2 lipca 1940 roku nogą od stołka Marusarz wygiął kraty w oknie i skoczył z drugiego piętra na dziedziniec więzienia Montelupich w Krakowie. Rozległy się strzały, wylądował postrzelony w udo. Był wolny!
W twarz uderzył mu ciepły wiatr. Tym razem nie potargał zaczesanych do tyłu złotych kędziorów. Włosy przycięte na zapałkę zjeżyły się jednak jak przed każdym skokiem. Wyjście… ciasne – głową w przód. Tylko nie popełnić błędu jak wtedy w Jaworzynce. Ile to bedzie? Jus jedynaście roków… Łobalił sie na głowe. Głuptocki błąd przy wyjściu z proga i bechnął z zeskoku skocni jako ceper jakisić, a nie górol spod samiuśkich Tatyr. Hej! Ale się syćka śmioli łokrutnie, ancykrysty, psiekrfie. Krucafuks!
Stanisław Marusarz, urodzony 18 czerwca 1913 w Zakopanem, był jednym z sześciorga dzieci gajowego Jana i Heleny z Tatarów. I od dzieciństwa „był skazany” na narty. Surowy ojciec nie pochwalał jednak mitrężenia czasu na banialuki. Swoje pierwsze narty chłopiec wystrugał więc samodzielnie z pomocą brata, potem przywiązywał je drutami do butów. W góralskim serdaku, kłobuku i portkach z parzenicami 10-letni wówczas „lejbucek” wygrał dziecięce zawody zjazdowe, dostając w nagrodę rękawice.
Moralny mistrz
W 1927 roku w skokach narciarskich juniorów „Stasek” zajął trzecie miejsce, wygrywając prawdziwe narty skokowe, a po miesiącu skakał na Wielkiej Krokwi z seniorami (zajął ósme i szóste miejsce). W 1931 był już wicemistrzem Polski. Ze zmiennym szczęściem występował sporo za granicą. Przełomowe okazały się Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym w 1938 roku w Lahti. W konkursie Marusarz oddał najdłuższe skoki, ale sędziowie lepsze noty przyznali faworyzowanym Norwegom, braciom Ruud. Po podliczeniu punktów okazało się, że przypadła mu druga lokata, lecz zwycięzca Asbjørn Ruud oferował Staszkowi swój złoty medal i ogłosił, że „moralnym mistrzem świata został Stanilaw Marusar”. Staszek nie przyjął trofeum. Jednak pytane później dzieci fińskie chórem wskazały go jako najlepszego skoczka świata, skandując trudne nazwisko Polaka: „Marusar!”. Zwyciężał na zawodach narciarskich w Anglii, Jugosławii, Czechosłowacji i w Niemczech, gdy przyszła wojna.
… i znów skoczek
Rodzina Marusarzy natychmiast włączyła się w prace konspiracyjne. Brat Jan trafił do polskiego wojska na Zachodzie, siostra Zofia przebywała niemal całą wojnę w Ravensbrück, drugą siostrę Helenę, narciarkę i łączniczkę, w 1941 roku hitlerowcy rozstrzelali w okolicach Tarnowa. Staszek od października 1939 roku przeprowadzał żołnierzy podziemnej Polski przez Słowację na Węgry. Niestety, jego twarz była znana nie tylko polskim kibicom. W marcu 1940 roku został aresztowany przez słowacką straż graniczną. Nie czekając na przyjazd Niemców, Marusarz po ogłuszeniu strażnika wyskoczył szczupakiem przez okno. W ciągu kilku zaledwie sekund był już za ogrodzeniem komendy, a w chwilę później w lesie. Zaskoczeni Słowacy nie zdążyli nawet wystrzelić. Wpadka stała się dla Marusarza ostrzeżeniem. „Nie mogłem pozostać w Zakopanem zbyt długo. Życie w ciągłym napięciu stawało się zbyt trudne. Trwały aresztowania, a ofiarami nasilającego się terroru gestapo byli również sportowcy. Wielu z nich powędrowało do więzień i obozów koncentracyjnych. W tej sytuacji wraz z żoną Ireną (pobraliśmy się w listopadzie 1939 roku) postanowiliśmy uciekać na Węgry”.
W więzieniu
Pech podążał za nimi. Znowu aresztowali ich Słowacy. W areszcie w Preszowie zostali rozdzieleni i spotkali się dopiero pod sam koniec wojny. Irenę zwolniono po trzech miesiącach ze względu na rzekomą ciążę, Staszka zaś przewieziono do niemieckiego więzienia w Muszynie, a później do Nowego Sącza. Ponieważ oporny góral, mimo tortur, nie chciał mówić, „awansował” do katowni gestapo na Montelupich w Krakowie. Początkowo, o dziwo, traktowano go dobrze, ale gdy odrzucił propozycję trenowania kadry III Rzeszy w Bawarii, skazano go na karę śmierci. Pewnego dnia esesmani wywieźli go do fortu w Krzesławicach, o którym wiedziano, że jest miejscem egzekucji więźniów. Tylko cudem uniknął rozstrzelania. Dojrzał do ucieczki. 2 lipca 1940 roku razem ze współwięźniem Aleksandrem Bugajskim nogą od stołka wygiął kraty w oknie i skoczył z drugiego piętra na dziedziniec więzienia. Z 46-osobowej celi zaryzykowało ich sześciu. Rozległy się strzały z wieżyczki strażniczej. Po stronie wolności wylądowało tylko dwóch – on i Bugajski. Skierowali się ku tłumowi ludzi na targu w Łobzowie. Postrzelony w udo Marusarz brzegiem niedużej rzeczki dotarł do Wisły, gdzie opatrzył go i nakarmił nieznany rybak. Przez Skawinę wrócił do Zakopanego. Był wolny, choć wciąż zagrożony. Przedarł się na Węgry i pod przybranym nazwiskiem Stanisława Przystalskiego zaszył się w środowisku narciarzy. Trenował, projektował skocznie w Koszycach i Borsafüred. To właśnie tam rozpoznał go niemiecki skoczek Josef Sepp Weiler, dawny rywal z Lahti. Nie doniósł jednak na gestapo. Pod koniec wojny, gdy Budapeszt po zdradzie Miklósa Horthyego zajęli Niemcy, Marusarza znów aresztowano. Egzekucję powstrzymała ofensywa Sowietów. Po wojnie prowadził schronisko na Ornaku, ale sportu nie porzucił. Stał się żywą legendą, a jego skok ku wolności na Montelupich w Krakowie budził podziw nie tylko w okupowanej Polsce.
Foto: Stanisław Marusarz na Mistrzostwach Świata w Narciarstwie Klasycznym 1939 w Zakopanem, Wikimedia Commons
Tekst pochodzi z miesięcznika Tak Rodzinie.
Leave a Reply