Ostatnio nawiązałam do czasów studenckich mojej młodości. Dziś – coś bardziej aktualnego. Oto fragment pamiętnika pewnego już współczesnego studenta: „Postanowiłem w Wielkim Poście zrobić jakiś odpowiednio wielki uczynek, i zaproponowałem w domu że opróżnię naszą piwnicę. Od 60-ciu lat składano do niej niepotrzebne rzeczy i czas to rozładować. Pierwszy etap – plan. Dobry plan. A dobry bo mój. Przede wszystkim potrzeba kilku kolegów do pomocy. Oprócz mnie żeby były jeszcze ze trzy osoby. Oczywiście po robocie należy się nie tylko wypoczynek ale i jakieś żarełko, może coś do popitki także, to również trzeba zaplanować. I kupić. Najlepiej przed robotą.
No i nadszedł ten dzień. Koledzy mieli przyjść o 10.00. Pierwszy przyszedł 10.20. Czekamy więc na resztę. Podczas oczekiwania – laptop w robocie. Przychodzi drugi, po pół godzinie. Trzeci dziś nie może. No to zaczynamy. Idziemy do sklepu po zakupy. Mamy w okolicy Express, Żabkę, Groszek – są w nich gotowe dania do wyboru. Na pierwszy posiłek wybraliśmy 3 mrożone zapiekanki i 3 pizze. I wreszcie – do roboty! Już 11. 20! Kącik przy śmietniku na podwórku zaczął się zapełniać. Nieźle nam szło. O godzinie wpół do drugiej – przerwa obiadowa… Znaleźliśmy właśnie pudło ze starym adapterem i płyty analogowe, wtaszczamy do mieszkania – trzeba przejrzeć. To teraz ostatni krzyk mody. Adapter to Mister Hit. Może da się uruchomić? Zapiekanki i pizza lądują w piecyku, laptop odpalony. Rozsiadamy się na kanapce i odpoczywamy…”.
Dalej już nie będę cytowała, bo pierwszy dzień pracy na tym się praktycznie skończył. No, ale Wielki Post jest długi. A Mister Hit to brzmi zobowiązująco.
Photo credit: Dustin O’Donnell via Foter.com / CC BY
Leave a Reply