Małżeństwo

Z nosem w pieluchach

Czy da się być świętym, żyjąc w małżeństwie, i dlaczego warto spróbować?

Jak można osiągnąć świętość – w małżeństwie czy pomimo małżeństwa? Czy można być świętym, jeśli większość życia zapełniają tak przyziemne czynności jak: praca zarobkowa, gotowanie, sprzątanie, pranie, prasowanie, remontowanie mieszkania, uprawianie ogrodu, naprawianie samochodu, opieka nad dziećmi, chodzenie na wywiadówki, robienie zakupów, martwienie się, czy starczy pieniędzy do pierwszego, spłacanie kredytów i setki innych tego typu spraw? Jak wśród tego wszystkiego „wyszarpać” odpowiednio długi czas na modlitwę, myślenie o Panu Bogu, Mszę świętą, czytanie Biblii, rekolekcje, pobożną lekturę? „Tego nie da się pogodzić ze sobą! Małżeństwo albo świętość!” – myślisz zniechęcony.

tak-rodzinie-300x212-300x212-1

I rzeczywiście przez wieki świętość była zarezerwowana dla przedstawicieli stanu duchownego. Owszem, zdarzały się beatyfikacje czy kanonizacje małżonków (czasami nawet obojga), ale swoje uzasadnienie czerpały one z tego, co robili „obok”, a czasami wręcz „pomimo” faktu pozostawania w małżeństwie. Ta sytuacja zmieniła się dopiero niedawno: w 2001 r. papież Jan Paweł II dokonał pierwszej wspólnej beatyfikacji małżeństwa Marii i Luigiego Beltrame Quattrocchich. Druga para, Zelia i Ludwik Martin, w 2008 r. została beatyfikowana, a niedawno, w październiku 2015 r., ogłoszono ich świętymi.

Po pierwsze, świętość nie polega na wysokim stopniu „wytrenowania” w pobożnych praktykach przy jednoczesnym oderwaniu od prozy życia, obojętności czy wręcz pogardzie dla niej. Po drugie, życie nie dzieli się na sferę sacrum (modlitwa, Msza święta, inne pobożne praktyki) i profanum (cała mniej wartościowa reszta). Wszystko, co robimy, albo przybliża nas do świętości, albo od niej oddala.

„To chyba przesada – powiesz z powątpiewaniem. – Niby w jaki sposób wysprzątanie mieszkania lub wyniesienie śmieci miałoby prowadzić do świętości?”. I tu się mylisz. Bo śmieci można wynieść z łaski, ze skwaszoną miną, z cierpkim pytaniem: „Dlaczego znowu ja?”, ale można też zrobić to bez proszenia, z uśmiechem, chętnie, z własnej inicjatywy, nie licząc, kto ile razy to robi i czy aby na pewno jest sprawiedliwie – „po równo”. Dywan można odkurzyć po łebkach lub dokładnie; herbatę zaparzyć byle jak lub starannie, tak jak mąż (żona) lubi; wyprane rzeczy można wyjąć z pralki i powiesić, jak leci (po zdjęciu z suszarki będą wyglądały jak psu z gardła wyjęte), lub każdą sztukę starannie rozprostować (potem żonie łatwiej będzie prasować). To tylko pierwsze z brzegu przykłady.

Gdzie tkwi haczyk? Jaki klucz otwiera drzwi z napisem „świętość”? Oddajmy głos poecie:

„Czystość ciała
czystość rąk pana przewodniczącego
czystość idei
czystość śniegu co płacze z zimna
wody co chodzi nago
czystość tego co najprościej
i to wszystko psu na budę
bez miłości”

(ks. Jan Twardowski, „Miłość”). Jeszcze mocniej tę samą tajemnicę odkrywa św. Paweł w Hymnie o miłości: „Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym” (1 Kor 13, 2).

Jeśli miłość do żony lub męża jest motorem Twoich codziennych, powtarzanych do znudzenia czynności, to znaczy, że jesteś na drodze do świętości, a ta droga nazywa się „małżeństwo”.

Artykuł ukazał się w magazynie „Tak Rodzinie”.

Photo credit: johnhope14 via Foter.com / CC BY

O autorze

Beata i Tomasz Strużanowscy

Małżeństwo od 22 lat, rodzice 19-letniej Zuzi i 12-letniego Jasia, pełnią posługę pary krajowej Domowego Kościoła - rodzinnej gałęzi Ruchu Światło-Życie (www.dk.oaza.pl)

Leave a Reply

%d bloggers like this: