No i co robić, gdy mamy w domu, pod bokiem, taką niedojrzałą istotę wraz ze wszystkimi atrybutami tej niedojrzałości, i co mamy teraz zrobić, by przemieniać ją w istotę dojrzałą?
Najgorzej jest, gdy zderzają się dwie cywilizacje – cywilizacja powinności z cywilizacją asertywności. Jak to rozumieć. No, cóż, powinności to to, co musimy robić, nasze dobrowolne zobowiązania, nasze wszystkie domowe i zawodowe obowiązki. A asertywność? To jest to, co dla nas korzystne i dobre, i co wcale nie musi się pokrywać z tym pierwszym odczytaniem.
Podam przykład. Czy znają Państwo to uczcie, gdy obok ktoś sobie spokojnie śpi, a my mamy w tym samym czasie coś robić. Taka bezczynna współobecność bardzo demoralizuje. A tak się zdarza na przykład, gdy mój domowy młodzian w wieku szkolno – studenckim odsypia jakieś swoje koleżeńskie nocne spotkanie. Nie przesadzam oczywiście z ciszą, żeby go nie budzić, aż taka delikatna nie jestem. Ale też przecież nie jestem barbarzyńcą i gdy ktoś śpi, to nie będę hałasowała specjalnie, mam jakieś kulturalne obycie przecież.
Towarzyszenie młodym ludziom rozwijającym się dopiero, wzrastającym, nie jest łatwe, A szczególnie nie jest łatwe w rozbiciu na dni i godziny. Wiadomo że taki młody człowiek jest jeszcze człowiekiem niedojrzałym, A z niedojrzałością – jak wyczytałam w mądrej książce – związane są następujące objawy:
– lenistwo,
– niezdolność do znoszenia przeciwności bez pociechy i współczucia,
– strach przed wysiłkiem,
– częste narzekania na trudności występujące w codziennym życiu,
– zadowalanie się najprostszymi rozwiązaniami,
– wygodnictwo,
– brak pilności w nauce i pracy.
No i co robić, gdy mamy w domu, pod bokiem, taką niedojrzałą istotę wraz ze wszystkimi atrybutami tej niedojrzałości, i co mamy teraz zrobić, by przemieniać ją w istotę dojrzałą? Osoby nerwowe reagują krzykiem i agresją: no zrób coś ze sobą, weź się do roboty, nie śpij wiecznie, wysil się wreszcie, rusz te swoje cztery litery, bierz się do pracy! I tak dalej, i tak dalej. Normalna litania rodzica lub wychowawcy, lub ich zastępcy (to ja). Ile się nagada taki dorosły człowiek do takiego człowieka doroślejącego, żeby mu przemówić do rozumu! Ile się nagada, to jeszcze mało. Ale ile się nadenerwuje, nazłości, czasem nawyzywa. A niestety bywa, że to wszystko jest na marne. Dojrzewający osobnik ma to wszystko gdzieś. I musi się wyspać. Albo – on musi się wyszumieć.
Z błogosławieństwem kapłańskim i obietnicą modlitwy ksiądz Marek Wójtowicz przysłał mi kolejną swoją książkę. No może tym razem – książeczkę. Pod tytułem: „Modlitwa ze świętymi”. Sięgam do Siostry Faustyny:
„Panie i Boże mój, Ty pragniesz, bym jak święta Siostra Faustyna zaniosła przesłanie o Twoim Miłosierdziu na cały świat.”
Na cały świat? Powiedziałabym – na początek – abym zaniosła to przesłanie o Bożym Miłosierdziu – do mojego domu…
Ale idźmy dalej.
„Rozpal we mnie ducha misyjnego, ducha świadectwa, bym umiała dzielić się radością z mojego spotkania z Tobą”.
Tak, tak, Bym umiała dzielić się radością. A nie złością…
„Święta Siostro Faustyno, naucz mnie ‘wyobraźni Miłosierdzia’ bym nie odwracała się od zagubionych, od bezrobotnych i chorych.”
Tu muszę uzupełnić też o: leniwych, wygodnickich, niezadowolonych, lękających się trudów życiowych…
I wreszcie:
„Wstawiaj się za mną do Pana, by moje oczy, serce, nogi były miłosierne tak, bym wypełniała wszystkie te czyny które Bóg dla mnie przygotował”.
A Pan Bóg dał mi na pewien czas tego młodzieńca, który śpi sobie tu obok po balandze, któremu tak trudno jest siąść nad książką. I który bierze szczotkę do zamiatania dopiero wtedy, gdy widzi srebrzysty pieniążek na horyzoncie. To on potrzebuje miłosierdzia – mojego i Bożego. Oczywiście Boże jest większe, największe, nieograniczone. Ludzkie nie bywa tak nieskończenie wielkie. Bo jest ograniczone ludzką cierpliwością. A ta w pewnym momencie kończy się okrzykiem: Pobudka!!!!!
Foto: Sean/Flickr/CC BY-NC-ND 2.0
Leave a Reply