Wszystko, co dobre w moim życiu, zawdzięczam Bogu – mówi Michał Lorenc, jeden z najbardziej znanych i utalentowanych kompozytorów muzyki filmowej.
– Pan Bóg na mojej drodze postawił ludzi, którzy są dla mnie drogowskazami. Pierwszą osobą, która mnie pionizowała, był paulin, o. Stanisław Jarosz. Na pewno wpływają na mnie państwo Basińscy z teatru Mumio, nasz przyjaciel ks. Kacper Malicki, ks. Wojciech Drozdowicz, ale i fantastyczni muzycy z zespołu Des Orient – deklaruje kompozytor. – Z zaskoczeniem przyjmuję objawy sympatii do mojej muzyki. Czuję się zupełnie zwyczajnym, na swój sposób szarym i przeciętnym człowiekiem, któremu co jakiś czas trafiają się nadzwyczajne zdarzenia, spotkania z wyjątkowymi ludźmi – podkreśla.
Michał Lorenc stworzył ścieżkę dźwiękową do ponad 175 filmów, seriali telewizyjnych, filmów dokumentalnych i spektakli teatralnych. Muzyka ta wzrusza, porywa szczerością i prawdą. Przekazuje ogromny ładunek emocji. Usłyszymy ją w m.in. filmach: „Jan Paweł II. Szukałem Was”, „Różyczka”, „Czarny Czwartek: Janek Wiśniewski padł”, „Wino truskawkowe” i serialach: „Komisarz Alex”, „Ojciec Mateusz”, „Oficerowie” i „Glina”.
Amerykański tygodnik „Variety” wiele razy porównywał Michała Lorenca do wybitnego amerykańskiego kompozytora Aarona Coplanda. Z kolei Polacy widzą w nim naszego Ennia Morriconego. Michał Lorenc współpracował z najlepszymi reżyserami. Nagrywał muzykę z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia, Sinfonią Varsovią, Orkiestrą Filharmonii Narodowej i Warszawską Operą Kameralną. – Jedyną moją głęboką inspiracją jest film. Nie potrafię pisać utworów autonomicznych, niezwiązanych z obrazem, a poproszony kilkakrotnie o napisanie muzyki przed nakręceniem filmu bezradnie kręciłem się w kółko, bo nie mogłem w ogóle ruszyć z pracą – opowiada.
Która ze ścieżek dźwiękowych była dla Lorenca najważniejsza?
– Dużą odpowiedzialność czułem, kiedy Antoni Krauze zaproponował mi skomponowanie muzyki do filmu „Czarny Czwartek” – podkreśla. Muzyka Michała Lorenca z filmu „Różyczka” została wykorzystana w trakcie trwania specjalnych programów informacyjnych dotyczących katastrofy pod Smoleńskiem. – Towarzyszył mi wtedy klasyczny przykład ambiwalentnych uczuć. Z jednej strony czułem się wyróżniony, a z drugiej strony czułem głęboki ból, nie potrafiłem pogodzić się z tą tragedia. Dopiero kolejna rozmowa z ojcami paulinami sprawiła, że uwolniłem się od pytania „dlaczego?” – opowiada wybitny muzyk. Jest laureatem wielu nagród. Pięciokrotnie otrzymał Złotego Lwa.
– Wszystkie nagrody, które dostałem, bardzo cenię. Każda z nich sprawiała mi radość, ale najważniejsza jest dla mnie nagroda Totus – podkreśla kompozytor. Kompozytor otrzymał ją za osiągnięcia w dziedzinie kultury chrześcijańskiej. Katolicyzm jest filarem jego życia, a wiara jest darem, który otrzymał w wyniku – jak uważa – wytrwałej modlitwy żony. – Przeżyłem bardzo intensywny moment nawrócenia. Nie do końca potrafię powiedzieć, dlaczego to właśnie do mnie Pan Bóg wyciągnął rękę i mnie uratował. Jeśli chodzi o logikę ekonomii zdrowia i ludzkich zachowań, nie powinienem żyć. Eksperymentowałem w sposób skandaliczny na swoim organizmie, byłem nie w porządku wobec ludzi, którzy mnie otaczali – opowiada Michał Lorenc. – Po śmierci dziecka, po dramatycznych przeżyciach, kiedy poczułem, że świat nie ma sensu, wcale nie zamierzałem czegokolwiek zmieniać, widziałem zło wyłącznie na zewnątrz, poza sobą. Wielu ludzi modliło się za mnie i wtedy nagle cały świat stanął na głowie. Nagle zobaczyłem siebie. Jedynym ratunkiem okazała się wspólnota neokatechumenalna. I tak trwa to od 16 lat. Dzięki pomocy najbliższych zacząłem wychodzić z urojonej rzeczywistości i odzyskiwać siebie. Codziennie czytam brewiarz, który jest dla mnie podstawowym narzędziem, instrukcją obsługi własnej duszy, ale także rzeczywistości. Wielokrotnie pomógł mi w wyjaśnieniu zdarzeń, rozumieniu świata. W mojej grupie neokatechumenalnej są osoby, które wstają o 4 rano, żeby przed pracą zdążyć przeczytać fragment Pisma Świętego. Trudno byłoby mi spojrzeć w oczy współbraciom ze wspólnoty, gdybym ja, wstając o godz. 7 czy 8, nie pomodlił się brewiarzem – mówi Michał Lorenc. Kompozytor bardzo ceni świętych – Jana Pawła II, o. Pio czy św. s. Faustynę. Pytany, jakie jest jego największe marzenie, odpowiada bez wahania. – Punktem, do którego idziemy, nie jest sukces. Krzyż nie jest sukcesem w naszym ludzkim rozumieniu tego pojęcia, ale jest wielką tajemnicą. Idziemy przecież na spotkanie z Jezusem. Droga, którą odbywam w neokatechumenacie, jest najciekawszym „filmem”, jaki oglądam.
Foto: Wikimedia Commons
Leave a Reply