Oto córka jego wyszła na spotkanie, tańcząc przy bębenkach…
(Sdz 11, 34)
KOREPETYCJE Z KSIĘGI SĘDZIÓW
Z Kochanowskim treny śpiewa. Pełen żałoby wojownik. Jefte z Gileadu przeklina dzień swej wiktorii. I nierozważnie złożone śluby. A wszystko już zmierzało w tak optymistycznym kierunku…
Jefte Gileadczyk miał dzielne serce, ale był synem nierządnicy. Gdy umarł Gilead, czyli ojciec Jeftego, jego synowie wyrzucają Jeftego – nie urodził się przecież jako syn ich matki. Księga Sędziów mówi, iż znienawidzili go. Nasz bohater ucieka zatem do Tob i tam poniewiera się ze zgrają nicponiów. Taka o nim krąży opinia – stoi bowiem na czele co najmniej dziwnych sił zbrojnych. I być może Jefte zaginąłby w mrokach historii, gdyby nie… Ammonici! To oni zaatakowali Izrael, w którym nie było żadnego wielkiego wodza. Umarł już Jair, zaś o Samsonie nikt jeszcze nie słyszał. Wówczas ktoś przypomina sobie o Jeftem. Nasz bohater staje się w jednej chwili mężem opatrznościowym dla Izraela. Duch Pański był nad nim gdy przygotowywał wyprawę przeciwko Ammonitom. W tym samym czasie – prosząc Boga o błogosławieństwo dla swej misji – składa tajemniczy ślub: jeśli sprawisz, że Ammonici wpadną w me ręce, wówczas osoba, która pierwsza wyjdzie z mego domu gdy będę powracał, będzie należeć do Pana i złożę ją w całopalnej ofierze (11, 30). Teraz wypadki następują lawinowo: wojna z Ammonitami, zwycięstwo, powrót do Mispa. A z domu Jeftego wychodzi na spotkanie jego jedyna córka. Ach, córko moja! – krzyczy zrozpaczony ojciec – Wielki ból mi sprawiasz: złożyłem bowiem ślub, którego nie mogę odmienić!
Czyż nie podobnie ma się rzecz z królem Herodem? Zachwycony winem oraz tańcem pięknej dziewczyny (Salome) nagle staje wobec straszliwego wyboru: honor albo głowa Jana Chrzciciela. Jeżeli chce dotrzymać słowa musi zabić proroka. I rzeczywiście Jan umiera. Roman Brandstaetter opisując jego śmierć przedstawia nam Jana modlącego się słowami Psalmu 23. Pan jest moim Pasterzem, niczego mi nie braknie… i zamieszkam w domu Pana po wieczne czasy! Głowa Jana runęła na ziemię – zapisał Brandstaetter – a on sam runął w głębokości Boga żywego.
Niestety problem pochopnych ślubów, przysiąg i obietnic nadal istnieje. Chłopak wpatrzony w dziewczynę wzdycha – Zrobię dla ciebie wszystko, moja ty… Żabciu! A ona szybko deklamuje listę swych życzeń: A więc, mój luby Bocianie, leć natychmiast do Buenos Aires po kilo pomarańczy, później posadź sobie na głowie klomb pelargonii i dla mnie zamień się w chomika. A to dopiero na początek!
A zatem pomyśl co i komu przyrzekasz, a jeśli popełniłeś błąd – nie dodaj zła do zła!
Bądźmy bezwzględni dla zła i głupoty!
A w Mispa wciąż pada deszcz. Trwożliwie drżą cienie. Cichy jęk zamieszkał w szumie drzew. Z oddali dobiega dźwięk bębenków. Pokaż mi twą twarz – daj usłyszeć twój głos – powstań, przyjaciółko ty moja, biegnijmy! Bo oto minęła już zima…
Leave a Reply