Dzieci

Alison i edukacja seksualna

Moi domownicy już wiedzą, dlaczego nie lubię oglądać seriali obyczajowych. Bo przeważnie mogę im opowiedzieć co będzie dalej. Poza tym wszystko w nich jest sztuczne, wymyślone, nieautentyczne, a jednocześnie – jak mówią niektórzy – proste i nieskomplikowane jak cep. Szkoda więc życia na coś, co nie wnosi w nie nic wartościowego, pięknego, jakiegoś głębszego przeżycia czy refleksji. Już lepiej coś poczytać.

Zniechęcona licznymi próbami sięgnięcia po zachwalane bestsellery które po prostu nie dały się czytać, wróciłam do lektury sprawdzonej i pewnej. Cronin, „Robbie i Robert”.
Autor opisuje w niej losy Roberta Shannona, od dziecka po lata dojrzałe. Oto młodziutki Robbie, u progu pierwszych młodzieńczych porywów serca,  odrabia lekcje w domu Alison, swojej rówieśniczki z klasy.

„Siedziałem blisko niej, tak blisko, że nasze kolana stykały się pod stołem, i odczuwałem słodką niemoc, od której omdlewało mi serce. A kiedy nasze ręce spotykały się na kartkach książki, przez moje ciało przebiegał rozkoszny, prawie bolesny dreszcz. Od czasu do czasu Alison potrząsała niecierpliwie włosami, które bezładnie rozsypywały się na jej plecach; wydawały mi się one czymś nieskończenie cudownym, prawie świętym. Rzucałem ukradkowe spojrzenia na jej różowe, świeże policzki i widziałem lśniącą wilgoć dolnej wargi, gdy od czasu do czasu ze zmarszczonym od wysiłku czołem, zaczynała ssać koniec ołówka. Nie usiłowałem, nie miałem prawa dopuścić do siebie słowa „miłość”. Miałem tylko nadzieję, że może lubi mnie trochę. Wydawało mi się, że żyję, mówię, uśmiecham się jakby w jakimś cudownym śnie”.

Jakże te pierwsze porywy serca są wzniosłe, piękne, delikatne. A my chcemy naszym dzieciom w tym momencie zafundować w szkole wychowanie seksualne a w nim: wiadomości o budowie pochwy i penisa, orgazm, prezerwatywy i pigułki, masturbacja, związki homoseksualne, i tak dalej, i tak dalej. Brrr…

Foto: Flicrk/The Hamster Factor/CC BY-NC-ND 2.0

O autorze

Elżbieta Nowak

Z wykształcenia budowlaniec, pedagog, dziennikarz. Z zamiłowania – felietonista. Obecnie na emeryturze, lecz wciąż aktywna zawodowo – ma felietony w Polskim Radiu i w prasie katolickiej, prowadzi rubrykę korespondencyjną w „Niedzieli” (jako „Aleksandra”), udziela się w parafii. Jej strona autorska to Kochane Życie - www.elzbietanowak.pl

1 Komentarz

  • Piękny cytat. Piękna współczesna parafraza innego klasycznego tekstu : )

    „1 O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja,
    jakże piękna!
    Oczy twe jak gołębice
    za twoją zasłoną.
    Włosy twe jak stado kóz
    falujące na górach Gileadu.”

    Pieśń nad Pieśniami 4.1 (http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=585)

    Co do wniosków, to są ewidentnym przysłowiowym wylewaniem dziecka z kąpielą.
    Po pierwsze to dzieci o rozmnażaniu w ogóle powinny mieć zręby wiedzy zanim do szkoły idą.

    Druga rzecz – cytat:
    „…naszym dzieciom w tym momencie zafundować w szkole wychowanie seksualne a w nim: wiadomości o budowie pochwy i penisa, orgazm, prezerwatywy i pigułki, masturbacja, związki homoseksualne…”

    Autorka wrzuca wiedzę anatomiczną do jednego worka z antykoncepcją i promocją zboczeń!

    Kto niby poza nami, rodzicami, NASZYMI szkołami ma dzieciom o płciowości powiedzieć? Ci sami seksedukatorzy co w ostatnich latach, tyle, że dziś poza szkołą? A za parę lat z powrotem w szkole, bo zmieni się władza wykorzystując jako argument to, że szkoła wedle wizji autorki nie uczyłaby biologii w ogóle…

Leave a Reply

%d bloggers like this: