Ciągle w biegu, próbujesz wypaść jak najlepiej. Ciągle starasz się kupić czyjąś sympatię, aprobatę. Wkupić się w łaski.
Boisz się odepchnięcia, alienacji, boisz się tego, że ktoś cię nie lubi, że to, co zrobisz, powiesz albo napiszesz się nie spodoba.
Ciągle czujesz, że musisz na coś zasłużyć, że jesteś pomijana, nieszanowana. Jak przeźroczysta. Niewidzialna. Żebrzesz o pochwałę, potwierdzenie twojego punktu widzenia.
Boisz się śmieszności. Boisz się zapomnienia przez ludzi. Boisz się odrzucenia.
Wiesz o tym, że ciągle budujesz swój wizerunek na podstawie poglądów innych ludzi?
Budujesz go na cudzych opiniach, na podstawie czyjegoś zdania o tobie i przeraża cię myśl, że może się zepsuć.
A zepsuje się. Nie jesteś idealna, nie dogodzisz wszystkim. Nawet idealny i wszechmocny Bóg nie dogodzi wszystkim ludziom na tym świecie, a co dopiero ty.
Nie musisz żebrać o uwagę ludzi kosztem poniżenia siebie, za cenę dostosowania się do każdego, czyli do nikogo.
Ogarnia cię zgorzknienie i tkwisz w permanentnym niezadowoleniu z siebie, bo masz wrażenie, że nikt cię nie potrzebuje. Nadskakujesz innym, a oni, wykorzystując, rzucają jak brudną ścierkę w kąt niepamięci i obojętności. Nie przedstawiasz dla nich żadnej długoterminowej wartości.
Dołujące…
Halo! Mam dobre wieści! Jest Osoba, przy której możesz być w 100% naturalna, przy której nie musisz udawać!
Stworzyła cię, zna cię na wylot i AKCEPTUJE cię taką, jaka jesteś. O Jej Miłość nie musisz zabiegać, masz ją za darmo i kiedy chcesz. Na zawsze. Nic się w tej materii NIGDY nie zmieni. Umarła za to na krzyżu, by przebywać z tobą wiecznie i jeśli trzeba by było zrobiłaby to jeszcze raz. Tą osobą jest Jezus.
Jedyną rzeczą, jaką musisz wypracować, to zażyłość z Jezusem. Zwrócić się ku Niemu i na Nim budować swoją tożsamość.
Jeśli zbudujesz swój wizerunek i spotkasz samą siebie w Chrystusie, zmienisz się i poczujesz swoją prawdziwą wartość.
A wtedy Ty nowa, której imię zna i pamięta sam Bóg staniesz się zupełnie odmieniona. Twoje zachowanie zmieni się na twoją korzyść a relacje z ludźmi uporządkują się w dobry sposób.
Przyznaj się do Niego publicznie, przestać się Go wstydzić i funkcjonować jedynie w „duchowym podziemiu”. Próbować usatysfakcjonować ludzi, którym twoje przekonania uwierają? Po co? Rób to, co słuszne, co dyktuje ci serce i sumienie, a nie to, co wypada zrobić, czy powiedzieć.
Bądź przygotowana, że czasem to zaboli, czasem będzie nieprzyjemnie, bo usłyszysz coś niemiłego. Ale to nieważne w porównaniu z tym, co zyskasz!
Zniknie rozdrażnienie, zazdrość, poczucie niższości, pretensja do świata i ludzi.
On Cię zna i woła po imieniu. Nigdy nie odwróci od ciebie swojego Oblicza. Możesz być z Nim na wieki. Tego pragnie i do tego cię powołał. Tylko czy ty pragniesz teraźniejszości i wieczności z Nim bardziej, niż przemijalnej, płytkiej i taniej akceptacji otoczenia?
Powtarzam sobie codziennie, żeby nie zapomnieć : żyję, pracuję, oddycham, znoszę różne niedole dla Pana przez Maryję. Nie potrzebuję chwały tego świata, nie potrzebuję nagród, oklasków, ochów i achów. Nie potrzebuję osiągnąć ziemskiego sukcesu.
Trzy razy w życiu wybrałam rodzinę, męża i dzieci rezygnując z tytułów i błyskotliwej kariery zawodowej, która była mi obiecywana. Zdążyłam sobie już „pobyć” w świecie mediów, prezesów, dyrektorów i „wysokich szczebli”.
Wolę sięgać po szczebel najwyższy – moją Miłość i spotkanie z Nią w wieczności.
Leave a Reply