Gdy patrzysz na swoje 11- letnie dziecko, które w Kościele na Mszy św., mimo upomnień, poprawia włosy, ogląda paznokcie, kołysze się w tył i przód – zaczynasz się martwić.
Gdy ogląda buty i zapada w drzemkę podczas przeistoczenia, a podczas „Ojcze nasz” trzeba mu przypominać, że teraz śpiewamy – zaczynasz mieć wątpliwości, czy ono na pewno wierzy.
Gdy podczas wieczornej modlitwy nagle traci głos i szepcze coś pod nosem, a jego postawa ciała daleka jest od modlitewnej – czujesz, że chyba coś nie tak robiłaś z wychowaniem w wierze i rozpaczliwie zastanawiasz się, gdzie popełniłaś błąd.
Pewnego wieczoru gramy w zgaduj zgadulę, która wymaga ode mnie zdolności jasnowidzenia.
– Zgadnij o kim teraz myślę?
– Oooo tacie?
– Nie, zgaduj dalej.
– O Błażeju albo Kacprze?
– Nie mamo, o nikim z rodziny.
– O Jezusie?
– Nie! Mamo, przecież mówiłam Ci, że o nikim z rodziny!
🙂 🙂 🙂 Najpierw oniemiałam, ale potem moje matczyne serce zajaśniało. Jeszcze nie wszystko stracone. 😉
Jezus, Maryja i Józef to członkowie naszej rodziny. A z rodziną pielęgnujemy relacje, utrzymujemy więzi, spotykamy się często, myślimy o Nich, staramy się być w stałym kontakcie. Nigdy mi to tak nie wybrzmiało, jak przy okazji gry w zgadywanki z moją córką.
Photo on Foter.com
Leave a Reply