I przyszła drogą cudną utęsknionych dziewcząt
Z moich wszystkich najdroższa, najsłodsza, wiośniana
I upiła maliną rozpłynionych pieszczot
Moja cudna, cudowna z najpierwszych wybrana.
Taki wiersz pojawił się w kwietniu 1938 roku w tomie Gołoborze – Poezje, nakładem „Młodzi Idą”, pisma szkolnego uczniów Państwowego Gimnazjum i Liceum Stefana Żeromskiego w Kielcach. Jak pisze we wstępie dr Józef Wroński: „Książeczka niewielka, zawierająca jedynie wybrane utwory młodocianych poetów, którzy pragną szerszemu ogółowi młodzieży, a także starszemu społeczeństwu przedstawić swe próby literackie. Niektóre wiersze z Gołoborza były już drukowane w piśmie szkolnym Młodzi Idą, niektóre były wygłaszane na wieczornicach literackich, tzw. Żywych dziennikach, i właśnie życzliwe głosy czytelników i słuchaczy tych utworów dały zachętę do wydania niniejszego tomiku”. Po czym pada patetyczne zdanie: „Najmłodsi poeci ruszają w świat…”
Ten świat, w który wyruszyli Poeci AD 1938 to czas wojenny. Autor Najpiękniejszej wiosny to Marian Sołtysiak, który przeszedł do historii jako „Barabasz”, legendarny dowódca „Wybranieckich”, pułkownik 4 Pułku Piechoty Armii Krajowej. Jako harcerz był zdyscyplinowanym uczniem, spokojnym i opanowanym. Jako siedemnastolatek Marian wydawał szkolny miesięcznik Gołoborze (inny „znany” redaktor to młody Gustaw… Herling Grudziński). Przedwojenny „poeta” w czasie wojny stał wybitnym dowódcą, a po wojnie, w epoce PRL, trafił do więzienia (jak sam wspominał torturowano go, używając metod z dna piekieł). Tak myślę ze wzruszeniem o nim, o jego żołnierzach (średnia wieku partyzantów Barabasza to 19 lat), o wierszach, które maturzysta z Liceum Żeromskiego nazywał smętkami świętokrzyskimi. Ponad dwadzieścia liryków, pełnych pasji i miłości do życia. Najpiękniejsza wiosna, Geniusz walki, Pamflet Lewiatana, Ostatnia jesień, Konfesjonał życia, Płacząca minuta, Wiara powrotna, W sadzie, Smętek Łysicy, Ostatnie żale.
Albo i ten – Straciłem me szczęście: „Czym smutny? Sam nie wiem. Dziś jestem Nieznane./ Wiatr szarpie za serce i tłucze po płocie./ Ja leżę i myślę; nie wiem sam, czy wstanę/ Zgnębiony chorobą w straszliwej tęsknocie”.
Wiatr historii szarpie za serce… I dlatego – tak siedzę i myślę – w epoce audiobooków, facebooków i Instagramu warto pamiętać o naszych bohaterach, o naszych narodowych świętościach. Ustawić jako tapetę swojego peceta albo telefonu zdjęcie Barabasza. Albo Hedy Szarego. Albo Witolda Pileckiego. Albo Danuty Siedzikówny, Inki. Dwunastu wybitnych Polaków – na każdy miesiąc roku? Czemu nie! Niech patrzą nam w oczy. Niechaj patrzą w nasze oczy. Bo jak pisał ks. Piotr Skarga: Stajesz się tym, na co patrzysz.
Na zdjęciu żołnierze z oddziału „Wybranieccy” Mariana Sołtysiaka
Leave a Reply