Światowe Dni Młodzieży 2016 za nami. Niesamowity czas modlitwy, radości, słowa, wspólnoty. Każdy usłyszał coś dla siebie. Wielu zapamiętało wezwanie do założenia butów i ruszenia się z kanapy, by zostawić po sobie ślad w świecie.
Mnie poruszyły słowa papieża Franciszka, których słuchaliśmy z M., jadąc samochodem. Papież spotykał się z osobami konsekrowanymi, a mówił o powołaniu. O powołaniu do służby konkretnymi czynami miłości. O strachu, który sprawia, że zamykamy się w domach i własnym wnętrzu. O tym, że Jezus przechodzi przez zamknięte drzwi i wbrew temu strachowi posyła uczniów z misją. O pokusie, by pozostać przy swoim bezpiecznym i wygodnym życiu. I o tym, że poddanie się własnemu egoizmowi może pozbawić nadziei i radości.
Wielu zapewne skojarzyło się to z aktualnym obecnie tematem uchodźców. Mnie – z adopcją.
Czyż otwarcie domu i serca na przyjęcie dzieci to nie jest właśnie konkretny czyn miłości, przekraczanie własnych ograniczeń, wyzwolenie z egoizmu? Czyż nie trzeba pokonać wielu obaw – jak to będzie; czy pokochamy te dzieci, czy one nas pokochają; z jakim bagażem do nas trafią; co przeważy: genetyka czy wychowanie; i wiele innych?
My temat adopcji powoli oswajamy. Bardzo powoli. Za nami etap stanowczego „nie”. Jeszcze nie jest nawet „może” (pojawia się w rozmowach, ale rozmowy te szybko zmieniają kierunek). A te słowa papieża Franciszka usłyszałam bardzo wyraźnie. Właśnie w kontekście adopcji. I wracam do nich co kilka dni. I badam siebie, i słucham.
I podziwiam pary, które się zdecydowały. Obserwuję rodziny adopcyjne. Nie znam żadnej, która by żałowała. Jeśli żałują to tego, że tak długo zwlekały z decyzją. Jak będzie z nami, nie wiem. Proszę tylko Boga, byśmy z radością umieli przyjąć każde potomstwo, jakim nas obdarzy. I byśmy umieli dać Mu szansę na obdarzenie nas potomstwem adopcyjnym, jeśli takie nam przeznaczył. A to właśnie po słowach Franciszka wypowiedzianych w Krakowie.
Z homilii Franciszka wygłoszonej podczas Mszy świętej w Sanktuarium im. Jana Pawła II w Krakowie:
Jezus posyła. Od samego początku pragnie On, aby Kościół wychodził, aby szedł do świata. Chce, aby to czynił tak, jak On sam tego dokonał, jak On został przez Ojca posłany na świat: nie jako potężny, ale w postaci sługi (por. Flp 2, 7), nie „aby Mu służono, lecz żeby służyć” (Mk 10, 45) i nieść dobrą nowinę (por. Łk 4, 18); podobnie też ci, którzy do Niego należą, są posłani w każdym czasie. Uderzający kontrast: podczas gdy uczniowie zamykali drzwi ze strachu, Jezus posyła ich na misję; chce, aby otworzyli drzwi i wyszli szerzyć z mocą Ducha Świętego przebaczenie i pokój Boży.
To wezwanie skierowane jest także do nas. Jakże nie usłyszeć tu echa wielkiej zachęty świętego Jana Pawła II: „Otwórzcie drzwi!”? (…) Jednak w naszym życiu (…) często może pojawić się pokusa, by ze strachu lub wygody pozostać trochę zamkniętymi w nas samych i w naszych środowiskach. Jezus jednak wskazuje drogę tylko w jednym kierunku: wyjść z naszych ograniczeń. To podróż bez biletu powrotnego. Chodzi o to, by dokonać wyjścia z naszego „ja”, aby stracić swoje życie dla Niego (por. Mk 8, 35), idąc drogą daru z samego siebie.
Innymi słowy, życie Jego najbliższych uczniów, do których grona jesteśmy powołani, składa się z konkretnej miłości, czyli służby i dyspozycyjności; jest to życie, gdzie nie ma przestrzeni zamkniętych i własności prywatnych, dla własnej wygody. Ten, kto postanowił upodobnić całe swoje życie do Jezusa, nie wybiera już swoich własnych miejsc, ale idzie tam, gdzie został posłany; gotów odpowiedzieć Temu, Który go wzywa, nie wybiera już nawet czasu dla siebie. Dom, w którym mieszka, nie należy do niego, ponieważ Kościół i świat są otwartymi miejscami jego misji. Jego skarbem jest wprowadzać Pana w środek życia, nie szukając innego skarbu dla siebie.
W ten sposób unika sytuacji samozadowolenia, które postawiły by go w centrum, nie staje na chwiejnych postumentach potęg światowych, ani nie opiera się na wygodach, które osłabiają ewangelizację; nie marnuje czasu na planowaniu bezpiecznej i zasobnej przyszłości, aby uniknąć ryzyka stania się odizolowanym i skrytym, zamkniętym w ciasnych murach egoizmu bez nadziei i radości. (…)
em
Leave a Reply