoją stronę, czy zrobi to mama czy ona! I kto postawi na swoim!
Ten czas to pole walki i szkoła przetrwania zarówno dla rodziców, jak i rodzeństwa.
Cóż, pozostaje przytulenie (jeśli pozwoli), pocałowanie w zmarszczony nosek (jeśli się zgodzi) i otoczenie małego buntownika miłością! I jeszcze jedno. CIERPLIWOŚĆ rodziców!
Photo credit: Luis Marina via StoolsFair / CC BY
Leave a Reply